Niskobudżetowy, zrealizowany zaledwie w ciągu 16 dni zdjęciowych „Zupełnie inny weekend” to w pierwszej kolejności piękna i wzruszająca historia nietypowego przygodnego romansu, który ostatecznie, ku zaskoczeniu głównych bohaterów, okaże się być czymś więcej.
Dwóch młodych ludzi różni tak wiele – Glen, dumny, odrobinę zarozumiały i bezczelny zdeklarowany gej o artystycznej duszy i Russell, nieśmiały, wrażliwy i dobroduszny „chłopak z sąsiedztwa” (a dokładnie z czternastopiętrowego bloku, w którym sąsiedzi nie mają bladego pojęcia o jego seksualnej orientacji, o której sam niewiele mówi bo nie chce, bo się wstydzi...). Przez niespełna trzy dni energetyczny i zbuntowany Glen pomoże Russellowi zrozumieć siebie, nauczy go bycia dumnym z tego kim jest i z tego, że jest gejem. Okazuje się bowiem, że Russell w dzieciństwie został porzucony przez rodziców i nigdy nie miał okazji przejścia jednej z najważniejszych inicjacji tak istotnej dla osób nieheteroseksualnych, czyli ujawnienia się przed swoimi rodzicami, co jest w konsekwencji pierwszym krokiem dla tak zwanego publicznego „wyjścia w szafy”. Glen, umożliwi swojemu kochankowi symboliczne ujawnienie się przed psychologicznym autorytetem chłopaka, udając ojca Russella. Oczywiście, nie tylko fakt, iż Russell jest sierotą sprawił, iż uczuciowy młody mężczyzna nie mógł żyć w zgodzie z ustaloną tożsamością, której faktycznie się nie wypierał, np. najbliżsi znajomi wiedzą o tym, że jest gejem. Ważnym elementem zakłócającym radość z tego kim się na prawdę jest, jak pokazuje nie tylko film, ale rzecz jasna codzienne doświadczenie, jest społeczeństwo, w którym nie wypada przyznawać się do tak zwanych „zboczeń homoseksualnych”, w momencie gdy osoby heteroseksualne (głównie mężczyźni – w obrazie filmowym notabene pokazano to dość w seksistowski sposób) na każdym kroku przechwalają się swoimi seksualnymi igraszkami i to nie tylko w kuluarach.
Russell natomiast nie pozostanie wobec swojego nowopoznanego przyjaciela dłużny – przekona indywidualistę Glena, iż miłość i związki partnerskie (również małżeńskie) są ważne i warto o nie w życiu walczyć.
Twórca, Andrew Haigh, wypełnił, wydawać by się mogło bardzo proste w wyrazie dzieło, filozoficzną głębią oraz zabarwił autorski scenariusz wyraźną krytyką współczesnego społeczeństwa, które nadal, mimo wielu zmian moralno-obyczajowych, w wysokiej mierze bywa bardzo homofobiczne. Reżyser w błyskotliwy sposób skupia się na tych drobnych acz istotnych elementach rzeczywistości, które nadal wykazują powszechną niechęć do mówienia o, jak i tolerowania, mniejszości seksualnych (warto zwrócić na to uwagę, np. na scenę w metrze, kiedy Russell jedzie spotkać się z Glenem i jego przyjaciółmi w knajpie). Siłą obrazu są ciekawe, czasem nieostre, bliskie estetyce filmu dokumentalnego zdjęcia Urszuli Pontikos, ale przede wszystkim trafne obsadzenie głównych ról parą zdolnych aktorów – Toma Cullen'a (Russell) i Chrisa New'a (Glen). Dzięki tym czynnikom możemy oglądać przekonywający, szczery i zaangażowany film będący jednocześnie wyraźnym studium kryzysu tożsamości. Co ważne „Zupełnie inny weekend” operuje na tyle uniwersalnym językiem, że potrafi dotrzeć do każdej publiczności, nie tylko tej skupionej wokół kina LGBT.
Paul Brunik z magazynu „Film Comment” słusznie podsumował, iż „Weekend” wyróżnia się emocjonalną wnikliwością i wartościami artystycznymi. Traktuje, jak najbardziej, o kondycji ludzkiej. I już teraz zasługuje na miano najlepszego filmu tego roku.
Film otrzymał między innymi Główną Nagrodę Jury dla Najlepszego Filmu Zagranicznego na Outfest Los Angeles, Nagrodę Publiczności dla Najlepszego Filmu na Toronto Inside Out LGBT Film Festival i Główną Nagrodę Jury dla Najlepszego Filmu i Najlepszego Aktora na Nashville Film Festival.
Więcej na temat filmu TUTAJ.
Zupełnie inny weekend/Weekend, reż.i scen. Andrew Haigh, wyst. Tom Cullen, Chris New, Wielka Brytania, 2011.