Wydrukuj tę stronę

Opór społeczny w Polsce w latach 1944 -1989 (cz.I)

  • Rafał Górski
  • środa, 03 czerwiec 2009
Określenie „opór społeczny” pojawiło się po raz pierwszy w Polsce w jednym ze sprawozdań antykomunistycznego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość w roku 1946. Odnosiło się do wszelkich mniej i bardziej żywiołowych strajków, walk zbrojnych, bojkotów i demonstracji skierowanych przeciw władzom partyjnym i państwowym.Ustanowiony w Polsce po zakończeniu drugiej wojny światowej reżim cieszył się znikomym poparciem społecznym. Szczerą sympatię zyskały władze komunistyczne wyłącznie u ludzi, którzy prawie wszystko w swoim powojennym życiu zawdzięczali rządowi. Była to dawna służba folwarczna, najbiedniejsi chłopi, ludzie pozostający przez długie lata bez pracy i część repatriantów z ziem zaanektowanych przez Związek Radziecki. Wyżej wspomniani pozostawali poza orbitą zainteresowań ugrupowań politycznych i związków zawodowych działających przed rokiem 1944, co zostało wykorzystane przez Polską Partię Robotniczą (PPR). To właśnie oni w pierwszej kolejności zasilili kadry Milicji Obywatelskiej (MO), Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO), Urzędu Bezpieczeństwa (UB), Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) i komunistycznej PPR, przemianowanej potem na Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą (PZPR). Obietnica wyeliminowania z życia publicznego powojennej Polski ugrupowań prawicowych, była też przyczyną opowiedzenia się po stronie komunistów sporej części działaczy przedwojennych związków zawodowych, ugrupowań lewicowych i osób pochodzenia żydowskiego, czyli środowisk, które w latach 1919-1939 były ofiarą niemal codziennych ataków ze strony bojówek skrajnej prawicy lub represji policyjnych.
W końcowym okresie okupacji hitlerowskiej dominował w polskim społeczeństwie światopogląd lewicowy. Wszystkie ugrupowania skupione wokół emigracyjnego rządu londyńskiego musiały korygować swe programy w kierunku zgody na reformę rolną, nacjonalizację przemysłu, powszechne ubezpieczenia społeczne itp. Niewielu Polaków pragnęło powrotu przedwojennego systemu politycznego, ale komunizmu w wydaniu stalinowskim obawiano się jeszcze bardziej. Podejrzliwość wobec władz była tak wielka, że gdy we wrześniu 1946 roku w województwie szczecińskim Liga Kobiet rejestrowała dzieci w celu przydzielenia im pomocy charytatywnej, spotkała się z bojkotem ze strony wielu rodzin. Przyczyną była plotka, że dzieci zostaną wywiezione na Syberię. Jeśli w początkowym okresie gwarancją trwania reżimu były radzieckie bagnety, to później, oprócz konformizmu i bierności milionów obywateli, ważniejszym czynnikiem stała się świadomość niezaprzeczalnych korzyści socjalnych. Do nowego ustroju przekonywało się coraz więcej inteligentów i robotników. Wyrównywano przecież szanse życiowe, a dostęp do edukacji i stabilności finansowej zyskali zaniedbywani wcześniej (i obecnie) ludzie. Przywiązanie do egalitarnych zasad stało się na tyle powszechne, iż podczas większości buntów wznoszono okrzyki przeciw „czerwonej burżuazji” i skarżono się, że „to nie jest prawdziwy socjalizm”. Uczestnicy protestów rozliczali w ten sposób rządzących komunistów z obietnicy, że Polska Ludowa będzie pomagać wszystkim, których przed rokiem 1939 dyskryminowano, bito i zamykano w więzieniach za upominanie się o swoje polityczne i ekonomiczne prawa.

Totalność władzy sprawowanej przez PZPR była jej siłą i słabością zarazem. Każdy protest można było zdławić bez oglądania się na reakcje prasy i głosy elektoratu, bo wspomnianych czynników, w panującym wówczas ustroju, nie było. Ceną za totalność władzy była jednak totalna odpowiedzialność. Od dziurawych chodników zaczynając, a na biciu za niesłuszne poglądy kończąc. Nie dało się jej przerzucić na niezaradność obywateli, siły wolnego rynku czy autonomiczne decyzje pracodawców, jak to się zwykło czynić w demokracjach parlamentarnych. To wyjaśnia, dlaczego bunty robotników w 1956, 1970 i 1976 były tak gwałtowne. Bywało, że robotnicy jako pierwsi używali siły. Brakowało wentyli bezpieczeństwa w postaci procedur demokratycznego państwa prawa. Każdy kryzys oznaczał nieuniknioną konfrontację. Stąd ogłoszenie w telewizji decyzji o podwyżce cen poprzedzano zwykle pogotowiem bojowym w jednostkach Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO).

Kryzys ekonomiczny można było ostatecznie jakoś zażegnać, ale nic nie mogło usunąć innego obszaru konfliktu. Był nim nierozerwalny sojusz władzy komunistycznej ze Związkiem Radzieckim. Polak mógł się cieszyć pełnym żołądkiem i wczasami nad Bałtykiem, ale nie przestawał darzyć niechęcią (o ile nie nienawiścią) wschodniego sąsiada. PZPR nie próbowała zaś wyzbyć się przyjaźni z Kremlem, była więc skazana na permanentny, choć zwykle utajony, konflikt z większością mieszkańców własnego kraju. Oczywiście, bywało że zależność PZPR od Kremla stawała się jej atutem w oczach części społeczeństwa. Czasami, np. tuż po wojnie, ludzie niechętni partii wybierali lojalność wobec reżimu w myśl zasady, że lepsze są rządy polskich komunistów, niż interwencja zbrojna Związku Radzieckiego przeciw zbuntowanej Polsce.

Nie ma wątpliwości, że nowy porządek wprowadzony w Polsce po roku 1944 został ustanowiony gwałtem i stanowił naruszenie norm prawa do samostanowienia narodów oraz prawa międzynarodowego. Wielu historyków podkreśla w związku z tym, że władze PRL, sądy i milicja działały poza prawem. Należy jednak zwrócić uwagę, iż problem legalności władzy nie ma tak naprawdę decydującego znaczenia. Żandarm rządu Petaina strzelający do partyzanta francuskiego reprezentował władzę całkowicie legalną. W sensie prawnym. Bardziej istotne jest zatem samo gwałcenie wolności obywateli przez władzę państwową. Jej geneza jest sprawą mniejszej wagi. Przypadek Polski jest wyjątkowy. Jak zawsze buntowała się mniejszość społeczeństwa, ale nigdy i nigdzie w bloku państw komunistycznych ta mniejszość nie była tak liczna i kreatywna.

Walka zbrojna


Najbardziej widocznym przejawem oporu społecznego w latach 1944-56 było zbrojne podziemie antykomunistyczne, które w przeważającym stopniu stanowiło kontynuację partyzantki antyhitlerowskiej z okresu drugiej wojny światowej. Działalność zbrojna została wymuszona aresztowaniami i egzekucjami dokonywanymi przez wkraczające do Polski oddziały Armii Radzieckiej oraz związany z nowym reżimem aparat bezpieczeństwa i podporządkowane komunistom Wojsko Polskie. Wojska sowieckie dokonywały od lipca 1944 r. eksterminacji partyzantów, z którymi parę dni wcześniej współdziałały przy wyzwalaniu miast na polskich ziemiach wschodnich. Do stycznia 1945 r. aresztowano 30 tysięcy członków podziemia. Z tego 16 tysięcy wywieziono w głąb ZSRR. Tereny wyzwalanej Polski traktowano czasem jak rezerwuar niewolniczej siły roboczej. W marcu 1945 NKWD i czerwonoarmiści aresztowali 10 tysięcy polskich robotników na Górnym Śląsku i wywieźli do zamkniętych obozów pracy. Nie chodziło o politykę – przyczyną był brak wykwalifikowanych robotników w kopalniach na Uralu, równocześnie władze radzieckie zaprzeczały, że ktokolwiek został wywieziony na roboty przymusowe do ZSRR. Dopiero późną jesienią 1946 r. pozwolono robotnikom na powrót. Odpowiedzią na represje były akcje partyzanckie przeprowadzane często wbrew zaleceniom centralnego dowództwa ugrupowań podziemnych. W celu uwolnienia kolegów zdobywano więzienia w Krakowie, Białymstoku, Lublinie, Zamościu, Radomiu, Kielcach, a czasem nawet obozy NKWD w Rembertowie pod Warszawą i w Piotrkowie Trybunalskim. Opanowywano mniejsze miasta (Radomsko, Hrubieszów, Puławy), napadano na pociągi i banki, likwidowano posterunki MO i najbardziej znienawidzonych funkcjonariuszy obozu władzy. Równolegle na terenach dawnej Polski wcielonych do ZSRR (część Litwy, północna Białoruś) ponad tysiąc polskich partyzantów kontynuowało walkę z nowym okupantem. Odnosili krótkotrwałe sukcesy. Na przykład w latach 1947-48 niemal całkowicie zablokowali kolektywizację wsi. Uderzenie wojsk NKWD w 1949 r. położyło kres zorganizowanemu oporowi. Nieznane są straty poniesione w tych walkach. Nieliczni przetrwali do lat 50., kiedy to wyjechali z ostatnią (lata 1956-57) falą repatriantów do Polski. W niektórych rejonach Polski południowej (okolice Nowego Targu, Makowa Podhalańskiego) rządząca krajem PPR została zmuszona do rozwiązania swych struktur i działania w konspiracji. Wśród organizatorów zbrojnego podziemia było wielu zwolenników skrajnie prawicowych i szowinistycznych ugrupowań (Narodowe Siły Zbrojne, Narodowe Zjednoczenie Wojskowe), w kolportowanych przez nich ulotkach i gazetkach odwoływano się do antysemickich sentymentów. Były nawet oddziały, które organizowały krwawe pacyfikacje wsi zamieszkałych przez Białorusinów i pogromy Żydów powracających do Polski z terenów dawnych kresów wschodnich Rzeczypospolitej. Należy jednak podkreślić, że podziemie nigdy nie stanowiło politycznego monolitu, w latach 1945-1947 dochodziło do starć pomiędzy oddziałami o proweniencji narodowej i członkami Armii Krajowej, ponadto wraz z upływem czasu wśród partyzantów zaczynali dominować ludzie niezwiązani z żadnym z wymienionych ugrupowań. W rejonie Łodzi i Radomska w latach 1945-1948 miało swoje bazy Konspiracyjne Wojsko Polskie, negatywnie nastawione do ugrupowań narodowych i rządów sprzed roku 1939. W Makowie Podhalańskim napady na bank, kasę dworcową i posterunek milicji organizował w latach 1945-1946 Mieczysław Sobolewski, pseudonim „Prut”, podejrzewany o sympatie anarchistyczne. Bazę społeczną dla partyzantki stanowili chłopi, pomimo że najwięcej zyskali na reformie rolnej. Przyczyną były obawy przed przymusową kolektywizacją i przekonanie, że nowe władze nie prowadzą samodzielnej polityki i realizują wyłącznie polecenia władz radzieckich.

Centralne kierownictwa organizacji podziemnych starały się ograniczać rozmiary akcji zbrojnej – obawiano się, że w przypadku ogólnonarodowego powstania Polskę spacyfikuje Armia Czerwona. Dla wielu prowadzenie walki stało się jednak ostatnią szansą na przetrwanie. To była prawdziwa wojna władzy ze społeczeństwem. Tylko w latach 1945-48 poległo w walkach na terenie Polski 8,7 tysiąca partyzantów i blisko 7 tysięcy funkcjonariuszy UB, MO i ORMO. Zginęło też tysiąc żołnierzy radzieckich i funkcjonariuszy NKWD. Zginęło około 2 tys. żołnierzy KBW i WP. Straty ludności cywilnej są trudne do oszacowania. Aresztowano bądź wzięto do niewoli 79 tys. partyzantów i osób podejrzanych o współpracę z nimi. Sytuacja międzynarodowa była jednak coraz bardziej korzystna dla strony rządowej, jej przewaga militarna była również bezdyskusyjna. Na przykład w roku 1946 MO liczyła 56 tys. ludzi, ORMO – 102 tys., UB – 23 tys., KBW – 29 tys., Wojska Ochrony Pogranicza – 20 tys. oraz 40 tys. żołnierzy Wojska Polskiego oddelegowanych do zwalczania podziemia. Poważnym atutem władzy był fakt stacjonowania w Polsce 200 tysięcy żołnierzy radzieckich. Stosowana przez aparat władzy polityka bezwzględnych represji – połączona z ogłaszanymi co pewien czas amnestiami dającymi szansę przeżycia szeregowym partyzantom – zaczęła w końcu przynosić efekty. Masowe pacyfikacje wsi, publiczne egzekucje, 2500 wykonanych wyroków śmierci, co najmniej 10 tysięcy egzekucji bez wyroku, powszechne stosowanie tortur, 10 tysięcy zmarłych w więzieniu „z przyczyn naturalnych” i ponad 100 tysięcy więźniów politycznych było efektem wprowadzenia w życie tzw. Małego Kodeksu Karnego. Był to dekret o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w czasie odbudowy Państwa z 13 czerwca 1946 r., który obowiązywał aż do 1970 r.

W roku 1945 ujawniło się od 30 do 40 tysięcy osób. W 1947 z amnestii skorzystało ponad 50 tysięcy „leśnych”. Liczba walczących z bronią w ręku zmalała ze 100 tysięcy w roku 1945 do zaledwie tysiąca w 1949 r. Umiejętnie manipulowano żołnierzami, których powoływano do służby głównie w Polsce zachodniej (Śląsk, Wielkopolska, Pomorze), a następnie wysyłano ich we wschodnie i południowe rejony kraju. Partyzantów przedstawiano im jako faszystów i kolaborantów niemieckich.

Sytuacja uległa pewnej zmianie w drugiej połowie roku 1950. Zagrożeni przymusową kolektywizacją chłopi zaczęli stawiać czynny i bierny opór. Lata 1950-52 to okres poważnego ożywienia samoobrony chłopskiej (przykładowo wiosną 1952 r., w jednej z podkrakowskich wsi, grupa 200 kobiet pobiła kijami i motykami geodetów i działaczy partyjnych), jak również wzrostu liczby oddziałów partyzanckich. Odosobniony, choć spektakularny, fakt ucieczki całej wsi wraz z dobytkiem do lasu w obawie przed kołchozami odnotowano w osadzie Kozie (woj. szczecińskie). Pomimo nasilenia państwowego terroru (było wiele takich wsi w Białostockiem, Lubelskiem i we wschodnim Mazowszu, z których wszyscy mężczyźni w wieku od 16 do 60 lat siedzieli w więzieniach), udało się zmusić władze do pewnych ustępstw. Najbardziej charakterystycznym tego przykładem jest tak zwana „Sprawa gryficka” z maja 1951 r. kiedy KC PZPR potępił na przykładzie Gryfic administracyjno-siłowe metody zakładania spółdzielni produkcyjnych. Komuniści stosowali od tej pory bardziej ostrożną politykę wobec mieszkańców wsi. Więcej było możliwości awansu społecznego, a mniej restrykcji. Wieś polska przestała być ośrodkiem oporu. Nieliczne oddziały i pojedynczy partyzanci walczyli do roku 1955, w pewnych przypadkach nawet dłużej, ale nie miało to już żadnego wpływu na sytuację społeczną w kraju. Chociaż 80% członków oddziałów zbrojnych stanowili końcu lat 40. i na początku lat 50., pewna liczba grup zbrojnych powstała w środowisku robotniczym. Na przykład w roku 1952 w Łodzi działała grupa młodych robotników organizujących napady na lokale ZMP. Przy pomocy trotylu wysadzili też w powietrze pomnik „Robotnika-Komunisty” w centrum miasta. Odosobnione akty zbrojnego oporu przeciw władzy zdarzały się jeszcze w latach 70. i 80., lecz inne było ich podłoże społeczne. Warto w tym miejscu wspomnieć o wysadzeniu w powietrze auli Wyższej Szkoły Pedagogicznej, 5 października 1971 r. w Opolu. Miała tam się odbyć akademia z okazji Święta MO i SB. Sprawcami byli dwaj pracownicy uczelni.

Rok wcześniej aresztowano w Łodzi członków prawicowej organizacji „Ruch”, którzy przygotowywali podpalenie Muzeum Lenina w Poroninie, a wcześniej dokonywali ekspropriacji. Z kolei 19 kwietnia 1979 r. dokonano zamachu bombowego na pomnik Lenina w Krakowie. Autorem akcji był Andrzej Szewczuwianiec, późniejszy działacz „Solidarności” w Hucie im. Lenina. Wprowadzenie stanu wojennego inspirowało część opozycjonistów do podjęcia walki zbrojnej. W ciągu roku 1982 członkowie antykomunistycznej konspiracji szkolnej „Siły Zbrojne Polski Podziemnej” w Grodzisku Mazowieckim rozbroili kilku milicjantów, a podczas kolejnej akcji w Warszawie zastrzelili sierżanta MO. W lutym 1982 roku w Białymstoku kilkuosobowe grupy KPN podpaliły komisariat MO i sklep Wojskowej Centrali Handlowej. Próbowały też spalić mieszkanie komendanta MO oraz inny komisariat. Przygotowywały się do wysadzenia w powietrze komitetu PZPR. W październiku 1982 r. pod posterunek MO w miasteczku Prostki podłożono miny przeciwpiechotne. 31 kwietnia tego samego roku działacze organizacji Legion Polski wysadzili w powietrze pomnik z godłem ZSRR w Wodzisławiu Śląskim. Natomiast w latach 1981-84 Józef Korycki (weteran konspiracji z lat 50.) starał się reaktywować partyzantkę leśną na Podlasiu. Pomagali mu okoliczni chłopi, niczym w latach. 40. i 50. Potępienie tej formy walki przez podziemną „Solidarność” zahamowało rozwój podobnych inicjatyw.

Demonstracje i strajki

Utrwalanie władzy ludowej
To nie chłopi czy robotnicy wyszli jako pierwsi na ulice, by demonstrować swój sprzeciw lub oczekiwania wobec władz. Czynili tak natomiast uczniowie i studenci. Już 30 października 1945 r. doszło w Radomiu do pierwszej antysowieckiej demonstracji młodzieży szkolnej. Kilkuset uczniów podstawówek i gimnazjów zebrało się przed domem prezydenta miasta z powodu braku prądu w mieście. Prezydent wyszedł na balkon, nazwał zgromadzonych bandytami, a stojący obok oficer UB zagroził rozstrzelaniem delegacji uczniowskiej. W odpowiedzi obrzucono ich kamieniami. Delegacja została zwolniona. Następnie pochód udał się pod budynek elektrowni, gdzie zaczęto wybijać szyby wznosząc okrzyki: „Gdzie jest polski węgiel?” i odpowiadać: „W Moskwie!”. Interweniował oddział KBW oddając kilka salw z broni maszynowej w powietrze. Poważniejszy charakter miały starcia pięciu tysięcy studentów z milicją w grudniu tego samego roku w Łodzi. Przyczyną była pogłoska, że sprawcami zabójstwa i gwałtu na jednej ze studentek byli żołnierze radzieccy. Zdemolowano redakcję gazety, która napisała, że sprawcami mogli być sami studenci. Milicja oddała strzały w powietrze, jedna ze studentek została później aresztowana i skazana na 3 lata więzienia za zorganizowanie protestu. W kwietniu 1946 r. w Szczecinie podczas uroczystości państwowych harcerze zdzierali czerwone krawaty aktywistom partyjnym. Interweniowało wojsko zabijając dwie harcerki. Później władze miasta urządziły wiec pokutny młodzieży Szczecina. Do największych starć ulicznych doszło w kilkudziesięciu miejscowościach w dniu 3 maja 1946 r., kiedy władze zakazały obchodzenia przypadającego na ten dzień Święta Konstytucji. Wszędzie na czele pochodów szli uczniowie i studenci wznosząc okrzyki „Precz z sowiecką okupacją”. W Krakowie kawaleria KBW i milicjanci rozpędzali do wieczora kilkunastotysięczną demonstrację w centrum miasta. Strzelano na postrach z działka przeciwlotniczego ponad głowami ludzi. Przed gmachem komitetu PPR ostrzelano tłum raniąc dwie osoby, Zatrzymano ponad tysiąc osób. W Katowicach podczas podobnych zamieszek zginęło 7 osób, a 35 zostało rannych. We Włocławku zastrzelono 11 letniego chłopca. W Łodzi zginął jeden demonstrant. W Rybniku milicja rozpędziła młodzież szarżą motocykli. W Gliwicach dowódca garnizonu wojskowego odmówił rozpędzenia pochodu. W Bytomiu demonstranci rozbroili kilkudziesięciu milicjantów, a następnie publicznie spalili ich broń. W Żyrardowie inwalidzi wojenni starli się z milicjantami, raniąc dwóch funkcjonariuszy nożami. W Grudziądzu harcerze zmusili do odwrotu oddziały MO. W Sieradzu tłum obrzucił kamieniami komisariat zmuszając milicjantów do zwolnienia osób zatrzymanych podczas wcześniejszej manifestacji. W reakcji na rozbijanie demonstracji rozpoczęła się fala strajków na uczelniach i w gimnazjach kilkudziesięciu miast. Nieomal wszędzie interweniowali funkcjonariusze MO i UB zatrzymując tysiące osób, choć większość wypuszczono po kilku dniach. Setki wyrzucono z uczelni i szkół

Do zawiązania demonstracji wystarczały czasem przypadkowe zbiegowiska. W początkach lipca 1946 r. ulicami Częstochowy przechodził wielbłąd, szybko zgromadził się zaciekawiony tłum. Nagle zaczęto wznosić okrzyki: „Precz z komuną”. W rezultacie UB aresztowało właściciela wielbłąda. W styczniu 1947 r. milicja po raz pierwszy użyła strażackich motopomp i ślepej amunicji, żeby rozpędzić kilkutysięczny pochód uczniów gimnazjów w Lublinie. 3 maja 1947 r. demonstrowano na Śląsku i w Łodzi. Rok później próbowano demonstrować już tylko w Białymstoku i w Łomży.

Równolegle z falą młodzieżowych protestów w końcu lat 40. miały miejsce strajki robotnicze i aktywne działania partyzantów. Nie doszło do nawiązania współpracy wymienionych środowisk, chociaż strajkujący robotnicy Łodzi żądali raz w 1945 r. uwolnienia studentów. Robotnicy byli przy tym dalecy od sympatii dla zbrojnego podziemia, chociaż nowych władz nie darzyli zaufaniem

Największym obszarem konfliktu okazały się zakłady pracy. Od 1945 do końca 1948 r. miało miejsce co najmniej 825 strajków. Znaczna ich część trwała zaledwie kilka godzin i uczestniczyli w nich robotnicy z jednej hali, były jednak i takie, w których uczestniczyło 30 tys. robotników w tym samym mieście i trwały wiele dni. Strajkowano przede wszystkim tam, gdzie załogi miały długi staż pracy w jednym miejscu i pracowało stosunkowo dużo wykwalifikowanych robotników. Najwięcej strajków wybuchało w znanej z lewicowych sympatii Łodzi, sporo było ich w kopalniach Górnego Śląska i w krakowskim. Przytłaczająca większość strajków miała podłoże ekonomiczne. Najczęściej strajkowano z powodu złego zaopatrzenia, niskich przydziałów kartek żywnościowych i nieregularnych wypłat. Iskrą zapalną strajku hutników w Będzinie było na przykład wydanie im konserw rybnych zamiast mięsnych. Równie liczne były strajki w obronie robotników wyrzuconych z pracy lub aresztowanych za kradzież w swoim zakładzie. Kradzieże w owym czasie były czymś powszednim, traktowano je jako niezbędne do przeżycia uzupełnienie głodowych pensji. Odnotowano kilka strajków „przeciw Żydom w dyrekcji” (Łódź i Lublin). Podczas wieców w kopalniach wołano podobno, że „w Polsce nie rządzą robotnicy czy chłopi, ale szatan”. 6 sierpnia 1948 wybuchł też strajk części warszawskich tramwajarzy ze względu na przypadające tego dnia święto Przemienienia Pańskiego. Wiele strajków w tamtych latach miało charakter solidarnościowy w obrębie tego samego miasta. Bardzo rzadko zgłaszano postulaty polityczne, chociaż zwykle sprzeciwiano się ograniczaniu uprawnień samorządów pracowniczych. W lipcu 1945 r. Komitet Centralny PPR potępił bowiem samorządowe kierowanie przemysłem widząc w tym przejaw „ewolucji w stronę anarchizmu i syndykalizmu”. Wszystkie decyzje zostały scentralizowane i podporządkowane dyrektywom partii rządzącej na następne 45 lat.

Od samego początku robotnicy nie mogli liczyć na związki zawodowe, które już w październiku 1944 r. uchwaliły rezolucję, że strajk dopuszczalny jest tylko w przedsiębiorstwach prywatnych.

Wyjątkowo rzadko dochodziło do pacyfikacji strajków przez władzę. Większość protestów robotniczych starano się zakończyć polubownie. Był to pewien postęp w stosunku do tego co miało miejsce w Polsce w latach 30., kiedy brutalnie tłumiono większość strajków, a ofiary śmiertelne też nie należały do wyjątków. Drastyczny przebieg miał jednak strajk portowców w Gdańsku w sierpniu 1946 r., gdy z uwagi na wykorzystywanie portu przez Armię Radziecką władze zdławiły strajk siłą. Zginął jeden robotnik i jeden funkcjonariusz UB, ponad 200 robotników aresztowano. Jeden ze strajkujących otrzymał wyrok śmierci, kilku wieloletnie wyroki. Część robotników wysiedlono karnie z miasta. Przebieg strajków bywał burzliwy także z innych przyczyn. W lipcu 1946 r. w trakcie strajku w cementowni „Szczakowa” zdesperowani robotnicy zaczęli niszczyć maszyny, a we wrześniu 1947 podczas strajku włókniarzy w Łodzi, pobito i wyrzucono za bramę łamistrajków. Raz zdarzyło się, że milicjanci odmówili rozpędzenia pikiety strajkowej w Pabianicach. Hilary Minc, komunistyczny minister gospodarki tłumaczył tak liczne strajki „przenikaniem wroga na teren klasy robotniczej”. Powyższa diagnoza służyła w późniejszym okresie za usprawiedliwienie wysyłania przez rząd wojska i milicji przeciw robotnikom.

Warto też odnotować sukces bojkotu świadczeń rzeczowych, w postaci zboża, ziemniaków i mleka, prowadzonego w latach 1945-46 przez znaczną część chłopów. Panowało przekonanie, że żywność zostanie wywieziona do ZSRR. W sprawozdaniu UB z woj. białostockiego pisano: „z niektórych wsi kontyngenty wcale nie napływają. Nie uznają rządu”. Skala bojkotu była tak znaczna, iż w roku 1946 rząd zniósł świadczenia rzeczowe na rzecz państwa.

W latach 1949-1955 ilość i zasięg publicznych protestów drastycznie zmalał. Jeśli wybuchały strajki, jak w kopalniach węgla kamiennego w Zagłębiu Dąbrowskim wiosną 1951 roku, to ich podłożem był zwykle sprzeciw wobec narzucania wyśrubowanych norm i wydłużania czasu pracy. Przekonanie górników do zakończenia protestu było przepustką do dalszej kariery dla Edwarda Gierka, wówczas szeregowego członka PZPR, a 20 lat później pierwszego sekretarza partii. We wrześniu 1951 r. miała też miejsce fala strajków po wprowadzeniu racjonowania mięsa. Znacznie surowsze były teraz sankcje za udział w strajku, ponieważ od roku 1950 obowiązywała ustawa „O zabezpieczeniu socjalistycznej dyscypliny pracy”. W związku z tym nieomal nigdzie nie powstała reprezentacja strajkujących. Celem zapobieżenia nowym strajkom wprowadzono do wszystkich większych zakładów pracy paroosobowe referaty UB i zbudowano sieć donosicieli. Rezultatem ich pracy było aresztowanie ponad 2 tys. robotników w 1952 r. Właściwie zaniechano demonstracji ulicznych, chociaż kilka tysięcy uczniów działało w tym okresie w ponad 300 własnych konspiracyjnych organizacjach antykomunistycznych. Czasami gromadziły one broń i materiały wybuchowe, ale właściwie nie czyniły z nich użytku. Zwykle młodzi konspiratorzy wykonywali napisy na murach, niszczyli obwieszczenia władz, czasem próbowali podpalać trybuny przed świętem 1 maja, jak w Myślenicach w 1949 r. Zwykle czytano i omawiano zakazane książki, sypano cukier do baków samochodów milicyjnych i wysyłano listy ostrzegawcze do funkcjonariuszy i sekretarzy partii. Krótka była egzystencja tych małych organizacji, uczniów aresztowano i osadzono w obozach pracy przymusowej dla młodocianych, m.in. w Jaworznie. Ideologiczną osobliwością była, założona w grudniu 1951 r. przez uczniów techników we Wrocławiu, organizacja „Proletariat”. Jej programem było „wywalczenie prawdziwego komunizmu i zwalczanie bolszewizmu”. Była też organizacja założona w 1952 r. przez uczennice gimnazjum w Tczewie. Konspiratorki wywieszały ręcznie malowane plakaty, niszczyły portrety Bieruta i Stalina, pisały odezwy adresowane do kolegów z komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej (ZMP). Niezwykle rzadko angażowali się w te działania studenci, których znaczna część znalazła się pod urokiem propagandy ZMP. W okresie sześciu lat doszło do zaledwie kilku demonstracji ulicznych, zwykle w obronie aresztowanych kolegów i koleżanek. Tak było w Toruniu, w kwietniu 1952, gdy przed gmachem sądu zebrało się 1500 młodych ludzi wyrażając sympatię z oskarżonymi. Do największych rozruchów z udziałem kilku tysięcy osób doszło 9 kwietnia 1951 r. w Szczecinie. Zaczęło się od próby linczu na pijanym radzieckim oficerze, który zastrzelił na ulicy Polaka. Podczas starć z KBW i MO zastrzelono 3 osoby, kilkaset aresztowano.

Kontrola ze strony władz zelżała nieco po śmierci „polskiego Stalina” Bolesława Bieruta. Po serii buntów w 1955 roku zlikwidowano młodzieżowe obozy pracy przymusowej. W tym samym czasie odwołano większość placówek UB z fabryk.

Artykuł ukazał się w 6 numerze "Przeglądu Anarchistycznego"


Opór społeczny w Polsce w latach 1944 -1989 (cz.I) | Opór społeczny w Polsce w latach 1944 -1989 (cz.II)

Ludzie czytają....

Stop pato-deweloperce! Odwołać wiceprezydenta Gussa

20-03-2024 / Poznań

Poznańskie wydanie Gazety Wyborczej, piórem Piotra Żytnickiego, ujawniło coś, co wiemy od lat – poznański ratusz nie tylko ulega lobbingowi...

Pracować i (nie) przeżyć

06-03-2024 / Książki

Na początku lutego w ramach cyklu 30 książek na 30 lecie Rozbratu przypomniana została książka Barbary Ehrenreich „Za grosze. Pracować...

Miasto ucieka od odpowiedzi.

29-03-2024 / Poznań

Czwartkowy happening zorganizowany przez Kolektyw Rozbrat i Zieloną Falę wraz z działaczami lokatorskimi będący reakcją na brak ustosunkowania się Urzędu...

Wygrana apelacja. Amazon przegrywa

05-04-2024 / Poznań

5 kwietnia Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił apelacje Amazon w sprawie zwolnionej Magdy Marii Malinowskiej z naszego związku. Sąd pierwszej...