Strajk w Hucie Batory – walka o prawa wszystkich pracowników

Strajk w Hucie Batory – walka o prawa wszystkich pracowników

  • Wojtek Orowiecki
  • sobota, 19 maj 2012
2 kwietnia w Chorzowie rozpoczął się strajk okupacyjny w Hucie Batory. Pomimo, że nie był legalny ani nie organizowały go żadne związki zawodowe, wzięła w nim udział właściwie cała załoga huty. Przez następne pięć dni ponad 400 hutników, wspieranych z zewnątrz przez rodziny, mieszkańców miasta, kibiców „Ruchu” Chorzów i pracowników innych zakładów, okupowało teren zakładu pomimo wysuwanych przez właściciela – jednego z najbogatszych Polaków, Romana Karkosika - gróźb użycia siły i pacyfikacji strajku za pomocą prywatnych firm ochroniarskich. Rozeszli się dopiero, kiedy pracodawca zastosował klasyczny lokaut, podejmując decyzję o zamknięciu stalowni i tym samym zwolnieniu 124 osób, i jednocześnie zagroził interwencją policji. Tym samym kolejny już desperacki strajk, mający na celu obronę praw pracowniczych, został zduszony w majestacie prawa „wolnej” i „demokratycznej” Polski. O co walczyli hutnicy z „Batorego” i dlaczego ich walka powinna stać się sprawą wszystkich ludzi pracy w tym kraju?Umowy śmieciowe, czyli jak zwiększyć wyzysk
Huta Batory jest częścią należącej do Karkosika Grupy Kapitałowej Alchemia. W jej skład wchodzą również: Rurexpol, Walcownia Rur „Andrzej”, Huta Bankowa, Kuźnia Batory i Laboratorium Badań Batory. W ub. roku grupa wypracowała 118,4 mln zł zysku netto przy przychodach sięgających 1 mld 155 mln zł. Pomimo osiąganych zysków, szefostwo grupy wciąż dążyło do wyciśnięcia kolejnych pieniędzy – przede wszystkim drogą oszczędności na pracownikach.

Jednym ze sprawdzonych sposobów było przenoszenie ich do agencji pracy tymczasowej, gdzie zatrudniano ich na umowy krótkoterminowe. Płacono tam zaniżone stawki, pracownicy byli także pozbawieni wszystkich dodatków, należnych za ciężką pracę w hucie. W sumie zarabiali nawet o połowę mniej, niż ich koledzy pracujący na tych samych stanowiskach, których pracodawcą wciąż był macierzysty zakład. W dodatku miały miejsce zwolnienia. Plany zarządu Huty Batory przewidywały docelowo zwolnienie 100 pracowników. Z tych, którzy mieli pozostać, 80 proc. miało być zatrudnione przez agencję pracy tymczasowej.

Związki zawodowe wszystkich zakładów Alchemii, a zwłaszcza Huty Batory, usiłowały walczyć z tą sytuacją. Działając w ramach obwiązującego prawa, były jednak bezsilne. Zarząd nic sobie nie robił z kolejnych pikiet, przeciągając jednocześnie w nieskończoność procedury sporu zbiorowego (toczył się on w zakładzie niemal od roku). Tymczasem kolejnych pracowników zwalniano i przenoszono do agencji.

Z samego rana 2 kwietnia, w reakcji na wiadomość o zwolnieniu kolejnych kilkudziesięciu pracowników, stanęła cała załoga walcowni rur i stalowni. Do protestu przyłączyły się kolejno wszystkie trzy zmiany.

- Ludzie  zatrudniani są na umowach śmieciowych, zarabiają po 1400 zł na rękę. Ostatnio zwolniono około 50 osób. Chcemy, żeby wszyscy zarabiali jednakowo, by byli pod jedną hutą. Hutą Batory - mówił jeden ze strajkujących. Hutnicy od początku mieli świadomość, jakie mogą być konsekwencje „dzikiego” strajku: - Dbamy o zakład, nam dobrze się tutaj pracuje. Zarząd jednak kompletnie o nas nie dba. Strajk jest nielegalny dlatego spodziewamy się każdej kary, nawet zwolnień. My, nasze rodziny jesteśmy już tak zdesperowani, że nie mamy nic do stracenia – mówili.

Strajkujący nie tylko wykazali się solidarnością i determinacją, przystępując masowo do protestu pomimo grożących zwolnień. Wysunęli również daleko idące postulaty: odstąpienia od zwolnień grupowych, wycofania wypowiedzeń pracowników Huty Batory, przywrócenia układu zbiorowego pracy, likwidacji umów śmieciowych oraz przyjęcia wszystkich pracowników pod Hutę Batory i wypłatę funduszu socjalnego z okazji zbliżających się świąt.

Widać więc, że pracownicy nie zaakceptowali umów śmieciowych – dzielenia przez pracodawcę ludzi, wykonujących tę samą robotę, na „lepszych” i „gorszych” – ale domagali się równego i sprawiedliwego traktowania wszystkich pracowników. Ich postawa wzbudza tym większy podziw, gdy porównamy ją z często stosowaną taktyką zbiurokratyzowanych związków zawodowych: zgadzaniem się na zwolnienie pracowników tymczasowych w zamian za „gwarancje” zatrudnienia dla etatowych, walką o podwyżki tylko dla stałych pracowników, itp. Hutnicy z „Batorego” wystąpili jasno przeciwko wprowadzanym przez kapitalistów podziałom wśród klasy robotniczej. Ich postulaty – likwidacji umów śmieciowych i przyjęcia wszystkich pracowników pod jeden zakład – powinny stać się wzorem dla pracowników setek zakładów w całym kraju, znajdujących się w takiej samej sytuacji. Zaraza umów śmieciowych ogarnęła dziś już wszystkie branże i wszystkie regiony kraju – na różne rodzaje umów krótkoterminowych czy pozakodeksowych pracuje dziś nawet 28 proc. wszystkich pracowników w Polsce. Walka z umowami śmieciowymi – które nie tylko prowadzą do braku pewności zatrudnienia, pogorszenia pensji i warunków pracy, ale też uniemożliwiają pracownikom zrzeszanie się w związkach zawodowych, odbierając im możliwość walki o swoje prawa – jest dziś jednym z najważniejszych zadań dla ludzi pracy w Polsce. Tym bardziej więc przykład Huty Batory powinien być podjęty przez pracowników innych zakładów.
Represje wobec strajkujących i izolacja strajku

Szefowie firmy od początku przyjęli taktykę odmawiania negocjacji ze strajkującymi. Prezes Alchemii nie znalazł czasu nawet na rozmowę z prezydentem Chorzowa, który musiał przyznać, że „jedna ze stron tego konfliktu wyraźnie odmawia negocjacji w tej sprawie”. Tymczasem trzeciego dnia strajku pojawiły się informacje, że w czwartek nad ranem strajkujący mają zostać usunięci siłą z zakładu przez ochroniarzy. Do dzisiaj nie wiadomo, ile właściwie firm ochroniarskich zostało zaangażowanych przez Alchemię w celu pacyfikacji strajku – na pewno wiadomo o firmach z Bydgoszczy, Warszawy i woj. Łódzkiego. Ostatecznie ochroniarze odmówili jednak przeprowadzenia siłowej interwencji. Wpływ na to miała zarówno postawa samych hutników, którzy przygotowali się do obrony swojego zakładu, jak i wspierających ich mieszkańców miasta. Strajk od początku cieszył się poparciem mieszkańców Chorzowa. Okazywali je m.in. kibice „Ruchu”, ale też zwykli mieszkańcy, którzy przychodzili pod zakład solidaryzować się z hutnikami. Sytuację w mieście w czwartek rano opisywano nawet jako „pospolite ruszenie” w obronie strajkujących.

Załoga Huty otrzymała także wsparcie od związków zawodowych – zwłaszcza „Solidarności” i Wolnego Związku Zawodowego „Sierpień 80” (z tego ostatniego przyjechali m.in. górnicy z kopalni Budryk, którzy w 2008r. prowadzili słynny 46-dniowy strajk pod ziemią), które dostarczyły jedzenia, śpiworów i koców. Generalnie jednak działania związków zawodowych, chociaż słuszne, okazały się dalece niewystarczające i spóźnione. Oczywiste było, że jeżeli hutnicy z „Batorego” zostaną pozostawieni sami sobie, strajk wcześniej czy później się załamie – dlatego związki zawodowe powinny natychmiast rozpocząć starania o rozszerzenie protestu na inne zakłady Alchemii, rozpocząć protesty solidarnościowe w innych zakładach czy zorganizować pikiety pod siedzibą pracodawcy, by wywrzeć na niego presję. Tymczasem powołany przez „Solidarność” sztab protestacyjny zaczął się zastanawiać nad protestem pod warszawską siedzibą Alchemii, gdy było już po wszystkim!

Po czyjej stronie jest prawo?

Jak powiedział podczas strajku jeden z przedstawicieli władz, „strajk jest nielegalny i policja może być zmuszona do interwencji”. Tym samym ujawnił, do czego w kapitalistycznej Polsce służą policja i prawo – mają one chronić interesy prywatnych właścicieli przed pracownikami, upominającymi się o godne życie. Jak powiedział jeden z przedstawicieli strajkujących, Damian Łuczak:  „To prawo zostało jednak stworzone dla bogaczy. Nie dla nas”.

Całe polskie ustawodawstwo dotyczące sporów zbiorowych ma jak najbardziej utrudnić pracownikom prowadzenie strajków i chronić „święte prawo własności” kapitalisty, a nie prawa pracowników. Dlatego pracodawca ma możliwości przeciągania procedur sporu zbiorowego niemal w nieskończoność, dlatego też legalnych strajków Polsce prawie nie ma (7 strajków w ciągu trzech pierwszych miesięcy 2012r. – dla porównania, we Włoszech w ciągu zaledwie dwóch tygodni odbyło się 77 strajków). Przypomnijmy też, że nawet tam, gdzie pracownicy starają się zorganizować strajk zgodnie z wszelkimi wymogami prawnymi, sądy, wykazując się jawną stronniczością, stają często po stronie pracodawców (jak w spółce LOT AMS w marcu tego roku, gdzie sąd nakazał przerwanie strajku ze względu na to, że… może on przynieść straty firmie). Jednocześnie zaś przedstawiciele organizacji pracodawców wciąż domagają się ograniczenia prawa do strajku, np. poprzez sądową kontrolę legalności sporu zbiorowego, czy możliwości wprowadzenia lokautu. Wszystko to pokazuje, że we współczesnej Polsce robotników, walczących o godne warunki pracy, traktuje się po prostu jak kryminalistów, a prawo pisane jest pod dyktando wielkiego kapitału.

Ta sytuacja nie zmieni się, dopóki nie dojdzie do solidarnych i masowych wystąpień całej polskiej klasy robotniczej. Dziś zwolnieni z Huty Batory mówią, że nie żałują tego, co zrobili i zapowiadają dalszą walkę z umowami śmieciowymi: - Jesteśmy zrezygnowani ale i dumni z tego, co zrobiliśmy. Mieliśmy odwagę głośno o tym powiedzieć.

Czas, by za ich przykładem poszli robotnicy innych branż i zakładów – tylko zjednoczeni, ludzie pracy mogą pokonać rządy kapitału!

Strona o strajku w Hucie Batory: www.hutnicyzbatorego.pl

Ludzie czytają....

John Deere i rolnicze blokady

15-02-2024 / Kraj

Ostatnie protesty rolników budziły skojarzenia z czasami Andrzeja Leppera. To z pewnością największa mobilizacja rolników od czasów wejścia Polski do...

Oświadczenie w sprawie pobicia

07-02-2024 / Poznań

6 lutego około godziny 9.00 miał miejsce bezprecedensowy atak zatrudnionych przez Duda Development na jednego z uczestników naszego kolektywu, który...

PRZECIWKO WYCINCE LASÓW OCHRONNYCH POZNANIA

05-02-2024 / Poznań

Od kilku lat w polskich miastach , a szczególnie na ich obrzeżach pojawiają się protesty lokalnych społeczności i mieszkańców. Są...

Stop pato-deweloperce! Odwołać wiceprezydenta Gussa

20-03-2024 / Poznań

Poznańskie wydanie Gazety Wyborczej, piórem Piotra Żytnickiego, ujawniło coś, co wiemy od lat – poznański ratusz nie tylko ulega lobbingowi...