Polityka

Polityka

wtorek, 19 październik 2010 Stanisław Krastowicz Polityka

PO strzela do PiS (kiedy odwet?)

Wbrew powszechnemu przekonaniu ofiary morderstw zwykle się dobrze znają. W bardzo częstym scenariuszu zabójstwo jest konsekwencją kłótni w rodzinie i w kręgu bliskich znajomych. Czasami chodzi o zadawnione familijne i przyjacielskie waśnie, czasami o podział spadku, czasami o interpretację bieżącej sytuacji w polityce. Przy imieninowym stole, po kilku głębszych, wybucha zaciekła dyskusja, a w którymś momencie nóż czy tasak staje się ostatecznym argumentem. Sądy sądami – jak głosi znana sentencja filmowa – ale racja musi być po naszej stronie. Konsekwentnie budowana atmosfera sporu pomiędzy PiS-em i PO od czasów wygranych przez Lecha Kaczyńskiego wyborów prezydenckich w 2005 roku, przez „utrącenie” rządów PiS-LPR-Samoobrona w 2007 i ogłoszenie przedterminowego głosowania wygranego z kolei przez PO, „katastrofę smoleńską”, kłótnie o krzyże, musiała wreszcie doprowadzić do tego co się wydarzyło w Łodzi. A może zaczęło się od siekiery Lecha Wałęsy? Chodziło o to, żeby na siłę podzielić na wrogie frakcje jednolitą formację odpowiedzialną za wprowadzenie kapitalistycznej transformacji i jej następstwa. Dokonać podziału w imię zasad demokracji partyjnej, która tak często pod pozorami „istotnego” politycznego sporu, ukrywa szereg problemów. Ale czy w Polsce mamy jakieś inne kwestie oprócz prezydenckich samolotów, krzyży oraz inwektyw i lapsusów Tuska i Kaczyńskiego, wymagających omówienia?
poniedziałek, 30 sierpień 2010 Jarosław Urbański Polityka

Między protestem a głosowaniem. Wybory samorządowe 2010

Wiosną 2010 roku, roku wyborów prezydenckich i samorządowych, na podświetlanych reklamach wielkoformatowych można było przeczytać hasło: „Bez nas politycy są bez szans”. Sugerowało ono w jednoznaczny sposób, jakie jest faktyczne pochodzenie władzy w naszym systemie politycznym: bez finansów, bez marketingu, bez reklamy i budowy wizerunku, nikt ubiegający się o miano przedstawiciela narodu, nie odniesie sukcesu. Problem tkwi jednak w tym, czy uzależniony od tych czynników reprezentant, faktycznie jest delegatem całego społeczeństwa, czy też tylko niektórych jego grup, które mogą i potrafią zapewnić mu elekcję. Z tych mankamentów demokracji przedstawicielskiej zdawali sobie sprawę zarówno starożytni, jak i współcześni Grecy: pierwsi stosując w wyborze na niektóre stanowiska losowanie, drudzy wychodząc po prostu na ulicę.
piątek, 04 czerwiec 2010 Burt Green Polityka

Znaczenie Tienanmen

Nikt nie może dać się oszukać, że rząd Chińskiej Republiki Ludowej nie traktuje poważnie rocznic masakry. Już ponad sześć tygodni przed piętnastą rocznicą krwawego stłumienia protestów na Placu Tienanmen przez Chińską Armię Ludowo-Wyzwoleńczą (ChALW) – oraz masowej rzezi tych, którzy stawiali opór w robotniczych przedmieściach Pekinu – trzy matki ofiar zabitych w tym czasie zostały prewencyjnie chwilowo aresztowane. Krótko potem dr Jiang Yan Yong, znany na świecie z ujawnienia groteskowej nieudolności rządu w zwalczaniu kryzysu wywołanego przez SARS(1), został zatrzymany w związku z publicznym odwoływaniem się do żalu wyrażonego przez Yang Shangkuna (jednego z filarów centralnego rządu utworzonego w 1989 r. po wydarzeniach na Tienanmen) dotyczącego „Incydentu 6/4”(2) oraz żądaniem ponownej oceny przeszłych wydarzeń. Zwolniono go dopiero po dwóch miesiącach „reedukacji” i nacisków, aby odwołał swoje stanowisko. Liu Xiaobo, znany chiński krytyk społeczny, został także zatrzymany i dotąd nie wyszedł na wolność. Władze są z pewnością zaniepokojone, jednak nie tylko one mają ku temu powody.
poniedziałek, 26 kwiecień 2010 M.M. Polityka

Profilaktyka raka wg. Ministra Zdrowia

Ministerstwo Zdrowia sporządziło i opublikowało na swojej stronie projekt "Zmiany ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz ustawy - Kodeks pracy". Zakłada on objęcie kobiet w wieku 25- 59 lat badaniami mającymi na celu wykrycie raka szyjki macicy, a kobiet w wieku 50 - 69 lat badaniami diagnostycznymi wykrywającymi raka piersi. Badania mają być finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia oraz pracodawców.
czwartek, 08 kwiecień 2010 rozbrat.org Polityka

List otwarty młodych naukowców

Dziś  na skutek zachęt do dyskusji nad zmianami w wyższej edukacji można odnieść wrażenie, że kształt wyższych studiów w przyszłości jest kwestią otwartą. Z niepokojem zauważamy jednak, że kształt dyskusji oraz szereg zmian wprowadzanych już na wyższych uczelniach sprawia, że rozmowa o przyszłości szkolnictwa wyższego jest tylko formalnością, bo kierunek reform został już wyznaczony. Ostatnie wystąpienia minister Barbary Kudryckiej, raporty Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich i Ernst&Youyng – Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową nie pozostawiają wątpliwości, że ten kierunek to komercjalizacja procesu nauczania i zwiększanie biurokratycznych i dydaktycznych obciążeń dla pracowników nauki. Wiedza ma stać się produktem – ładnie opakowanym, łatwostrawnym i szybko zbywalnym. Temu służą bezrefleksyjnie przywoływane rankingi uczelni, nierzadko oparte na standaryzowanych kryteriach, które nie odzwierciedlają rzeczywistej wartości pracy naukowej i dydaktycznej. Temu służy wprowadzany w całej Europie przy olbrzymim sprzeciwie środowiska naukowego i pomimo coraz liczniejszych protestów studenckich proces boloński.  
piątek, 29 styczeń 2010 Manuel Ferreras-Tascón Polityka

Doktryna szoku: inwazja Haiti

W cieniu tragedii doszło do najazdu wojsk amerykańskich na Haiti. W ramach eksportu neoliberalnej rewolucji. Waszyngton utrudniał pomoc międzynarodową, "ustawiając" listę szlachetnych ofiarodawców. Media przemilczały wsparcie krajów źle widzianych przez USA.W środę 20 stycznia wyspę Haiti nawiedził kolejny wstrząs sejsmiczny o sile 6.1 w skali Richtera. To już 70. i najmocniejsze tąpniecie od katastrofy 12 stycznia, gdy ziemia zatrzęsła się z siłą 7.1 w skali Richtera, a świat Haitańczyków zawalił się. Żołnierze amerykańscy dopilnują, by powstał nowy – szyty na miarę oczekiwań Waszyngtonu, nie mieszkańców wyspy.Już w kilka godzin po katastrofie rozpoczął się amerykański desant. Cztery helikoptery wylądowały w ogrodach pałacu prezydenckiego i blisko setka żołnierzy opanowała centrum władzy na wyspie. Druga grupa kontroluje lotnisko. Zawaliła się wieża kontrolna, więc o tym który samolot ląduje, decydowali Amerykanie. Dawano priorytet siłom powietrznym USA. Więcej niż 8 maszynom z pomocą humanitarną odmówiono zgody na lądowanie.
poniedziałek, 28 grudzień 2009 Jarosław Urbański Polityka

Dwadzieścia cztery miesiące u władzy

Mijają dwa lata odkąd Platforma Obywatelska zdobyła władzę. Gdyby wnioskować z większości publikowanych w mediach sondaży i komentarzy, formacja ta w dalszym ciągu jest popierana przez zdecydowaną większość społeczeństwa. Celem niniejszego artykułu jest próba odpowiedzenia na pytanie: czy faktycznie poparcie dla PO nie maleje? Czy to prawda, że ani liberalna polityka ekonomiczna rządu w dobie światowego kryzysu, ani afery w rodzaju „hazardowej” i „stoczniowej” nie zdołały nadszarpnąć społecznego zaufania do PO?  Na czym polega fenomenem obecnej partii rządzącej? W mojej analizie posłużę się wynikami sondaży preferencji partyjnych prowadzonych i publikowanych przez CBOS.Scenariusze utraty władzyAnalizując wyniki badań preferencji wyborczych można zauważyć, iż poparcie dla danej formacji politycznej, która akurat przejęła władzę w wyniku wyborów parlamentarnych, układa się podobnie we wszystkich dotychczasowych przypadkach (czyli po roku 1989). Kiedy porównamy pierwsze 24 miesiące rządów PO, Prawa i Sprawiedliwości (PiS), Akcji Wyborczej Solidarności (AWS) czy wreszcie Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy (SLD + UP), zauważymy, iż najpierw „obóz władzy” cieszył się zdecydowanym poparciem, większym nawet od tego, jakie otrzymał w samych wyborach, a następnie zaczął następować szybszy lub wolniejszy spadek popularności i wreszcie na końcu tej drogi stała polityczna porażka lub nawet klęska.
Jak należy obchodzić się z łatwopalnym materiałem? Izolować, unikać gwałtownych ruchów, nie dopuszczać do kontaktu z potencjalnymi zapalnikami... Tak najchętniej poradziłoby sobie polskie państwo i społeczeństwo z tzw. “kwestią mieszkaniową”, czyli niezręcznym problemem tych, których już nie stać na opłacanie czynszu, a przecież “gdzieś podziać się muszą”. Gdzie? Najlepiej poza granicami miast, a przynajmniej z dala od lepszych dzielnic i bezpiecznych (bo strzeżonych) osiedli.I raczej też nie w starych kamienicach, które dobrze się sprzedają na wolnym rynku. Zabieg dość trudny logistycznie, bo mówimy potencjalnie o jakiś 17% społeczeństwa - na tyle szacowana jest przez GUS liczba osób żyjących na poziomie kwalifikującym się do opieki społecznej. Jest to, co prawda, wciąż demokratyczna mniejszość, ale czy na tyle nieistotna, żeby móc zepchnąć ją na margines?
piątek, 29 maj 2009 Rafał Górski Polityka

Wybieranie kota w worku

7 czerwca część obywateli naszego kraju uda się do lokali wyborczych, by kreślić krzyżyki na kartach do głosowania, a polityczni komentatorzy po raz kolejny nazwą tę czynność świętem demokracji.Powstaje jednak zasadnicze pytanie, czy rzeczywiście istota demokracji polega na ograniczonym i sporadycznym dopuszczaniu obywateli do głosu. W Polsce, podobnie jak w innych państwach demokracji parlamentarnej, każdy radny i poseł postępuje zgodnie z zasadą mandatu wolnego, czyli nie ma zobowiązań wobec swoich wyborców. Gdyby słuchał sugestii mieszkańców swego okręgu, to jego postępowanie byłoby niezgodne z konstytucją RP. Poseł nie musi więc realizować tego, co ogłosił w kampanii wyborczej, a opinia wyborców nie ma dla niego żadnej mocy prawnej. Świat kampanii wyborczych, zaciekłych bojów międzypartyjnych, zacietrzewionych dziennikarzy i zagorzałych obrońców partyjnych sloganów – jakby nie był barwny i krzykliwy – nie jest tym miejscem, w którym szary wyborca uzyska istotny wpływ na politykę. Odwołać posła obywatelom nie wolno. Pozostaje tylko wiara w dobre intencje kandydata na posła. To nic, że dobre intencje mogą nie wystarczyć do reprezentowania wyborców, skoro zgodnie z konstytucją poseł „reprezentuje cały naród”. Nie oznacza to wcale, że odbywają się jakiekolwiek konsultacje ze wspomnianym „narodem”. Podobno chodzi o to, żeby przedstawiciel starał się wydedukować wolę narodu zgodnie z własnymi przekonaniami…
Wydawać się może, iż pewne pojęcia na stałe odeszły do lamusa. A jednak w sprzyjających okolicznościach potrafią powracać niczym bumerang. Tak też jest, z odgrzewanym i odgrzebywanym pojęciem – „bezdomności z wyboru”.W poprzednim ustroju służyło ono, za dobre uzasadnienie, na istnienie w systemie „powszechnej szczęśliwości”, „dobrobytu” i „realnego socjalizmu”, osób bez dachu nad głową. Zwano ich więc „niebieskimi ptakami”, „cyganami”, czy właśnie „bezdomnymi z wyboru”. Od tak sobie postanowili, nie korzystać z dobrodziejstw socjalnych gwarantowanych przez państwo, wybierali rolę „marginesu społecznego” – przyciemniając tym samym, kryształowy obraz „socjalistycznej ojczyzny”.
piątek, 03 kwiecień 2009 rozbrat.org Polityka

Miasto nie jest firmą!

Kolejna odsłona w teatrze kapitału. Nowe logo Poznania, które zaprezentowano wczoraj, jednoznacznie wskazuje na coraz szybciej postępujące przekształcanie się miasta w korporację . Hasło "Poznań, miasto know-how" to kolejny przejaw merkantylnego podejścia do zarządzania tym jakże złożonym organizmem, a kosztująca prawie 3 mln złotych kampania reklamowa "marki Poznań" dobitnie pokazuje, jak bardzo elity tego miasta wyalienowane są od reszty społeczeństwa.Wciąż powtarza się, jak mocno "Poznań stawia na sport", lub jak wspiera rozwój kultury. Jednak wszystkie te wydarzenia o charakterze "niekomercyjnym" są tylko otoczką dla załatwiania czysto komercyjnych interesów. Przy okazji festiwalu Malta mówi się o "rynku teatralnym". Kiedy Lech Poznań awansował do pucharu UEFA, pierwszą informacją, jaka pojawiła się w mediach, było to, ile miasto lub klub na tym zarobi. Sport i kultura już od dawna stały się po prostu lukratywnym biznesem. Ich uprzedmiotawianie dla celów promocyjnych firmy "Poznań sp. z o.o." staje się coraz bardziej widoczne.
środa, 01 kwiecień 2009 Jarosław Urbański Polityka

Wielki okrągło-stołowy szwindel

Postsolidarnościowe władze szykują wielką fetę na 20. rocznicę zakończenia rozmów „okrągłego stołu” i, będących efektem ugody, wyborów do tzw. „kontraktowego” Sejmu. Czy 1989 roku był rokiem przełomu? Co faktycznie przyniósł on społeczeństwu? Liberalna prasa w takich okolicznościach zwykle prześciga się w wystawianiu wszelkiego rodzaju laurek protagonistom III RP, zapominając o ofiarach tzw. transformacji. Prawdą jest, że nie ginęli oni w 1989 roku od kul obrońców ancien régime’u, co obecni liderzy polityczni przypisują sobie za zasługę. Padli jednak pod ciężarem ekonomicznych reform. Ofiary zapisały się w historię tej transformacji nie jako bohaterowie, ale zjawisko statystyczne: wzrost samobójstw, przestępczości,  spożycia alkoholu, bezrobocia, narkomanii. Wszystkie te zjawiska są pomijane jako efekt „tamtego” przełomu, a ból ma nam ukoić wzrost konsumpcji, korporacyjna  estetyka i odgrywany spektakl „wolnych wyborów”.
piątek, 28 marzec 2008 Damian Kaczmarek Polityka

Wolny Tybet? Wolne Chiny?

"Wolny Tybet" - to hasło robi ostatnio zawrotną karierę w mediach głównego nurtu. Losem pacyfikowanych przez chińskie organy bezpieczeństwa Tybetańczyków, przejęli się niemalże wszyscy. Na ulicę wyszli nawet przedstawiciele młodzieżówki Platformy Obywatelskiej, do tej pory raczej nieprzejmujący się zbytnio prawami człowieka na świecie. Bardziej uważny obserwator może być zaskoczony, skąd nagle takie zainteresowanie walką o prawo do samostanowienia akurat tego narodu, przy jednoczesnym ignorowaniu czy negatywnym stosunku tych samych dziennikarzy i polityków w odniesieniu do zmagań z przemocą państwową innych grup i narodów.
piątek, 15 luty 2008 rozbrat.org Polityka

Lament nad lewicą

Na początku lutego zwróciła się do mnie redakcja "Dziennika" z propozycją, abym napisał tekst na temat kondycji polskiej lewicy, jako kolejny głos w toczącej się dyskusji*. Zgodziłem się i artykuł był gotowy 6 lutego. Przesłałem go natychmiast do redakcji, bo się niby "paliło" i... zapadła cisza. Może nie był dość ciekawy, bo i temat trochę już męczący. A może coś napisałem nie tak? Ocenę zostawiam czytelnikom. * * * Swój głos w sprawie kondycji polskiej lewicy, zacznę od stwierdzenia, że lament nad lewicą, lub nad tym co za lewicę uchodzi, w przeważającej mierze, jak widzę, dotyczy SLD i licznych historycznych wcieleń tej formacji oraz roli jaką ona odegrała w najnowszych dziejach Polski. Szczerze powiem, że nigdy nie uważałem tego ugrupowania za lewicowe, nie żałowałem jego słabości i nie miałem mu za złe żadnych zdrad, bo nigdy nie czułem więzi z tym towarzystwem. Nigdy też nie mogłem pojąć, jak można być tak głupim, żeby pokładać jakieś nadzieje w istnieniu tej formacji, wierzyć, że będzie ona stała na stanowisku prosocjalnych reform i wykaże się jakąś szczególną wrażliwością społeczną.
poniedziałek, 22 październik 2007 rozbrat.org Polityka

Wybory 2007. Polska demokracja jako Zombie

Ponad 50 procent Polaków poszło głosować w ostatnich wyborach parlamentarnych. Zdecydowanie więcej niż dwa lata temu. Trudno się dziwić, skoro przyjęli taką dawkę adrenaliny prosto w żyły. Postawiłaby ona na nogi nawet trupa. "Niepełnosprawność - pisała na swoich internetowych stronach jedna z ogólnopolskich stacji telewizyjnych - nie zwalnia z obowiązku głosowania". Czy także niepełnosprawność umysłowa?Media uczyniły wszystko, żeby przedstawić głosowanie jako wydarzenie epokowe, nadać mu odpowiedniego dramatyzmu i przyciągnąć miliony ludzi do odbiorników. Odegrano spektakl i odniesiono spory sukces. Pobito rekordy oglądalności. Wszyscy zgodnym głosem namawiali do głosowania: politycy, kościół, artyści. Wszelkie pytania po co głosować, uznano za głupie lub obelżywe. Wszelkie skargi, ze nie ma na kogo głosować - jako przejaw małostkowości albo zbytecznej politycznej pedanterii. Że skutecznie w kampanii pominięto najważniejsze pytania? Skoro bohaterowie obsadzeni w głównych rolach, nie różnili się w ocenach, to czy sens miało prowokować dyskusje? No fakt - po co? Wojskowa obecność w Iraku i Afganistanie (zagłosuję jeszcze raz na morderców), stosunek do prokapitalistycznych reform (zagłosuję jeszcze raz na burżujów), a przede wszystkim ocena polskiej demokracji parlamentarnej (zagłosuję jeszcze raz na skorumpowanych polityków). We wszystkich tych punktach panowała zdumiewająca jednomyślność - "idź i spełnij swój obywatelski obowiązek".