Główna część protestu przebiegała raczej pokojowo, na rogu ulic Revaler i Simon Dach zniszczono tylko jeden samochód policyjny. Policja, która zazwyczaj w Niemczech nastawiona jest bardzo konfrontacyjnie, tym razem trzymała się z boku, nie interweniowała nawet w przypadku niesienia transparentów o długości przekraczającej 1,5 m. (niemieckie prawo zabrania noszenia podczas demonstracji transparentów o większych wymiarach).
Pod koniec protestu część demonstrujących, skręciła w Warschauer Strasse, gdzie doszło do większych strać z policją, w ich wyniku zniszczono min. fasadę baru McDonald przy Frankfurter Torr. Żaden z polskich aktywistów nie został zatrzymany.
Organizator demonstracji kampania "Zostajemy wszyscy", domaga się wprowadzenia natychmiastowych i trwałych rozwiązań politycznych dla wszystkich miejsc autonomicznych w kraju i za granicą. W szczególności żądania dotyczą projektów zagrożonych ewikcją, jak również zmian w neoliberalnej polityce miejskiego planowania.
Współtwórcy i mieszkańcy berlińskich (i nie tylko) "domów-projektów" (rodzaj tymczasowego unormowania prawnego dla byłych skłotów) przedstawili podczas demonstracji swoją sytuację. Ustalono, że w przypadku ogłoszenia terminu ewikcji któregokolwiek z zagrożonych miejsc będzie miała miejsce ogólnokrajowa, skoordynowana akcji solidarnościowa. Zainaugurowano również kampanię przeciwko rosnącym cenom czynszów.