
Na kogo głównie będą głosować Poznaniacy w wyborach na prezydenta miasta w zbliżających się wyborach samorządowych? W zasadzie, obojętnie kogo nie wybiorą, głos przypadnie Platformie Obywatelskiej. Okazuje się, że nikt bez bezpośredniego czy pośredniego namaszczenia PO w tych zawodach szansy nie ma: czy to będzie urzędujący prezydent Ryszard Grobelny, czy dotychczasowy przewodniczący rady Grzegorz Ganowicz, czy wreszcie przedstawiciel mieszczańskiej opozycji, Jacek Jaśkowiak ze Stowarzyszenia My-Poznaniacy. Ten ostatni kilka dni temu odebrał błogosławieństwo z rąk pani Marii Pasło-Wiśniewskiej, kontrkandydatki Ryszarda Grobelnego sprzed czterech lat z ramienia - jakżeby inaczej - PO. Zapomniałbym o kandydacie poznańskiej „lewicy” - Dariuszu Bachalskim, byłym pośle PO. Jak zatem nie wybierzemy, prezydentura pozostanie w rodzinie.
Co ciekawe My-Poznaniacy, którzy chętnego na to stanowisko zdawali się szukać ze świecą w ręku, doczekają się być może drugiego, obok wspomnianego Jacka Jaśkowiaka, kandydata na prezydenta - dotychczasowo aktywnego członka stowarzyszenia, Tadeusza Dziubę. Wystartuje on (co za odmiana!) z listy PiS. Jeżeli do tego dodamy, że twarz i duma My-Poznaniaków, ich wyborczy pełnomocnik, Adam Pawlik, zamierza wspierać Ryszarda Groblnego, doznamy pewnego jesiennego poczucia schizofrenii, będącego pokłosiem post-polityki uprawianej (pod hasałem różnorodności) przez Stowarzyszenie.
I pomyśleć, że kandydatem My-Poznaniaków na prezydenta mógł zostać naprawdę ktoś spoza rodziny – Lech Mergler. Z jego fryzurą, sposobem noszenia się, bardziej bezpośrednią niż radykalną retoryką, z jego poglądami politycznymi nt. gejów i jazdą na ostrym kole, mógłby być kandydatem naprawdę nietuzinkowym. Problem polega na tym, że poznańskie mieszczaństwo takiego lumpa i hippisa poprzeć nie chciało, a co zdumiewające, poprzeć go nie chciał także sam Lech Mergler.
Poznański kandydat na prezydenta, Czterogłowa Hydra, z której jedna jak wiadomo jest nieśmiertelna, spotkała się sama ze sobą w Gazecie Wyborczej, aby jako pierwszy przedwyborczy temat przedyskutować wyludnienie centrum miasta. Temat oczywiście dla mieszczańskiego zaplecza Hydry jak najbardziej pierwszoplanowy – nie utopione w błocie 700 mln. na stadion, nie brak budownictwa komunalnego, nie projekty wysiedlania najbiedniejszych rodzin do kontenerów, nie nawet budżet miasta na rok 2011, ale fakt, iż kamienicznicy, restauratorzy, hotelarze, sklepikarze, cały ten mieszczański elektorat, nie może dostatecznie nabić swoje kabzy i utuczyć się na tłumnie odwiedzających centrum klientach. Oto najważniejszy problem wyborczej debaty. Dlatego nową rolą Hydry będzie w przyszłości przyciągnąć do centrum więcej ludzi, tak jak to robią marketingowcy w centrach handlowych. Ale uwaga! Nie wszyscy do centrum będą mieć wstęp – wykluczyć trzeba żebractwo i przenieść na peryferie miasta biedotę wszelkiej maści. Musimy wreszcie poczuć się jak w Europie!
Michał Danielewski, redaktor Gazety Wyborczej, już się tak poczuł. Wyznał na łamach dziennika, w dniach rozpoczynającej się kampanii wyborczej, że jest dumny ze stadionu, dobrze że powstał i nie szkoda mu 700 mln. złotych na niego wydanych, gdyż wreszcie jest jak w Europie. No cóż, zapraszam redaktora Danielewskiego na ul. Średzką, gdzie mają – z braku pieniędzy na budowę mieszkań komunalnych – powstać socjalne kontenery. Niech tam, i z tą perspektywą, spróbuje się poczuć jak Europejczyk – gwarantuję, że to o wiele trudniejsze niż na koncercie Stinga.
Inny dziennikarz, tym razem jednej z poznańskich stacji telewizyjnych, miał stwierdzić w komentarzu do materiału, w którym nieśmiało pytano, czy 700 mln. złotych na stadion to aby nie za dużo, iż argumentowanie, że za te środki można by wybudować mieszkania komunalne, to demagogia. Demagogią natomiast nie jest robienie wielkiego halo z trzech meczów EURO 2012, które zostaną rozegrane na Bułgarskiej. To będą najdroższe mecze za jakie przyjdzie zapłacić statystycznemu Poznaniakowi – jeden kosztuje nas po 416 złotych, ale do kupienia są od UEFA tylko w pakiecie za 1250 zł. i to dla wszystkim członków rodziny. Plus koszt abonamentu telewizyjnego lub biletu wstępu, jeżeli ktoś by chciał te mecze faktycznie obejrzeć. Większość, szczególnie kobiet, w takim przypadku jednak by nie chciała, ale jakoś się je przekona, że nawet jak nie chcą, to chcą. Argumentem ma być zysk jaki ponoć wynika z rozreklamowania Grodu Przemysława. Dzięki EURO 2012 Poznań ma zaświecić na europejskim firmamencie jako gwiazda pierwszego rzędu. Ilu z was pamięta nazwy miejscowości w jakich rozgrywały się mistrzostwa Europy w Portugalii w 2004 roku, poza Lizboną? Zatem jeżeli to będzie sława, to raczej ulotna.
Nadzieje, że oto doczekaliśmy się wreszcie jakościowej zmiany w lokalnej polityce, spełzły na niczym. Stowarzyszenie My-Poznaniacy już u zarania swojego startu w wyborach lokalnych, przegrało politycznie, nawet jeżeli odniesie sukces wyborczy, a prawdopodobnie nie odniesie. Czekają nas kolejne lata niedemokratycznych, monopartyjnych, technokratycznych i zmaskulinizowanych rządów pod dyktatem Hydry. Nic z zapowiadanej przez Lecha Merglera i Kacpra Pobłockiego na łamach Le Monde Diplomatique „rewolucji miejskiej” się nie spełni. Tym razem to ona została pożarta przez swoje dzieci, zanim zdążyła się rozpocząć.