Apelujemy o przesyłanie protestów przeciwko łamaniu praw pracowniczych i mobbingowi w firmie do szefostwa firmy drogą elektroniczną lub telefonicznie. (kontakty uzyskane z Internetu i uprzejmości jednego z pracowników)
Centrala spółki Skinpol Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. tel. 81 745 96 30, 81 745 96 31
Prezes firmy Krystyna Barańska tel. 601 459 500 Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dyrektor Prokurent Małgorzata Wojtan tel. 601 454 770 Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dyrektor Handlowy Jarosław Kamiński tel. 603 752 799 Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Kierownik Oddziału w Poznaniu Bartosz Łaskawy tel. 501 837 800 Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Z listu od byłego pracownika firmy „Inne Meble”:
Byłem wielokrotnie krytykowany, poniżany i obrażany publicznie zarówno przy innych pracownikach, jak i obcych ludziach-klientach sklepu. Często krytykowano pracowników, że za wolno pracują – wtedy szefowa Małgorzata W. mówiła pracownikom, że ona zrobiłaby to szybko. Wielokrotnie wypominano mi, że nie donoszę na pracowników firmy. Małgorzata W. pytała się mnie, czy będę potrafił sprzedawać jej towar w sklepie dosłownie na kolanach. Bo ona tak robi.
W firmie pracownicy pracowali czasami po 14-15 godzin bez zachowania dobowego odpoczynku. Nie wypłacono im dodatku za pracę w porze nocnej. Przekraczano również tygodniowy 48 godzinny czas pracy. Pracownicy nie wiedzieli też, jak są rozliczane nadgodziny. Pomimo wielokrotnego zgłaszania problemu szefom nigdy nie uczyniono nic, aby poprawić warunki pracy. Czyżby „pracownicy-niewolnicy” nie mieli żadnych praw? Czyżby kosztem swojego zdrowia mieli zarabiać na majątek szefów?
W sklepie Inne Meble w Poznaniu żaden pracowników nie posiada uprawnień elektrycznych do montażu i demontażu lamp. Obecny kierownik Bartosz Ł. zmusza pracownika do wykonywania prac zagrażających zdrowiu i życiu bez odpowiednich uprawnień. W roku 2010 identycznie postępowali szefowie firmy Małgorzata W. oraz Jarosław K.
Byłem wyzywany przez Małgorzatę W. i Jarosława K. od głupka i debila. Instruowano pracowników, że mają mnie „kurwić”, następnie instruowano mnie, że mam robić to samo w stosunku do innych pracowników i kłócić się z nimi. Stosowano agresje słowną i poniżającą gestykulację, groźne miny itd. Cokolwiek robiłem, robiłem źle, nawet jeśli stosowałem się do poleceń kierownictwa, to i tak robiłem to źle. „Czy ty w ogóle myślisz?” można było wtedy usłyszeć z ich ust. Wielokrotnie szefostwo obgadywało mnie za plecami i rozsiewało plotki.
Pracowników celem zastraszenia karze się bezsensownymi naganami np. pracownik dostał naganę za niepomalowany farbą kołek sztuk 1 wkręcony w ścianę lub otwarcie koperty z listem z centrali firmy. Na rozmowach kwalifikacyjnych kobiety pytane są m.in. przez Krystyne B. o to, czy są w związku i czy planują zajść w ciąże, mieć dzieci. Pracowników oszukuje się i nie wypłaca im obiecanych i ustalonych wcześniej premii. Kilkukrotnie też nielegalnie odciągano mi bez mojej wiedzy i zgody pieniądze z wypłaty.
Kiedyś jeden z pracowników został przebrany przez szefostwo firmy za św. Mikołaja następnie genitalia wypchano mu poduszkami „żeby było śmiesznie”. Pracownik stał się pośmiewiskiem klientów sklepu i pracowników całego centrum w którym mieści się sklep; robiono mu nawet zdjęcia. Innym, razem jednemu z pracowników powiedziano, że jest „streczmenem” i nadaje się tylko do owijania towarów folią, a w ogóle to nie podoba im się jego fryzura i osobowość/charakter i nie przedłużają z nim umowy. Dyrektor Jarosław K. zwraca się do pracowników określeniem „szarik”, wołając: „szarik do wozu” (szarik – imię psa z serialu Czterej Pancerni ).
Zachorowanie w tej firmie i wzięcie L4 było co najmniej podejrzane i niemile widziane, byłem telefonicznie sprawdzany przez Małgorzatę M., czy rzeczywiście jestem chory. Pracownicy z Lublina byli tak wyszkoleni i zaszczuci, że nie raz słyszałem z ich ust: „w moim słowniku pojecie L4 nie istnieje”, więc przychodzili chorzy do pracy.
Od roku próbuje się również zwolnić jednego z magazynierów – pracownika najdłużej pracującego w firmie. Nowo zatrudnionym na rozmowach obiecuje się złote góry, super atmosferę i wysokie zarobki i instruuje się ich, że jak tylko się podszkolą i usamodzielnią to przejmą stanowisko pracy starego pracownika magazynu. Niestety, za każdym razem okazuje się, że są to tylko puste obietnice, więc pracownicy sami uciekają z firmy.
Za spadające obroty sklepu (pomimo kryzysu w kraju i branży sklepowej) szefowe wielokrotnie oskarżały pracowników zmieniając ich jak rękawiczki. Małgorzata W. straszyła nas również zamknięciem sklepu i magazynu w Poznaniu.
Kiedy zmarł mój ojciec i ciężko zachorowała matka usłyszałem od Małgorzaty W. publicznie na zebraniu pracowniczym, że nie mam przynosić swoich „problemów” do pracy. Zakazano nam pobierać zaliczki, dzięki którym mogliśmy jakoś normalnie żyć i funkcjonować w Poznaniu. Mimo że przez ponad rok przyjeżdżałem do firmy rowerem, żeby zaoszczędzić pieniądze i nikomu to nie przeszkadzało w końcu zakazano trzymać mi rower na zapleczu sklepu.
Muszę również wspomnieć, iż obecny kierownik sklepu w Poznaniu Bartosz Ł. po „odpowiednim” przeszkoleniu i otrzymaniu „odpowiedniej” pensji (około 1,5 średniej krajowej) kontynuuje politykę szefostwa z Lublina. Np. podnosi głos na pracowników, zleca upokarzające prace, kłóci się z pracownikami, próbuje złapać pracowników na czymkolwiek, aby zwolnić ich dyscyplinarnie, zleca prace zagrażające życiu i zdrowiu pracownika itd. Któregoś dnia powiedział nam, że on nie ma nic przeciwko pracownikom, on „wykonuje tylko polecenia szefostwa z Lublina”, jest „przekazywaczem poleceń i nie ma nic do powiedzenia”. To tylko niewielki wycinek z tego co się działo i dzieje w tej firmie.
Na koniec zostałem zwolniony bez rozmowy i konsultacji w dzień 1 kwietnia, czyli Prima Aprilis, co z pewnością było dla szefostwa firmy wesołym żartem, a dla mnie kolejnym upokorzeniem jakie spotkało mnie w tej chorej firmie.”