Wydrukuj tę stronę

Muzyczna akcja bezpośrednia

  • sobota, 17 styczeń 2009
Samba Hałastra jest częścią międzynarodowej sieci zespołów perkusyjnych Rhythms of Resistance (RoR) – Rytmy Oporu. Można nas zobaczyć i usłyszeć na demonstracjach i akcjach ulicznych. Wszędzie tam naszą muzyką wspieramy bezpośrednio tych, którzy walczą z dyskryminacją, wyzyskiem i uciskiem, wierząc, że inny-lepszy świat jest możliwy. Nasza taktyka wypływa z inspiracji karnawałową frywolnością. Gramy głównie rytmy afro-brazylijskie, a samba jest dla nas formą politycznego działania. Korzenie RoR sięgają lat siedemdziesiątych, gdy w Salwador da Bahia w Brazylii w protestach czarnych najbiedniejszych mieszkańców kraju uczestniczyć zaczęły zespoły perkusyjne. Skutecznie podgrzewały one atmosferę i mobilizowały protestujących, stając się silnikiem napędowym tych akcji. Tego typu formę działania przeszczepiono na grunt europejski przeszło dwadzieścia lat później.

Początkowo „Rhythms of Resistance” było nazwą londyńskiej grupy samby, która powstała w ramach kampanii Earth First! w Londynie i która pierwszy raz zagrała na demonstracji przeciwko szczytowi MFW oraz Banku Światowego w Pradze w 2000 r. Wokół 55 osobowego zespołu (w którego skład wchodził też Infernal Noise Brigade z Seatlle, robiący niezapomniane wrażenie swą muzyką i czarno- pomarańczowymi mundurami) skupił się różowy i srebrny blok. Stanowił on, obok międzynarodowego „czarnego bloku” i grupy „Ya Basta” z Włoch, najciekawszą i najskuteczniejszą formę protestu. Po tym sukcesie zaczęło powstawać w Europie coraz więcej grup grających sambę na demonstracjach i zaistniała potrzeba stworzenia sieci komunikacji między nimi - nazwa "Rhythms of Resistance" stała się nazwą dla sieci zespołów muzycznego oporu.

Obecnie należy do niej około dwudziestu zespołów z całej Europy, USA i Meksyku. Poznański zespół samby był pierwszą tego grupą w Polsce. Dziś w ramach RoR działają nasi przyjaciele z Trójmiasta, Warszawy, Torunia i Krakowa. Każdy zespół ma swoje kolory, wszystkie grupy znają podstawowe kawałki oraz sposoby komunikowania się dyrygentów z bębniarzami, co umożliwia wspólne granie na międzynarodowych manifestacjach osobom, które nigdy wcześniej ze sobą nie ćwiczyły.

 


Wywiad z Janą i Janem z Rhytms of Resistance z Berlina, którzy w czerwcu 2006 r. odwiedzili Rozbrat.

 
Co zainspirowało Was do założenia zespołu grającego sambę w Berlinie i dołączenie do sieci Rhytms of Resistance?

W Berlinie pomysł na nową formę protestu pojawił się po demonstracji przeciwko G8 w Avinion w 2003 r., gdzie pierwszy raz widzieliśmy londyńska sambę, blokująca razem z 3 tys. ludzi autostradę. Przygotowaliśmy w Berlinie spotkanie organizacyjne, na które przybyło 20-30 osób, tyle zostało do dziś, choć miał miejsce silny przepływ ludzi. Był moment, że na liście kontaktowej uczestniczyło około 60 osób. Ale cała idea wzięła się z tradycji protestów ekonomicznych w Południowej Ameryce z lat 80'tych, kiedy tzw. Afro- Bloki pojawiły się na ulicach Salwadoru czy Brazylii. Zespoły, takie jak Ile Aye czy Olodum, których celem było mobilizowanie do protestów, pochodziły z najbiedniejszych wspólnot miejskich. Powstały jako polityczny wyraz rosnącej świadomości wśród czarnoskórych występujących przeciwko ekonomicznemu wykluczeniu. Wzrost zainteresowania szkołami samby w Brazylii i na całym świecie od lat 80-tych jest głównie wynikiem komercjalizacji ich kultury oporu.


W jakich demonstracjach braliście udział do tej pory?

Spectrum jest dość szerokie - od akcji przeciwko konsumpcji w święta Bożego Narodzenia przed centrami handlowymi, przez protesty przeciwko eksmisjom skłotów, po udział w długofalowych kampaniach. Ważnymi akcjami były dla nas protesty przeciw deportacjom w ramach kapani "No borders - no nations- stop deportations", czy Recalim the Streets (Odzyskać ulice).
W styczniu 2005 roku braliśmy aktywny udział w protestach przeciwko wprowadzanej redukcji systemu socjalnego. Odbyły się w kilku miastach i prawie wszędzie blokowała je policja. Zdecydowaliśmy się przełamać kordon policjantów i chwilowo utknęliśmy między dwoma rzędami. Musieliśmy wtedy natychmiastowo podjąć decyzję, co robimy, co nie jest łatwe w dużej grupie. Czuliśmy też, że od naszej decyzji zależy cała demonstracja. Zdecydowaliśmy się przełamać kolejny kordon. Policja użyła gazu łzawiącego. Najważniejsze dla nas było to, że po tej bardzo radykalnej akcji nikt nie opuścił grupy.

Braliśmy też udział w protestach 1 majowych w Hamburgu i Berlinie, czy 8 maja 2005 roku w 60 rocznicę zakończenia wojny światowej w Berlinie, gdzie odbywały się duże demonstracje neonazistów. Udało nam się wtedy zablokować ich przemarsz. Ważnym wydarzeniem dla nas było włączenie się latem 2005 roku w protest przeciwko GMO i Monsanto, organizowany przez rolników, ekologów i pszczelarzy (pszczoły roznoszą modyfikowane geny, co powoduje, że wszystkie pola wkoło są skażone). Byliśmy kolorowi i weseli, uzyskaliśmy sympatie i akceptację "zwykłych" ludzi i udało nam się zachęcić ich do nie ulegania presji policji. Wspólnie przekroczyliśmy kordon policji i weszliśmy na pole z modyfikowanym zbożem. Reakcja policji była natychmiastowa - gonili nas na koniach po polu- w efekcie zatrzymano 15 osób z samej samby. Od tamtej pory większość naszych instrumentów ma naklejki "dowód w sprawie sądowej".

Demonstracje, podczas których gra samba są bardziej dynamiczne, przykuwają uwagę przechodniów i ośmielają demonstrantów. Czy grając czujecie odpowiedzialność za przebieg protestu? Czy macie przemyślane strategie jak zachowywać się w nietypowych sytuacjach?


Zdajemy sobie sprawę, ze samba jest atrakcyjna, przewodzi demonstracji. Czasem niestety jest za głośna i tłumi inne inicjatywy np. zagłusza skandowane hasła. Zawsze staramy się kontaktować z organizatorami konkretnej akcji, by wiedzieć, kiedy mamy grać i jak ułatwić współpracę z innymi. Samba jest jak rozkładany sound-system, przy czym samochód z nagłośnieniem może być łatwo zatrzymany przez policje, podczas gdy my możemy po prostu się rozejść i pojawić zupełnie w innym miejscu, by znów zacząć zagrzewać ludzi do protestu.

Przed antyszczytem w Szkocji w 2005 r. zorganizowaliśmy wiele warsztatów na temat praw demonstrantów i opracowaliśmy rożne taktyki. Kiedy pojawiają się problemy można np. rozdzielić się na dwie grające grupy, co dezorientuje policję. Często też wystarczy na jakiś czas schować instrumenty, dlatego zabieramy ze sobą na duże akcje koce. W wypadku trudnych protestów, kiedy wiemy, że dojdzie do konfrontacji z policją, zabieramy tylko małe instrumenty np. agogo czy tamburyny. Bardzo ważne jest to, by nie tylko jedna osoba umiała dyrygować grupą, bo to właśnie dyrygenci są najbardziej zagrożeni. Jedną z naszych podstawowych zasad jest to, że potrafimy grać na kilku instrumentach i możemy się zastępować w razie potrzeby. To nam pomaga też uniknąć stereotypów, że kobiety grają na małych instrumentach, a duże bębny są zarezerwowane dla mężczyzn. Przed każdą dużą akcją organizujemy się w 3 lub 4-osobowe grupy wsparcia, w których jesteśmy nawzajem za siebie odpowiedzialni - za pomoc przy noszeniu instrumentów, przy ucieczce przed policją, czy w wypadku aresztowania.

Zakup instrumentów dla ponad 20 osób to spory wydatek dla początkujących grup. W jaki sposób uzyskujecie środki na działalność?
 
Często ćwiczymy grę na ulicach - traktujemy to jako praktykę, małą propagandę, ale też właśnie jako sposób na zarabianie pieniędzy. Podczas takich prób zawsze tłumaczymy kim jesteśmy, na jakich zasadach działamy i na co zbieramy pieniądze. Przeznaczamy je na zakup nowych instrumentów, na pomoc prawną, gdy ktoś z nas ma sprawę w sądzie, staramy się tez wspierać finansowo nowo powstające grupy. Instrumenty są własnością kolektywną, dzięki czemu wszyscy czują się równie odpowiedzialni za nie podczas demonstracji.

Jak często się spotykacie i jak podejmujecie decyzje, do jakich protestów się przyłączacie?

Próby mamy raz w tygodniu. Spotkania dzielimy na trzy części, podczas pierwszej ćwiczymy, uczymy się nowych kawałków, potem odbywa się plenum, na którym dyskutujemy kwestie techniczne i strategiczne, w ostatniej części gramy dla zabawy. Raz na dwa miesiące urządzamy "Dzień Samby"- spotykamy się wtedy na 6-8 godzin, gdzie dzielimy się wszelkimi refleksjami i planami - na co nie ma czasu podczas cotygodniowych spotkań. Wszelkie decyzje podejmujemy na spotkaniach. Grupa bardzo zwraca uwagę na to, aby wewnętrzna struktura była horyzontalna, anty-hierarchiczna. Każda osoba musi czuć się odpowiedzialna za zmiany w grupie, za jej modernizację. Chcemy, by wszyscy byli uczestnikami, nie zwolennikami, dlatego na zmianę notujemy, moderujemy dyskusje, spisujemy relacje. Staramy się rozwijać nie tylko muzycznie, ale też uczyć funkcjonowania w grupie. Nowym osobom wyznaczamy "partnera", który wprowadza w zasady funkcjonowania zespołu, informuje o spotkaniach itd.

Decyzję podejmujemy przez rozbudowany system konsensusu. Przed każdym głosowaniem podejmujemy kilka kroków: 1- określamy problem, 2- zbieramy informacje, 3- rozpoznajemy opcje, opisujemy możliwości, 4- zbieramy pomysły na rozwiązania. Potem dochodzi do głosowania - gdzie podniesienie jednego palca oznacza całkowita zgodę i to, że ktoś weźmie udział w demonstracji, dwa palce oznaczają, ze ktoś chce wziąć udział w akcji, ale ma pewne wątpliwości, które chce przedyskutować, trzy wskazują, ze ktoś toleruje akcje, ale nie weźmie w niej udziału, cztery palce znaczą, że kogoś w ogóle nie interesuje dany temat, ale grupa może wziąć udział w proteście i ostatnie pięć palców to veto na to, aby grupa wzięła w czymś udział. Po veto albo grupa decyduje, że nie rezygnuje z demonstracji, albo ktoś występuje z zespołu. Dużo też dyskutujemy o tym, jak podejmować szybkie decyzje podczas demonstracji. Do tej pory najbardziej skuteczne było podejmowanie decyzji większością głosów wybranych wcześniej delegatów.

Samba pozwala wykazać się podczas protestów osobom uzdolnionym muzycznie, ale czy Rhytms of Resistence to tylko sami muzycy?

Nie, mamy też kilka innych funkcji. Oprócz grających są też tancerze (na stronie www.rhythmsofresistance.co.uk można uzyskać informacje o podstawowych sambowych krokach) oraz "space-creators"- to ci, którzy tworzą przestrzeń dla samby podczas przemarszów. Zwłaszcza dyrygent/dyrygentka, idący tyłem na przedzie, potrzebuje na dużych akcjach co najmniej dwóch takich osób. Space-creators noszą również wodę, apteczkę, nieużywane chwilowo instrumenty. Istotną rolę mają też "skauci", którzy robią wywiad - opuszczają sambę, wybiegają na przód lub tył demonstracji, aby zebrać informacje potrzebne do ustalenia dalszej strategii - np. gdzie jest policja, kontrdemonstranci itd. Są również wyznaczone osoby do rozmawiania z policją, oraz ci, którzy pomagali nam stworzyć stronę internetową - www.action-samba-berlin.so36.net.

Grają z nami osoby w wieku od 20 do 45 lat. Większość ma spore doświadczenie w działalności w ruchu anarchistycznym, skłoterskim, ekologicznym, antyrasistowskim, lecz nawet dla tych, którzy nie byli wcześniej w żadnych grupach, samba od początku miała przede wszystkim znaczenie polit osoby w wieku od 20 do 45 lat. Większość ma spore doświadczenie w działalności w ruchu anarchistycznym, skłoterskim, ekologicznym, antyrasistowskim, lecz nawet dla tych, którzy nie byli wcześniej w żadnych grupach, samba od początku miała przede wszystkim znaczenie polityczne. Odmawialiśmy tym, którzy chcieli grać dla samego grania. Niedawno jeden z nas, który także jest aktywny w grupie działającej na rzecz imigrantów w Berlinie i Brandenburgu, zaproponował, aby do samby dołączyli imigranci, na co wszyscy chętnie przystaliśmy.

Samba, tak jak armia klaunów - niedawny wynalazek ruchu antyglobalistycznego, to nowa forma demonstrowania. Ale też dzięki regularnym spotkaniom, nawiązanym znajomościom, wymianie doświadczeń, tworzy się ruch, który jest elementem budowania alternatywnego społeczeństwa. Czym samba jest dla was indywidualnie?


Samba to kolorowa, ale radykalna, radosna zabawa. Choć potrafimy też być poważni - wtedy ubieramy się na czarno i gramy tylko poważne, marszowe kawałki, takie jak "Kałasznikow". Spotykamy się z bardziej pozytywnym odbiorem ze strony społeczeństwa, gdyż nie jesteśmy utożsamiani z zamaskowanymi osobami, które chcą tylko wybijać szyby i podpalać banki. Samba to też dobry sposób na zmylenie policji, która wciąż traktuje nas mniej poważnie niż np. czarny blok. Pozwala nam to czasem na bardziej radykalne akcje, choć podczas antyszczytu w Szkocji w 2005 policja już zaczęła nas rozpoznawać - pilnowała nas tam specjalna "samba police" (tak nawoływali sami siebie przez krótkofalówki). Jednak w Niemczech, jak zapewne też w Polsce, wciąż możemy jeszcze dużo osiągnąć, dlatego zachęcamy was do tworzenia nowych zespołów i do dołączenia do sieci Rhytms of Resistance. Cieszymy się, że w Poznaniu powstała taka grupa i życzymy wam powodzenia i dużo sambowej, rewolucyjnej energii.

Wywiad przeprowadziła R.

 

Najnowsze od autora

Ludzie czytają....

John Deere i rolnicze blokady

15-02-2024 / Kraj

Ostatnie protesty rolników budziły skojarzenia z czasami Andrzeja Leppera. To z pewnością największa mobilizacja rolników od czasów wejścia Polski do...

Oświadczenie w sprawie pobicia

07-02-2024 / Poznań

6 lutego około godziny 9.00 miał miejsce bezprecedensowy atak zatrudnionych przez Duda Development na jednego z uczestników naszego kolektywu, który...

PRZECIWKO WYCINCE LASÓW OCHRONNYCH POZNANIA

05-02-2024 / Poznań

Od kilku lat w polskich miastach , a szczególnie na ich obrzeżach pojawiają się protesty lokalnych społeczności i mieszkańców. Są...

Stop pato-deweloperce! Odwołać wiceprezydenta Gussa

20-03-2024 / Poznań

Poznańskie wydanie Gazety Wyborczej, piórem Piotra Żytnickiego, ujawniło coś, co wiemy od lat – poznański ratusz nie tylko ulega lobbingowi...