W dzisiejszym komentarzu redakcyjnym lokalnego dodatku Gazety Wyborczej Michał Wybieralski radzi poznańskim anarchistom, aby zasiedli z władzami do rozmów w sprawie przyszłości skłotu "Rozbrat". Komentarz ukazał się w dość specyficznym momencie - nie dalej jak wczoraj, miejscy urzędnicy z Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych pokazali co rozumieją pod pojęciem "dialog". Poniżej komentarz z GW.
Michał Wybieralski - Rozbrat jak Christania
Anarchiści to w ostatnich tygodniach najaktywniejsza grupa społeczna w Poznaniu. O co im chodzi? Podczas konferencji ONZ anarchiści zaatakowali w Internecie hipokryzję obradujących polityków. Swoją obecnością nadali charakter manifestacji "Klimat - teraz!". Protestowali też przeciw izraelskiej interwencji w Gazie i morderstwom politycznym w Moskwie. Ostatnie akcje anarchistów to demonstracja siły - jest nas wielu jesteśmy aktywni, trzeba się z nami liczyć. Anarchiści są w trudnej sytuacji: za kilka miesięcy bank zlicytuje działkę, na której znajduje się ich skłot Rozbrat. Stracą przestrzeń, w której żyją i od kilkunastu lat organizują przedsięwzięcia kulturalne. Chcą, by ktoś to zauważył.
Tylko że nie zawsze trzeba publicznie prężyć muskuły.
Miasto przekazało Teatrowi Strefa Ciszy szopę przy ul. Grunwaldzkiej, w której powstał Barak Kultury. To świetne miejsce, gdzie rozmawia się o kontrkulturach, pisarzach, muzyce i teatrze. Jeśli takie lokum dostała Strefa Ciszy, to dlaczego nie Rozbrat? Na łamach "Gazety" wiceprezydent Maciej Frankiewicz obiecał, że pójdzie na skłot rozmawiać o uratowaniu centrum kultury niezależnej, które działa tam od 14 lat. Anarchiści powinni usiąść z Frankiewiczem do okrągłego stołu i zacząć rozmawiać. Mają szansę ocalić to, co na Rozbracie najcenniejsze. Jeśli dogadają się z miastem, nie zanegują swoich wartości. Po prostu wywalczą sobie miejsce w przestrzeni publicznej.
Mieszkańcy Christianii w Kopenhadze zostali uznani przez władze za społeczność niezależną, a ich skłot jest dziś jedną z największych atrakcji turystycznych stolicy Danii. Oczywiście, nie obyło się bez zatargów z rządem i policją oraz prób likwidacji Christianii. Ale skłotersi i urzędnicy rozmawiają ze sobą już od niemal 40 lat. Może w Poznaniu też się uda?