Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/rozbrato/public_html/images/jozefow.

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/jozefow

Wydrukuj tę stronę

Getto Józefów - kontener narzędziem segregacji społecznej

  • Katarzyna Czarnota, Sebastian Mikołajczak
  • piątek, 19 listopad 2010
W najgorszej sytuacji znajdują się mieszkańcy siedmiu drewnianych domków postawionych tu w 2000 roku. Kiedyś pełniły funkcję domków letniskowych na terenie lokalnego MOSiRu. Po tym jak teren został wystawiony na przetarg, w wyniku którego nad Świdrem powstał luksusowy ośrodek rekreacyjno-wypoczynkowy, stare domki letniskowe były już niepotrzebne, więc przewieziono je na ulicę Wiązowską 95 i nazwano mieszkaniami socjalnymi. W tych zbudowanych z dykty oraz drewna dwuizbowych pomieszczeniach o powierzchni ok. 20 metrów kwadratowych, bez ubikacji oraz stałego dostępu do wody (zamarza zimą) mieszkają nawet pięcioosobowe rodziny. Użytkownicy domków muszą załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne w trzech drewnianych wychodkach, schowanych w rogu placu. Mieszkają tu głównie osoby starsze.

kontenery mieszkalne

Zdjęcia: Katarzyna Czarnota
Tekst: Katarzyna Czarnota, Sebastian Mikołajczak


Tekst jest kolejnym z cyklu prezentującego osiedla kontenerów socjalnych, do tej pory na rozbrat.org ukazał się artykuł i fotoreportaż "Kontenery: polityka wykluczenia" (tekst jest do pobrania również w formie broszury), "Średzka – nowe barakowisko na starym śmietnisku"  oraz "Belgrad - zamień karton na kontener". Cykl jest częścią kampanii przeciwko budowie osiedla kontenerowego w Poznaniu. Więcej na ten temat m.in. w artykułach: "Brukowa polityka mieszkaniowa", "Zsyłka do kontenera" oraz "O kontenerach w ramach Targów Przedsiębiorczości".

Kontener jest obiektem architektury tymczasowej, który początkowo zrewolucjonizował transport jako najtańsze narzędzie służące do przewozu towarów na długie dystanse. Zawsze pełnił funkcję pojemnika na przedmioty, bądź śmieci. Teraz sytuacja się odwróciła – już nie jest to pojemnik na przedmioty, lecz przedmiot do przechowywania ludzi. Stosowany w nowej polityce „barakowej” jako narzędzie służące do segregacji społecznej oraz wykluczenia grup ludzi o niższym statusie materialnym.

Kontenerowe osiedla dla tak zwanych „trudnych lokatorów”

W polskich miastach coraz częściej za pomocą określonej polityki medialnej wprowadza się mieszkalnictwo barakowe. Lokalne społeczności bazują na stereotypowym przekazie medialnym. Przedstawia on w bardzo prosto sam pomysł osiedli kontenerowych – mają być jedynie sposobem karania trudnych lokatorów. Opinia publiczna pod wpływem odpowiednio sformatowanego przekazu obawia się jedynie patologicznego sąsiedztwa, nie wyraża swojego sprzeciwu wobec stosowania przez władze miast polityki wykluczenia, która wprowadza kontenery jako bardzo skuteczne narzędzie segregacji społecznej. Jak pokazuje doświadczenie barakowisk w Bydgoszczy i Józefowie, owo „patologiczne” sąsiedztwo stanowią w dużej części kobiety z dziećmi i osoby starsze.

„Nie miało być dzieci” - tak zapewniały władze Józefowa przed postawieniem kontenerów. Zapewne chciały powiedzieć, iż nie będą w barakowiskach osadzać wielodzietnych rodzin. Wchodząc na teren osiedla socjalnego przy ul. Wiązowej nietrudno stwierdzić, iż wcześniejsze zapewnienia urzędników były fikcją.

„Kontener? Miał być dla osób z problemami, ale ZERO DZIECI . A tu – oo! Same dzieci, matki z dziećmi w wózeczkach. Małe dzieciaki, które nie mają gdzie się bawić.”

Działanie to wpisuje się w politykę medialną, której celem jest budowa akceptacji dla kontenerowych gett, dla barakowisk-śmietnisk przeznaczonych dla wykluczonych ludzi-śmieci. Zwykle tylko oni sami są obwiniani za swoją złą sytuację materialną oraz karani poprzez „zamknięcie” i inwigilację. Koncentracja ubóstwa wiąże się ze stygmatyzacją. Miejsce zamieszkania rzutuje na wiele codziennych czynności. Adres „śmietniska” jest podawany zarówno w szkole jak i w pracy.

Barakowy „namiot”

Architektura tymczasowa sama w sobie nie jest zła, jest funkcjonalna pod warunkiem, iż jest wykorzystywana zgodnie ze swoim przeznaczeniem: jako pomieszczenia techniczne, składy przedmiotów, towarów materiałów. Wykorzystywana jest także na obszarach dotkniętych klęskami żywiołowymi w sytuacjach, gdy ludzie nie chcą opuszczać danego terenu, ale równocześnie nie mogą powrócić do swoich zniszczonych mieszkań. Kontener funkcjonujący jako tymczasowy namiot, idealnie spełnia swoje zadanie.

Ale czy namiot można nazwać „mieszkaniem socjalnym”? Czym barakowy, blaszany karton różni się od takiego namiotu? Mocniejszymi ścianami? Czy może tym, że realnie nie jest on jedynie miejscem, w którym ludzie przebywają tymczasowo, ale trwałym narzędziem segregacji społecznej w nowej barakowej polityce, szumnie nazywanej mieszkaniową.

Baraki, drewniane i blaszane budy, przydziela się ludziom jako mieszkania tymczasowe, powiedzmy na pół roku, jednak zawsze zmuszeni są oni do pozostania w nich na stałe. Urzędnicy przestają się nimi interesować, zbywając stwierdzeniem, iż mają oni już dach nad głową, więc kolejny im się nie należy. W takiej sytuacji całe rodziny, starcy, inwalidzi czy ludzie poszkodowani przez klęski żywiołowe muszą się liczyć nie tylko z tym, iż przyjdzie im żyć w gnijących i rozpadających się pod wpływem stałego użytkowania pomieszczeniach, ale i z koniecznością pozostania w tymczasowych barakach na czas nieokreślony - niektórzy żyją w podobnych budach nawet 10 lat.

Przykładem jest warszawskie "getto Józefów", w którym ludzie muszą żyć w bardzo złych warunkach, bez kanalizacji oraz stałego dostępu do bieżącej wody, już od 2000 roku. Obok rozsypujących się domków letniskowych, później nazwanych mieszkaniami socjalnymi, na tym samym ogrodzonym terenie zbudowano w kwietniu 2010 dwupiętrowy "szeregowiec" kontenerowy. Zarówno władze Warszawy, jak i Józefowa, traktowały tę inwestycję jako "miejsce zsyłki dla trudnych lokatorów".

Urzędnicy miejscy w wielu miastach Polski próbują wejść w rolę pracowników socjalnych lecz nie posiadają do tego żadnych kompetencji. Próbują sami decydować o tym, kto jest jednostką „patologiczną” jedynie na podstawie informacji dotyczących zalegania z płatnościami. W efekcie takiego działania mieszkańcy miast o niższym statusie materialnym są nazywani „trudnymi lokatorami z patologicznych rodzin”.

„Agresywny alkoholik”, „wandal”, „jednostka aspołeczna” – taki jest stereotypowy medialny obraz osób, na których skupiać się ma kontenerowa polityka penalizacji. W rzeczywistości realny skład społeczny to w większości samotne kobiety z dziećmi oraz osoby starsze. Tak jak w każdym bloku, kamienicy, zdarzają się także osoby mające problem z alkoholem.  W odniesieniu do grup o niskim statusie materialnym problem ten jest demonizowany, a z jego ofiar czyni się przestępców wymagających ukarania. Formą kary ma być kontener, ale nie ma dyskusji o tym, co się dzieje po odbyciu takiej kary? Jaka praca ma być wykonana z osobą „karaną”? Na przykładzie innych miast widzimy, iż ta kara staje się codziennością. Mieszkańcy blaszanych kontenerów są uwięzieni w swoich „mieszkaniach” tymczasowych na stałe. To „mieszkanie” jednak nie nadaje się do codziennego użytku. Ludzie wraz z narastającymi problemami związanymi z dalszą eksploatacją, jak i szeregiem utrudnień komunikacyjnych związanych z lokalizacją osiedli kontenerowych na obrzeżach aglomeracji, są pozostawieni samymi sobie. Lokowani są w trudno dostępnych okolicach, aby ich niższy statut materialnym nie zakłócał estetyki gentryfikowanych obszarów miast.

Budowanie jakichkolwiek osiedli socjalnych na peryferiach jest absurdalne z punktu widzenia mieszkańców z problemami finansowymi. W tym przypadku dba się tylko o interes określonych grup społecznych – wysiedlając z centrów miast (często rewitalizowanych kamienic) dotychczasowych mieszkańców zabiera się przestrzeń ludziom o niższym statusie materialnym i przekazuje klasie średniej – powracającej z przedmieść.

Podwarszawskie „getto Józefów” - Segregacja przestrzenna w praktyce

Józefów – miasto należące do aglomeracji warszawskiej oddalone 20 km od jej centrum.  Poruszając się wzdłuż głównej drogi dojeżdżamy do ul. Wiązowskiej 95, gdzie znajduje się grodzony kompleks budynków, blaszaków oraz domków letniskowych zbudowanych głównie z dykty. Wszystkie te obiekty pełnią funkcję mieszkań socjalnych. Na tym ogrodzonym terenie znajdują się: jeden dwupiętrowy barak kontenerowy, 7 domków letniskowych, które od roku 2000 pełnią funkcję mieszkań socjalnych oraz dwa pozostałe budynki, których stan techniczny pozostawia wiele do życzenia. Jeden z nich przypomina stary skład fabryczny – to TBS. Domownicy nazywają siebie samych mieszkańcami „getta Józefów”.

„Opieka społeczna i burmistrz? Niech sami spróbują tego chleba. Tu jest prawdziwe getto józefowskie, my wszyscy jesteśmy zbulwersowani.”


Utrudniony dostęp do komunikacji zarówno ze względów finansowych jak i technicznych, oddalenie od publicznych instytucji kultury, oświaty a nawet od zwykłego sklepu. Za tym idzie wzrost bezrobocia, trudności z dojazdem do szkół - izolacja przestrzenna, która prowadzi w konsekwencji do segregacji. Józefów jest miastem stosunkowo bogatym, słynącym z pięknych terenów oraz ośrodków wypoczynkowych. Lokatorzy ulokowani na ul. Wiązowskiej 95, zdecydowaną większość energii przeznaczają na codzienne życie w trudnych warunkach.

„Urząd? No dużo robi dla miasta – nowe drogi itp.. ale na co to komu jak dyskryminuje ludzi którzy mają mniej pieniędzy? Zsyła ich na getto, na to właśnie getto. Ludzie powinni się sprowadzić do burmistrza ze śpiworami i dopóki nie dostaną nowych mieszkań, które nie będą gnić”


Mieszkają tu różni ludzie. Ofiary powodzi, ludzie oczekujący kilka lat na przydział mieszkań komunalnych oraz socjalnych. Wszyscy jednak wprowadzali się na warunkach tymczasowych. Najpóźniej zasiedlone zostały blaszaki kontenerowe, natomiast najstarsi mieszkańcy spędzają tu już 19 rok.

Problemy są różne, nawarstwiają się z każdym rokiem. Mieszkańcy kontenerów już po 1,5 miesiąca zamieszkiwania skarżą się na złe warunki techniczne – pod wpływem codziennego użytkowania zaczyna pojawiać się grzyb na ścianach, wilgoć. A zima dopiero nadejdzie. W tego rodzaju budowlach możliwe jest korzystanie tylko z instalacji elektrycznej, z czym związana jest konieczność opłacenia bardzo wysokich rachunków. Nie jest to dobre rozwiązanie dla ludzi o niższym statusie materialnym. W Józefowie z powodu określonej lokalizacji dochodzi jeszcze koszt wywozu szamba – teren ten nie jest podłączony do kanalizacji miejskiej.

Aktualnie w najgorszej sytuacji znajdują się mieszkańcy siedmiu drewnianych domków postawionych tu w 2000 roku. Kiedyś pełniły funkcję domków letniskowych na terenie lokalnego MOSiRu (Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji). Po tym jak teren został wystawiony na przetarg, w wyniku którego nad Świdrem powstał luksusowy ośrodek rekreacyjno-wypoczynkowy, stare domki letniskowe były już niepotrzebne, więc przewieziono je na ulicę Wiązowską 95 i nazwano mieszkaniami socjalnymi. W tych zbudowanych z dykty oraz drewna dwuizbowych pomieszczeniach o powierzchni ok. 20 metrów kwadratowych, bez ubikacji oraz stałego dostępu do wody (zamarza zimą) mieszkają nawet pięcioosobowe rodziny. Użytkownicy domków muszą załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne w trzech drewnianych wychodkach, schowanych w rogu placu. Mieszkają tu głównie osoby starsze.

„Na domkach jestem 10 lat, najdłużej. W 2000 roku dostałam ten domek na rok. Dostaję 140 zł z opieki społecznej i co z tego jak jeszcze rachunki za prąd i czynsz ja mam zapłacić. Staram się o inne mieszkanie socjalne, ale ja przepraszam – jak oni tu postawią kolejny taki pierdolnik jak ten kontener, to ja z 3 osobami dorosłymi, mężem inwalidą oraz moimi synami mam się wprowadzić na 30 metrów? Jaka to jest przyszłość?”

„Ja mam wszystko poniszczone – ubrania, meble - wszystko. A jakie robactwo tu jest! Przecież te nasze mieszkania socjalne to są stare domki letniskowe z MOSIRu . My z łóżka nie możemy wstać. Urzędnicy powiedzieli nam, że mamy się cieszyć z faktu, że mamy dach nad głową. Woda w domkach jest ze śmierdzącej studni. Nie ma kanalizacji. Woda zimą bardzo często zamarza. Ja mam siedmioro dzieci – tylko dwoje z nich mieszka jeszcze ze mną. Wszystko w jednym pomieszczeniu – spalnia, pralnia…”


Sytuacja mieszkańców bloku również nie jest dobra. Dom z zewnątrz wygląda na zaniedbany. Widoczna jest jeszcze tablica z nieaktualną już nazwą „ulica 22 lipca”. Mieszkańcy mówią, iż niegdyś mieściła się tu szkoła dla dziewcząt z „dobrych domów”.

Wewnątrz budynku jest jeszcze gorzej. Całość przypomina opuszczony szpital – starsi schorowani ludzie, krzyki, klatka schodowa cuchnie stęchlizną, po prawej stronie w centralnym holu znajdują się wspólne ubikacje. Mieszkańcy walczą już długi czas o poprawę stanu technicznego budynku, między innymi wymianę okien - bezskutecznie. Ściany porasta grzyb natomiast na podłodze jest wilgoć - pod wykładziną zbiera się woda.

Ceglana szopa bez ubikacji, grzyb i wilgoć - TBS

Kolejnym obiektem w tej przestrzeni, która niczym prawdziwe getto odgrodzona jest od reszty budynków znajduje się ceglany blok. Jest to budynek TBS, w którym na 22 metrach kwadratowych w bardzo ciężkich warunkach mieszka sześcioosobowa rodzina.

„Dostałem to mieszkanie na pół roku a mieszkam już 2 lata. Staram się o przydział innego mieszkania socjalnego, ale nie chcą nam dać. Ten 22 metrowy socjal dostałem jako mieszkanie tymczasowe, ponieważ moja babcia nie dokonała rozdzielności majątkowej w dawnym TBSie. Mieszkamy w siódemkę – my i piątka dzieci. Na założenie bieżącej wody nawet się nie chcieli zgodzić – zrobiłem po cichu. Jakoś muszę żyć. Bałem się psów i lisów - mieszkamy przecież prawie w lesie, a wścieklizna panuje, więc wybudowałem płot – żeby dzieci mogły się bezpiecznie bawić. Najdłużej ludzie tu mieszkają po 14 lat. Kiedyś była tu jakaś szkoła dla dzieci z dobrych domów. Za te luksusy płacimy dużo… 22 metry kwadratowe na tyle osób i mnóstwo pieniędzy na środki grzybobójcze. Opieka społeczna na zimę daje nam drzewo oraz tonę węgla. Żyjemy z mojej pracy i darów żywnościowych od fundacji chrześcijańskich. Niestety tu jest wszędzie daleko nie mamy oboje możliwości codziennych dojazdów do pracy. Czynsz ustala TBS a mieszkanie jest socjalne. Co roku mam przedłużaną umowę na mieszkanie, jak nie – trafimy do kontenera”.

„Na listę oczekujących na przydział innego lokalu socjalnego w ogóle nie jesteśmy wpisani! Tłumaczą nam, że nie ma mieszkań! Oczywiście, że nie chcemy tu mieszkać, przecież do sklepu to tu jest 20 minut drogi, wilgoć na ścianie, ciasno… W kontenerze – płyta gipsowa, minimalnie waty szklanej, znowu płyta gipsowa i blacha. No w tym się nie da mieszkać! My tu już mieszkamy długo, ale nam się nikt o nic nie pytał – wjechały buldożery i zaczęli budowę. Nikt nie wiedział z dotychczasowych mieszkańców, że powstaną tu kontenery. Nawet sam właściciel tej ziemi na początku nic nie wiedział o budowie – przyszedł oburzony i robił zdjęcia. Sprawa widocznie została załatwiona pieniędzmi, ponieważ już przycichło na ten temat.”

„No może i alkoholicy mieszkają, ale ja wiem? Tak jak w innych blokach najwięcej tu jest osób starszych i małych dzieci. Lokatorzy z góry na przykład – pan jest sparaliżowany nie może chodzić po schodach, a dostali mieszkanie kontenerowe na górze, mają dobre emerytury, ale windy przecież sobie nie postawią. Tu niektórzy się wprowadzali na pół roku, a zostają siedem lat. Pani Adamus i Pani Zielińska zarządzają ludźmi jak jakimiś zasobami.”

Względne podobieństwo wszystkich mieszkańców ulicy Wiązowskiej  polega na tym, iż wszyscy są biedni, skumulowani obok siebie borykają się z ciągle narastającymi problemami. Ze względów estetycznych i funkcjonalnych są elementem niepotrzebnym w gentryfikowanych, odnowionych śródmieściach.

Czy na pewno „rozwój mimo kryzysu”?

W samorządowym piśmie „Józefów nad Świdrem” nr 2. Luty 2010 opublikowany został artykuł pt: „Rozwój mimo kryzysu”. Możemy w nim przeczytać:

„…Przy ul. Wiązowskiej 95, gdzie od wielu lat zasiedlony jest stary drewniany dom i domki byłego MOSiR-u, stanął (kosztem prawie miliona złotych) nowy, jednopiętrowy budynek socjalny, w którym zamieszka 16 rodzin. Znajduje się osiem mieszkań dla 1-2 osób, każde o powierzchni użytkowej 17,97 m2 oraz osiem mieszkań dla 3-4 osób, o powierzchni użytkowej 28,58 m2. W każdym mieszkaniu jest łazienka (z kabiną natryskową, umywalką, muszlą sedesową) oraz kuchnia (ze zlewem i kuchenką elektryczną). Ogrzewanie jest elektryczne. Nie powinno być jednak zbyt kosztowne, ponieważ budynek został dobrze ocieplony. Wbrew obiegowym opiniom w Józefowie nie buduje się dla osób najuboższych slumsów, lecz pełnowartościowe mieszkania. Niezbyt przestronne – ale przyznawane za darmo.”

Czy aby na pewno blaszaną budę można nazwać pełnowartościowym mieszkaniem? Koncentracja biedy na ul. Wiązowskiej 95 jest efektem marginalizacji mieszkańców przez dłuższy okres czasu. Rozwój może i jest – ale oto rozwija się prawdziwe getto. Za 1,5 metrowym siatkowanym płotem kolejni ludzie-śmieci czekając w długich kolejkach na przyznanie lokali socjalnych, a dostają swój blaszak-śmietnik.

Getto Józefów

{gallery}jozefow{/gallery}

Ludzie czytają....

John Deere i rolnicze blokady

15-02-2024 / Kraj

Ostatnie protesty rolników budziły skojarzenia z czasami Andrzeja Leppera. To z pewnością największa mobilizacja rolników od czasów wejścia Polski do...

Oświadczenie w sprawie pobicia

07-02-2024 / Poznań

6 lutego około godziny 9.00 miał miejsce bezprecedensowy atak zatrudnionych przez Duda Development na jednego z uczestników naszego kolektywu, który...

PRZECIWKO WYCINCE LASÓW OCHRONNYCH POZNANIA

05-02-2024 / Poznań

Od kilku lat w polskich miastach , a szczególnie na ich obrzeżach pojawiają się protesty lokalnych społeczności i mieszkańców. Są...

Stop pato-deweloperce! Odwołać wiceprezydenta Gussa

20-03-2024 / Poznań

Poznańskie wydanie Gazety Wyborczej, piórem Piotra Żytnickiego, ujawniło coś, co wiemy od lat – poznański ratusz nie tylko ulega lobbingowi...