Apel o wsparcie! List aktywistki Dášy Raimanovy

Apel o wsparcie! List aktywistki Dášy Raimanovy

  • rozbrat.org
  • czwartek, 18 październik 2012
Poniżej publikujmy list aktywistki Dášy Raimanovy, która została zaproszona przez Polskich aktywistów by dokumentować projekt, który prowadzą ze społecznością palestyńską na terenach okupowanych. Sytuacja ta mogła spotkać każdego z nas, kto próbowałby pomóc w działaniach na rzecz Palestyńczyków. Aktualnie grupa aktywistów jest szczególnie kontrolowana przez służby Izraela. Aktywiści w obawie przed represjami nie mogą nawet sami nagłośnić problemu. Wsparcie z "zewnątrz" jest najbardziej potrzebne.

Przyleciałam na lotnisko w Tel Avivie w piątek 31 sierpnia 2012. W punkcie kontroli paszportów zostałam zapytana o cel mojej wizyty. Pokazałam im oficjalny list od Nomady [NOMADA Stowarzyszenie na Rzecz Integracji Społeczeństwa Wielokulturowego ], który zawierał dokładne wyjaśnienia na temat tego co tu robię i po co tu jestem. Od razu kazano mi czekać...Po trzech godzinach i trzech odrębnych przesłuchaniach prowadzonych przez trzy osoby zadające co raz bardziej absurdalne pytania dostałam z powrotem mój paszport z wbitą wizą umożliwiającą mi wjazd do Izraela. Jednocześnie podano mi do podpisania pismo że nie będę wjeżdżała na terytorium Palestyny bez otrzymania specjalnego pozwolenia wydanego przez izraelskie władze wojskowe.

Konsekwencją wjazdu bez zezwolenia byłaby deportacja oraz zakaz przekraczania granic izraelskich na następne 10 lat. Kiedy spytałam dlaczego miałabym podpisać taki dokument, jednocześnie prosząc o możliwość konsultacji z prawnikiem i ambasadą, poczułam, że jestem stawiana pod co raz większą presją...Po tym jak nie otrzymałam żadnych wyjaśnień odmówiłam podpisania się pod tym pismem i to wzbudziło ogólną wściekłość wśród izraelskich urzędników: papiery zostały podarte na moich oczach a zgoda na wjazd została cofnięta. Następnie zabrano mnie do innego pomieszczenia gdzie kazano mi „zapozować” do zdjęcia, czego również odmówiłam, nie zgodziłam się także na dalsze rozmowy. Moje postulaty i skargi wywołały natomiast oskarżenia, jakoby skłamałam podając cel mojej wizyty: urzędnik powiedział, że każdy może wydrukować sobie list z logo organizacji z pieczęcią i podpisem na nim. Domagałam się dalszych wyjaśnień mojej sytuacji ale usłyszałam tylko, że nie muszą mi niczego więcej mówić.

Wzięto mnie do następnego pomieszczenia, gdzie mój bagaż został poddany dokładnej kontroli i kompletnie rozgrzebany. Nadal nie otrzymywałam żadnego jasnego wyjaśnienia, i w czym właściwie jest problem . Wprowadzono mnie natomiast w przekonanie, że zostanę przeniesiona do aresztu do czasu mojej deportacji za dwa dni, w niedzielę. Deportowana? Ale gdzie ? Jako Słowaczka mieszkająca w Londynie, która przyleciała z Genewy.... Zabrano mnie do centrum zatrzymań znajdującym się na lotnisku gdzie mogłam odbierać połączenia telefoniczne od mojej rodziny. Jednak w funkcjonariuszach aresztu szybko rosło poirytowanie tym, że ktoś chce się ze mną skontaktować i umożliwiali mi rozmowy lub nie - w zależności od nastroju. Oczywiście, moja rodzina bardzo się martwiła - poprosili słowacki konsulat o pomoc. Wieczorem słowacki urzędnik konsularny przyjechał na lotnisko. Ku mojemu zaskoczeniu, powiedział, że nie może nic zrobić dla mnie - mam wrażenie, że nie chciał nic robić. Co więcej, zostałam zapytana przez towarzyszącą mu kobietę o mój wiek (odpowiedziałem, że mam 30 lat) na co ona zasugerowała, że powinnam wrócić do domu i znaleźć jakiś inny  projekt, w innej części świata, doradzała mi, że w tym wieku nie powinnam już „walić głową w mur”....W tym momencie żałuję, że uścisnęłam im dłoń gdy wychodzili (jakimi idiotami spuścizny komunistycznej są ci ludzie?).Podczas kolejnego dnia spędzonego w areszcie spotkałem wielu przerażonych ludzi i wysłuchałam wielu bardziej smutnych historii. Mimo zachęty ze strony mojej rodziny, którzy nieprzerwanie od nie wydzwaniali, zaczęłam czuć, że przestaję wierzyć, że będę mogła kontynuować ten projekt z Nomadą i zacząłem wierzyć, że będę musiała wrócić do Europy. Na szczęście Nomada i moja rodzina zorganizowali szybko prawnika, który pojawił się już w sobotę wieczorem. Zaproponował mi dwie opcje: albo przyjąć deportacje i prowadzić sprawę z Londynu albo odmówić deportacji i rozpocząć proces sądowy w Izraelu. Jednak ta druga opcja, jak mi powiedziano, oznaczała by zamknięcie w areszcie przez kolejne 2 tygodnie...

Zdecydowałem się zostać i walczyć: Po tym jak stawiałam opór przy pierwszej próbie deportacji zostałam zakwalifikowana jako "niebezpieczna" i zamknięta w izolowanej celi z 24h CCTV i bez żadnych praw (na szczęście funkcjonariusze więzienni byli "rodzaju ludzkiego "też tak ich surowość w końcu ustępowała).Ku zaskoczeniu wszystkich pierwsza rozprawa odbyła się już w poniedziałek, a sędzia zdecydował się wpuścić mnie do Izraela ( co nie znaczy , że mnie wypuszczono). Jednak decyzja o tym, czy mogę wjeżdżać na terytoria palestyńskie czy nie miała zostać podjęta następnego dnia. Druga rozprawa, we wtorek trwała strasznie długo i było to naprawdę "ekscytujące" siedzieć w sali sądowej, gdzie prawnicy i sędzia, którzy wszyscy mówili wyłącznie po hebrajsku przez półtorej godziny rozmawiali wyłącznie o mnie i mojej przyszłości. Wniosek był taki, że pozwolenie na wjazd, o które miałabym aplikować, aby uzyskać zgodę na pobyt w Palestynie, właściwie nie jest wydawane przez organy wojskowe...po prostu nie istnieje. Ale to nie wystarczyło: adwokatowi oskarżenia pozwolono zadzwonić do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i pozwolić im zdecydować, czy zgadzają się mnie wpuścić bez posiadania nieistniejącego papieru ...

Ministerstwo zdecydowało, że muszę jednak wystąpić o to specjalne pozwolenie, ale sędzia nie dał mi już do podpisania zobowiązania, które przedstawiono mi wcześniej na lotnisku. Oznaczało to , że jestem wolna. W rezultacie prawnik wystąpił o pozwolenie a administracja wojskowa odpowiedziała, ze nie wie o co chodzi... czegoś takiego się nie wydaje...W sumie to co mi się przydarzyło to był rodzaj takiego "miłego" powitania w Izraelu. Jak to oficer więzienny powiedział: "Po raz pierwszy w Izraelu? Trochę inne doświadczenie, co?". Prawnicy byli super i naprawdę dawali mi wsparcie, ale oczywiście nie zrobili tego za darmo. Niesamowite były natomiast same koszty sądowe, które, mimo że wygrałam obciążyły mnie a nie ministerstwo. W rezultacie dostałam rachunek na 3000 euro, który po negocjacjach obniżono o 180 euro i przedłużono mi czas spłaty na kilka miesięcy Happy End: w drugim dniu mojej wolności dostałam pismo od Administracji Armii, które mówi że nie potrzeba żadnego zezwolenia na wjazd do terytoriów palestyńskich i każdy cudzoziemiec ma prawo do pobytu tam przez okres do 48 godzin (co w praktyce nie jest kontrolowane i jest niemożliwe do sprawdzenia).Po przeczytaniu mojej historii wyobrażacie sobie życie Palestyńczyków?

Dziękuję za wszystko, za wsparcie i zachętę do kontynuowania ich działań.

Dáša Raimanová

 

Ludzie czytają....

John Deere i rolnicze blokady

15-02-2024 / Kraj

Ostatnie protesty rolników budziły skojarzenia z czasami Andrzeja Leppera. To z pewnością największa mobilizacja rolników od czasów wejścia Polski do...

Oświadczenie w sprawie pobicia

07-02-2024 / Poznań

6 lutego około godziny 9.00 miał miejsce bezprecedensowy atak zatrudnionych przez Duda Development na jednego z uczestników naszego kolektywu, który...

PRZECIWKO WYCINCE LASÓW OCHRONNYCH POZNANIA

05-02-2024 / Poznań

Od kilku lat w polskich miastach , a szczególnie na ich obrzeżach pojawiają się protesty lokalnych społeczności i mieszkańców. Są...

Stop pato-deweloperce! Odwołać wiceprezydenta Gussa

20-03-2024 / Poznań

Poznańskie wydanie Gazety Wyborczej, piórem Piotra Żytnickiego, ujawniło coś, co wiemy od lat – poznański ratusz nie tylko ulega lobbingowi...