Bądźmy szczerzy – potrzebujemy obecnie obcinanych publicznych usług, choć nienawidzimy sposobu, w jaki nam się je dostarcza: podobnie jak zapomóg dla bezrobotnych. Usługi publiczne to też praca, na której polegamy, ale której nie chcemy wykonywać. Lecz prawdą jest też to, że są one elementem „płacy socjalnej”, która została wywalczona przez poprzednie pokolenia.
Poprzez „płacę socjalną” rozumiemy usługi i bezpośrednie opłaty dostarczane przez państwo, które umożliwiają nasze przetrwanie. Naszą płacą socjalną jest opieka zdrowotna, opieka nad dziećmi, zasiłki dla bezrobotnych, mieszkania socjalne. Płaca socjalna ma dwojaki charakter. W rękach państwa jest instrumentem wykorzystywanym do organizowania naszego życia i wytwarzania zdyscyplinowanych podmiotów. Ale jest to też metoda na zmniejszenie bezpośrednich kosztów naszej własnej materialnej reprodukcji. Płaca socjalna jest więc narzędziem używanym zarówno przez nas, jak i przez państwo. Jest to sposób zaspokajania istniejących w kapitalizmie potrzeb, które nie są i nie mogą być opłacane przez poszczególnych kapitalistów, np. potrzeby wyedukowanej czy zdrowej populacji. Mówiąc inaczej, są to społeczne koszty kapitalistycznej reprodukcji, opłacane poprzez wydatki państwowe. Jednak nasze potrzeby zaspokajane są w sposób, który nie należy do „nas”, ani nie został przez „nas” określony. Poprzez określanie tego, jakie są nasze potrzeby i problemy, tak jak i przez wskazywanie ich „rozwiązań”, państwo jest w stanie wyprodukować określony układ społecznych stosunków i podmiotów.
To poprzez te usługi i opłaty, bezpośrednie koszty reprodukcji nas samych zostają zredukowane (a nasze potrzeby do pewnego stopnia zaspokojone). Zamiast płacić z naszych zarobków „pełen” koszt opieki nad dziećmi, otrzymujemy dotacje lub mamy ją „za darmo”. Nie płacimy bezpośrednio za usługi zdrowotne, gdyż opłaca je z podatków Narodowy Fundusz Zdrowia (NHS). Nie odkładamy pieniędzy na okres bezrobocia, zamiast tego dostajemy zasiłek. Dopóki nasze potrzeby są rzeczywiste, tak samo rzeczywiste są nasze zyski. Poprzez ograniczanie związku pomiędzy płacą a naszą „jakością życia”, ograniczamy panowanie pieniędzy nad naszą pracą i przetrwaniem. Płaca socjalna powoduje, że nasza materialna reprodukcja jest niezależna od naszego dochodu, podważając przez to dyscyplinowanie nas za pomocą płacy.
Co ważne, płaca socjalna jest również sposobem „zapłaty dla nieopłacanych”. Płaca socjalna jest jednym ze sposobów redystrybucji dochodu, tak aby wynagrodzić te osoby, których (nieopłacana) praca jest fundamentalna i niezbędna do reprodukcji pracowników i ogólnie kapitalizmu. Głównym celem płacy socjalnej jest społeczna reprodukcja, która pociąga za sobą proces pracy, która w innym wypadku nie byłaby opłacana. Historycznie określa się tak „pracę kobiet”: opiekę nad dziećmi, nad starszymi, chorymi i niepełnosprawnymi, leczenie oraz usługi emocjonalne i psychologiczne, takie jak udzielanie porad i inne. W ciągu ostatnich 40 lat miała miejsce istotna zmiana tego, gdzie i jak zachodzi społeczna reprodukcja i kto ją wykonuje. Przykładowo, coraz więcej mężczyzn jest obecnie zaangażowanych w wychowanie dzieci i coraz więcej migrantów zatrudnianych jest do opieki nad starszymi. Choć prawdą jest, że praca ta jest wciąż zależna od płci oraz rasy, ważne by pamiętać, że zagadnienie społecznej reprodukcji nie jest bez wątpienia ani proste ani pozbawione sprzeczności.
To wszystko nie oznacza, że płaca socjalna przestaje być problematyczna. Oczywiście jest taka – w kapitalizmie relacja płacowa opiera się na wyzysku i alienacji, a różne rodzaje płacy socjalnej nie są wyjątkiem. Potrzebujemy tych usług, dlatego że nie mamy innego wyboru. Potrzeba ta wiąże się z podwójną wolnością, o której mówił Marks, pisząc o warunkach wstępnych dla pracy zarobkowej: mamy wolność sprzedawania naszej pracy oraz zostaliśmy „wyzwoleni” od zdolności reprodukowania nas samych w jakikolwiek inny sposób. W przeszłości walka o płacę socjalną miała tendencję do skupiania się na drugim aspekcie tej „wolności” – naszej zdolności, lub jej braku, do reprodukowania się poza stosunkiem płacowym. Stąd wynika sprzeczność tkwiąca w płacy socjalnej, bowiem nie jest ona taką samą płacą jak płaca zarobkowa. Samo jej istnienie podważa władzę i dyktat płacy zarobkowej. Mimo tego płaca socjalna funkcjonuje też jako forma kontroli i dyscyplinowania, oraz umożliwia istnienie płacy zarobkowej w takiej postaci, jaką ją znamy obecnie. Zatem, tak jak przy okazji pozostałych walk o wyższe płace, naszym ostatecznym celem musi być wykroczenie poza określoną relację płacową i zbudowanie nowych relacji społecznych. Ale nie możemy tego zrobić poprzez wycofanie się i stworzenie naszych małych utopii. Nie tylko dlatego, że ani trochę nie zbliżyłoby nas to do niezbędnej transformacji świata, w którym żyjemy, ale też dlatego, że płaca socjalna reprezentuje realną walkę oraz to, co możemy wygrać. Musimy być „w, przeciwko i poza” 2 płacą socjalną.
Sytuacja w Hackney
Jak na ironię, atak na przedszkola w Hackney ma miejsce nie z powodu budżetu uchwalanego przez Partię Demokratyczną, ale dlatego, że Learning Trust – prywatna firma, która kontroluje fundusze przeznaczane na opiekę nad dziećmi w Hackney – arbitralnie obcięła wydatki w kwietniu 2010 r. Przyjaciele Przedszkoli w Hackney (Friends of Hackney Nurseries, FHN) – koalicja pracownic przedszkoli, rodziców i działaczy lokalnych, której jesteśmy członkami – walczy z pewnymi sukcesami o wstrzymanie tych cięć.
Learning Trust w Hackney – pierwsza brytyjska firma prywatna nie nastawiona na zysk, która miała przejąć odpowiedzialność za dostarczanie usług edukacyjnych dla całej gminy – narzuciła cięcia w wysokości ponad 50 000 ? dla przedszkoli otrzymujących dotacje (commissioning grants). Dotacje te są przeznaczane dla instytucji opieki nad dziećmi osób najuboższych. Do tej pory były one wypłacone jedynie dla 13 społecznych przedszkoli, które jeszcze funkcjonują w londyńskiej dzielnicy. W sumie w Hackney działa 68 instytucji opieki nad dziećmi, wliczając centra dla dzieci prowadzone przez władze miejskie, przedszkola społeczne (niedochodowe przedszkola prowadzone przez rodziców i pracowników) oraz przedszkola prywatne (które stanowią połowę ogólnej liczby placówek opiekuńczych). W rezultacie masowych cięć dotacji oraz innych źródeł finansowania, wiele lokalnych przedszkoli redukuje zarówno liczbę pracowników, jak i miejsc dla dzieci. Niektórym nawet grozi z tego powodu likwidacja.
Zarówno rada miasta jak i Learning Trust po tym, jak strona społeczna zaczęła wywierać na nich silną presję, stwierdziły, że całkowita suma pieniędzy dla niskodochodowych rodzin z Hackney nie została zmniejszona, lecz jedynie inaczej rozdystrybuowana. Nie przedstawili na to żadnych dowodów, a ich manewry wskazują na coś zupełnie innego – na niekompetencję oraz powolną acz stałą strategię prywatyzacji.
Kiedy po raz pierwszy przekazano przedszkolom informację o obniżkach kosztów (miesiąc przed ich wprowadzeniem), grupa „Przyjaciele Przedszkoli w Hackney” szybko odbudowała się po 10 latach braku aktywności i natychmiast zaczęła współpracować z rodzicami i przedszkolami w celu wywarcia presji na radę i Learning Trust, aby powstrzymać cięcia. Wszystko to miało miejsce krótko przed tegorocznymi wyborami powszechnymi, dzięki czemu publiczne oskarżanie stało się wyjątkowo skuteczną taktyką. Burmistrz Hackney, Jules Pipe, natychmiast potępił zachowanie Learning Trust i zaczął ubiegać się o spotkanie z kilkoma przedszkolankami, które publicznie wyrażały swój sprzeciw wobec redukcji kosztów. Mimo publicznego oświadczenia, że pieniądze nie zostały obcięte lecz inaczej rozdzielone, Learning Trust ostatecznie zmniejszył cięcia o połowę głównie dzięki temu, co nazwali „funduszem amortyzacyjnym” – jednorazowej dotacji przeznaczonej dla przedszkoli, które dotknęły cięcia. Strona społeczna nie została poinformowana, gdzie znaleziono dodatkowe pieniądze.
Po tym zamieszaniu było jeszcze ciekawiej. Zwoływano spotkania między pracownicami przedszkoli a Learning Trust i odwoływano je bez wyjaśnień. Do różnych przedszkoli, najwyraźniej wybranych losowo, wysyłano listy przedstawiające różne wersje wydarzeń. Learning Trust zaczął kontaktować się ze społecznymi przedszkolami, by zaoferować im pomoc w wykończeniu ich konkurentów. W trakcie tych tygodni nieporozumień i dezinformacji Learning Trust ogłosił, że dotacje będą odtąd dostępne dla wszystkich przedszkoli w Hackney, ponownie zmniejszając przez to kwotę dostępną dla przedszkoli społecznych (ze względu na argument zwiększonej konkurencji z przedszkolami prywatnymi). Ostatecznie Learning Trust zdecydował się w lipcu 2011 r. obciąć kolejne źródło zasilania przedszkoli. Zgodnie z nowymi zasadami funduszu dofinansowującego 15 godzin darmowej opieki nad 3- i 4-letnimi dziećmi, wszystkie przedszkola otrzymają pomniejszone dotacje w porównaniu z poprzednimi latami. Co więcej, organiczno fundusz dla dzieci wymagających specjalnej opieki.
Co to wszystko oznacza? Wygląda na to, że redystrybucja funduszy od przedszkoli społecznych do prywatnych jest częścią ostatniego etapu prywatyzacji usług opieki nad dziećmi. W ciągu ostatnich 20 lat ogólna pula pieniędzy przekazywana przedszkolom społecznym stopniowo malała. W tym samym czasie miał miejsce rozkwit prywatnych przedszkoli w Hackney, których jeszcze 15 lat temu nie było wcale. Obecnie blisko połowa miejsc opieki nad dziećmi dostarczana jest przez prywatne podmioty. Prywatyzacja ta ma miejsce w sytuacji, gdy dotacje państwowe są coraz mniejsze, co uwidacznia nie tylko proces prywatyzacji, ale też urynkowienia tych usług.
O kampanii „Przyjaciele Przedszkoli w Hackney”
Grupa prowadząca kampanię reaktywowała się tuż przed brytyjskimi wyborami krajowymi oraz lokalnym w maju 2010. W związku z tym, w pierwszym spotkaniu uczestniczyło ponad 30 osób, z których wielu było związanych z lokalnymi partiami politycznymi i chciało dołączyć do kampanii społecznej, z którą można byłoby kojarzyć ich i ich „wsparcie”. Jednak kilka miesięcy później w spotkaniach kampanii brało udział już tylko około ośmiu głównych działaczy/działaczek: rodziców, działaczek feministycznych, pracowników/pracownic przedszkoli oraz osób pełniących w nich funkcje kierownicze (tych ostatnich było więcej niż regularnie uczestniczących pracowników).
Od samego początku grupa miała problem zarówno z obraniem wyraźnego kierunku jak i utrzymaniem stałej liczby członków. Niezdolność do określenia tego, co faktycznie dzieje się w sektorze opieki nad dziećmi w Hackney, była spowodowana zarówno przez złożoność finansowania opieki nad dziećmi, jak i ze względu na trudności w zebraniu wystarczającej ilości informacji od przedszkoli, których pracownicy byli zapracowani oraz niepewni swoich źródeł utrzymania. Ze względu na trudności w ustaleniu, co się dzieje, trudno było wyznaczyć jasne cele. Jako że wielu z nas nie było wcześniej zaznajomionych z tematem opieki nad dziećmi ani nie miało zaplecza w obrębie istniejących struktur, tworzenie wspólnych wizji dla alternatywnych form opieki nad dziećmi było trudne, szczególnie dlatego, że spędzaliśmy większość czasu dowiadując się, jak wygląda rzeczywistość, zamiast dyskutować o tym, jakiej opieki nad dziećmi w Hackney chcemy.
Można powiedzieć, że brak jasnej wizji spowodował, że grupa traciła członków i dynamikę. Choć nie była to jedyna przeszkoda. Czas jest największą blokadą utrudniającą mobilizację rodziców, pracowników i kierowników przedszkoli społecznych. Nikt nie ma czasu na spotkania po pracy lub w weekendy. Przepracowani rodzice i pracownicy/e przedszkola mają mało czasu na cokolwiek więcej poza opieką i pracą (lub pracą opiekuńczą). Część z nas odczuwała presję braku czasu podczas kampanii, co dało się zauważyć w podejmowanych przez nas działaniach. Ze względu na brak wyraźnego kierunku, ograniczoną liczbę osób i braku czasu, kampania wykorzystywała głównie tradycyjną metodę lobbingu, a nie oddolnego organizowania się – pomimo tego, że wielu członków koalicji wyraźnie preferowałoby to ostatnie. Metoda lobbingu doprowadziła do wielu szybkich sukcesów, ale też do skupienia się na wciąganiu urzędników i radnych, stąd zabrakło czasu na inną działalność.
Jedno z nierozwiązanych napięć panujących w grupie wynikało z decyzji współpracy z kierownikami z przedszkoli społecznych. Niektórzy członkowie grupy uważali, że zarząd to zarząd, a współpraca z nimi to kompromis. Odzwierciedla to szerszą tendencję na lewicy do postrzegania kierowników jako osób nie należących do „klasy pracującej”. Jednak w neoliberalizmie takie proste podziały coraz bardziej się zamazują, jako że w ciągu ostatnich 30 lat obserwujemy, że obowiązki kierownicze są rozkładane na pracowników – począwszy od brygadzistów na najniższym poziomie i kierowników zespołowych, aż po rozrost kierownictwa średniego szczebla – wyższy i średni szczebel kierownictwa stanowią tylko 15 proc. siły roboczej w Wielkiej Brytanii. Radykalna polityka lewicowa musi pogodzić się z rzeczywistością codziennych stosunków pracy w Anglii, w której wielu pracowników posiada co najmniej kilka obowiązków kierowniczych. Zarządzanie – jako ogólny model stosunków społecznych – jest rozpraszane w całym ciele proletariatu i nie jest tylko czymś zewnętrznym wobec niego, lecz wpisanym w konstrukcję neoliberalnego podmiotu. To rozpowszechnienie kierowniczej etyki i ideałów samo w sobie blokuje wytworzenie innych, kolektywnych stosunków społecznych i stało się realnym kontekstem dla naszej kampanii, łącznie z tym, że podstawą naszych wielu wspólnych działań stały się priorytety kierownictwa.
Najwyraźniej wyłączenie wszystkich ludzi posiadających pewnego rodzaju obowiązki kierownicze nie jest rozwiązaniem, zwłaszcza podczas kampanii na rzecz przedszkoli społecznych, w której różnica między kierownictwem a pracownikiem jest często niewielka, a czasami niezauważalna. W każdym razie w różnych kontekstach zawiązują się różne sojusze. Oczywiście wyraźniejsze rozróżnienie pomiędzy kierownictwem a pracownikami musiałoby zostać dokonane jeśli w kampanię zaangażowaliby się pracownicy przedszkoli chcący zorganizować się w związek zawodowy. Jednak w przypadku kampanii społecznej mającej na celu walkę z cięciami budżetowymi i z neoliberalną restrukturyzacją sektora opieki nad dziećmi, współpraca z zarówno pracownikami dotkniętych przedszkoli jak i kierownikami, w placówkach kontrolowanych i prowadzonych przez społeczności, nie tylko jest strategią, ale koniecznością. Posiadanie i dążenie do czystej polityki pomija realny nieład i sprzeczności, tak często obecne w koalicjach, doświadczeniach i alternatywnych sposobach reprodukcji społecznej.
O co chodzi w prywatyzacji opieki nad dziećmi?
Można się spierać, tak jak to robi wiele radych z Hackney, że nie ma znaczenia, czy opieka nad dziećmi dostarczana jest przez radę, centra społeczne czy przez prywatny biznes. Czy więc jest tak, że dopóki ogólna liczba miejsc w przedszkolach w Hackney nie została pomniejszona, nie ma tak naprawdę znaczenia, kto jej dostarcza?
Otóż ma. Argumenty można podsumować następująco. Usługa dostarczana zgodnie z logiką rynku prowadzi do obniżania kosztów (a przez to jej jakości), redukcji liczby pracowników i pogorszenia warunków zatrudnienia do absolutnego minimum (zmniejszenie zarobków i ponownie pogorszenie jakości opieki), zwiększenia kosztów dla odbiorcy usługi (tzn. wzrostu opłat) i zaprzestania prowadzeniu usług w tej okolicy, gdzie nie jest to dochodowe (co tworzy system, w którym dostępność do usługi i jej jakość bezpośrednio zależy od tego, ile zarabiasz). Pozostaje jeszcze kwestia przekazywania publicznych funduszy (poprzez dotacje) dla biznesu nastawionego na zysk. Każdy z tych powodów wystarczy, by odrzucić prywatyzację społecznych lub publicznych usług.
Jako alternatywę do rynku często przedstawia się państwo. Jednak usługi dostarczane przez państwo są również niezwykle problematyczne. Zapewnia się nam pomoc, której potrzebujemy, jednak w zamian za posłuszeństwo czy zależność. Nic dziwnego, że prowadzone przez państwo placówki są tak niepopularne, a większość mieszkańców Wielkiej Brytanii preferuje cięcia budżetowe nad wzrost podatków. Mimo że dostępne nam usługi zawdzięczamy presji, jaką jesteśmy w stanie wywierać jako walczące ruchy społeczne, presja ta została skierowana w stronę tworzenia usług, które kierują się logiką państwa i realizują potrzeby kapitalizmu. W naszej konfrontacji z kapitałem chodzi o odrzucanie pracy zarobkowej i form, jaką ta praca przybiera. Ale w naszej walce z państwem chodzi o pełny wpływ nad naszym życiem, a zwłaszcza zarządzaniem naszą własną materialną reprodukcją.
Cięcia w usługach nie doprowadzą do kresu nadzoru państwa nad naszym życiem, ale do jego rekonfiguracji. Wraz z przekształceniem przedszkoli prowadzonych przez społeczności w przedszkola państwowe lub prywatne tracimy coś istotnego – kontrolę. Przedszkola społeczne są jedyną formą opieki, nad którą rodzice (i do pewnego stopnia pracownicy) mają rzeczywistą kontrolę. Zarządzane są przez komitety złożone z rodziców i pracowników, a rodzice są zachęcani do zaangażowania się na poziomie organizacyjnym oraz w procesy podejmowania decyzji. Natomiast przedszkola gminne są zarządzane przez kadrę wybraną przez radę miasta/gminy, a przedszkola prywatne mogą „włączać” rodziców, ale zazwyczaj robią to po to, by zmniejszyć koszty. Prywatyzacja podważa jeden z najistotniejszych owoców walk z lat 60. i 70. – są nimi usługi społeczne, którymi zarządzamy sami w celu naszej materialnej reprodukcji, ale które są finansowane ze środków, którymi dysponuje państwo. To dlatego tak ważne jest powolne ograniczanie funduszy i niedawny atak na przedszkola społeczne. Są one ostatnimi instytucjami opieki nad dziećmi w Hackney, nad którymi mamy kontrolę.
Prywatyzacja odgrywa jeszcze inną ważną rolę oprócz przekierowania środków publicznych do firm prywatnych i likwidacji publicznej lub społecznej kontroli nad usługami. Prywatyzacja jest również rządowym projektem stworzenia nowego podmiotu społecznego: racjonalnej, opartej na zasadach rynkowych, neoliberalnej jednostki. Prywatyzacja społecznych usług wprowadza działalność rynkową i logikę zysku do obszarów życia społecznego, które wcześniej skonstruowane były inaczej. Co ważne, celem jest nie tylko wyciśnięcie zysku z tego, co kiedyś było publiczną usługą, ale zmiana sposobu współdziałania oraz oczekiwań wobec państwa. W tym kontekście prywatyzację przedszkoli można postrzegać jako próbę stworzenia modelu, w którym rodzice będą racjonalnymi „podmiotami na rynku”. Mama i tata jako przedsiębiorcy, którzy ważą swoje możliwości, obliczają, jak najlepiej osiągnąć upragniony wynik i działają indywidualnie, by osiągnąć ten cel. Końcowym rezultatem projektu „urynkowienia” jest stworzenie podmiotu społecznego, który jest oceniany (i ocenia) ze względu na zdolność do zaspokojenia własnych potrzeb (poprzez bezpośrednie płacenie za nie lub zapewnienie ich na własną rękę) i realizacji własnych ambicji i aspiracji. Prywatyzacja z pewnością nie jest tylko mechanizmem wytwarzającym neoliberalny podmiot – jest to też proces, który ma bezpośredni skutek reorganizacji materialnych warunków naszej reprodukcji i tworzenia miar produktywności, rentowności i efektywności.
Poza laboratorium
Hackney zawsze było pewnego rodzaju laboratorium dla Partii Pracy, a Learning Trust jest tego najlepszym przykładem. Ale cięcia mają miejsce nie tylko w Hackney. W całej Wielkiej Brytanii na poziomie gminnym, ale i też na uniwersytetach, opieka nad dziećmi zmaga się ze zmniejszonymi dotacjami i dalszymi cięciami. Co najmniej dwadzieścia uniwersytetów obniżyło koszty usług opiekuńczych nad dziećmi, wiele innych lokalnych władz redukuje świadczenia, rosną czynsze, a rząd centralny szuka sposobów na cięcie źródeł funduszy. Co więcej, rząd ogranicza dodatkowe zasiłki, w tym dodatki na dziecko, jak i fundusze np. na budowę nowych budynków czy placów zabaw.
Jak wskazywali już inni, różnica między Partią Pracy a Partią Demokratyczną jest tylko różnicą skali. Jest jasne, że gdyby Partia Pracy wygrała wybory, również zabrałaby się za cięcie płacy socjalnej. W rzeczywistości cięcia w Hackney były ogłoszone przed jakimikolwiek cięciami rządowymi i mają miejsce w ramach szerszej tendencji historycznej – neoliberalizmu. Oczywiście należy powstrzymać je i przywrócić w krótkim czasie odpowiednie fundusze. W dłuższej perspektywie musi odbyć się debata na poziomie lokalnym i ogólnokrajowym na temat tego, jakiej chcemy opieki dla naszych dzieci. Musi ona wykraczać poza logikę rynku oraz jedynie umożliwianie kobietom masowego powrotu na rynek pracy. Zanim rozpoczniemy tę debatę musimy zrozumieć, dlaczego cięcia te mają miejsce teraz i co one oznaczają.
Projekt neoliberalny rozwinął się wzdłuż dwóch osi w bogatych krajach, takich jak Wielka Brytania – zamrażając lub obniżając płace oraz wprowadzając rynek jako podstawę wszystkich relacji społecznych. Jednak różnica między obecnymi cięciami w Wielkiej Brytanii, a tymi wprowadzonymi we wcześniejszych fazach neoliberalizmu, zarówno tutaj jak i gdzie indziej, jest dwojaka. Po pierwsze, kapitalizm nie musi w Wielkiej Brytanii poszerzać szeregów siły roboczej przynajmniej dopóki płace są drastycznie obniżane – jak już to ogólna liczba osób zdolnych do pracy zarobkowej musi zostać zmniejszona, aby zagwarantować, że liczba bezrobotnych nie wzrośnie nadmiernie i że całe pokolenie pracowników nie będzie stracone. Po drugie, należy zapobiec kryzysowi reprodukcji klasy pracującej (wyraża to pragnienie Camerona by „naprawić Złamaną Brytanię”). Rząd musi znaleźć sposób na zmniejszenie wydatków państwowych przeznaczanych na płacę socjalną, bez znaczącego podważenia ciągłości opieki i ciągłej reprodukcji klasy pracującej.
Post-feministyczny dyskurs wolnorynkowych, liberalnych feministek oraz deklaracje na temat przedsiębiorczych i pełnych aspiracji obywateli ze strony wszystkich głównych partii politycznych odgrywają w trakcie kryzysu finansowego centralną rolę jako ideologiczna siła organizacyjna. To poprzez dyskurs „wyboru” kobiety zachęcane są do porzucenia pracy zarobkowej i powrotu do domu, albo do równoczesnego podejmowania „dwóch zmian” (której wykonywanie jest zależne od płci): czyli nieodpłatnej pracy w domu i pracy zarobkowej poza domem. To właśnie dzięki retoryce „wyboru” rodzicielstwo postrzegane jest jako coś, co wybierają racjonalne jednostki i przez to stają się moralnie (i finansowo) odpowiedzialne, nie powinny więc spodziewać się „pomocy” ze strony państwa i innych „podatników”. Powrót do domu proponowany jest nie tylko kobietom, ale też mężczyznom – jednak tylko wtedy, gdy ich partnerki zarabiają więcej niż oni. Pogląd, że życiowe decyzje są racjonalnymi wyborami podejmowanymi po analizie kosztów i strat przebija się w aktualnie obowiązujących odpowiedziach na niedostatek opieki, na różnicę między płacą kobiet a mężczyzn, jak i zawsze obecne pragnienie wycofania się z pracy zarobkowej.
To dzięki dyskursowi „wyboru” państwo może wycofać fundusze na usługi opiekuńcze nie zagrażając społecznej reprodukcji czy nie prowokując konfrontacji. Sednem dyskursu post-feministycznego jest wybór miłości, rodziny i społeczności nad pieniądze i karierę. Ten „wybór” ma miejsce w kontekście masowego bezrobocia i politycznych ataków na kobiety. Od utraty pracy (kobiety stanowią 65 proc. wszystkich pracowników publicznych) po cięcia emerytur i zasiłków, od programów skierowanych przeciwko przemocy domowej po budowę placów zabaw – celem są kobiety, a zwłaszcza te opiekujące się dziećmi. Zatem „racjonalny wybór” ostatecznie nie jest wcale wyborem, ale koniecznością powrotu do domu w celu wykonywania nieodpłatnej pracy reprodukcyjnej. Ten racjonalny wybór służy również do zmobilizowania osób starszych, których emerytury i świadczenia są pod ostrzałem. Gdy rodziny nie są w stanie pozwolić sobie na to, by jeden z rodziców pozostał w domu i w pełnym wymiarze godzin opiekował się dziećmi, pierwszą opcją, na którą decyduje się większość rodziców w Wielkiej Brytanii to zwrócenie się o pomoc do swoich rodziców, zanim zdecydują się na płatną opiekę.
Celem Partii Demokratycznej jest ograniczenie wydatków rządowych, by zredukować płacę socjalną i ponownie wycofać społeczną reprodukcję do sfery nieopłacanej. Jest to też próba zmiany historycznych oczekiwań – wcale nie powrotu do lat 50., ale wytworzenia nowej woluntarystycznej moralności, która ma tę samą funkcję: ponownego ulokowania ludzi (przede wszystkim kobiet) z powrotem w domu w celu wykonywania darmowej pracy. Racjonalny wybór powrotu do domu zasadniczo gorzej opłacanych kobiet i wykonywanie przez nie pracy nieodpłatnej umacnia również tradycyjne relacje płciowe w ramach neoliberalnej logiki racjonalnego wyboru. Przyspiesza rozwój dwusegementowej gospodarki zachodzący od ostatnich 30 lat – z mniejszością dobrze opłacanych profesjonalistów na jednym końcu (i jeszcze mniejszą grupą bardzo bogatych ponad nimi) oraz większością zmagającą się z niskimi dochodami na drugim.
Będąc w, przeciwko i poza płacą socjalną
Pośród żądań opieki nad dziećmi stawianymi w latach 60. i 70. znajdowało się żądanie powołania przedszkoli prowadzonych i kontrolowanych przez społeczności. Feministki walczące o kwestie opieki nad dziećmi i prowadzące kampanie na rzecz przedszkoli pod społeczną kontrolą, wygrywały z różnym skutkiem. Oczywiście z tego typu przedszkolami też wiążą się pewne problemy. Tak jak większość pracy związanej z dostarczeniem społecznych usług, opiekowanie się dziećmi jest wymagające, źle opłacane i uznawane za mało wartościowe. Powołując się na ludzką zdolność do troski i miłości, skłania się często ludzi do akceptacji warunków, które w innych okolicznościach by odrzucili. Logika instytucji opiekuńczych dla dzieci daje kobietom wolny czas tylko po to, by przeznaczały go na pracę zarobkową. Rozpoczynając poszukiwania dróg wyjścia z obecnego kryzysu, musimy powrócić do pytań o to, jakiej reprodukcji chcemy.
Dla kampanii o przedszkola w Hackney będzie oznaczać to wzmocnienie sektora przedszkoli społecznych. Mimo że będzie to jak płynięcie pod neoliberalny prąd, należy nie tylko obronić te przedszkola, ale też je poszerzyć, a państwo musi pokrywać ich koszty. Zadaniem dla różnych ruchów społecznych poza Hackney zaangażowanych w opór przeciwko okrojonemu budżetowi wprowadzanemu przez Partię Demokratyczną, będzie zorganizowanie się i mobilizacja wokół nie tylko kwestii opieki nad dziećmi, ale także szerzej – wokół płacy socjalnej. Obecny brakuje zorganizowanego ruchu feministycznego, brakuje zaangażowania lewicowych grup i ruchów społecznych w kwestię opieki nad dziećmi, co oznacza, że zadanie to nigdy nie było bardziej naglące.
Kwestia pracy – płatnej i nieopłacanej, jej warunków, jak i wynagrodzenia za nią – musi być w samym centrum naszej uwagi. Ale musi mieć to miejsce na ogólnym poziomie, wraz z debatą o dostarczaniu wszystkich innych usług społecznych, i nie można pozwolić, by polegała ona na przerzucaniu zasobów od jednej grupy pracowników do drugiej. Musimy wyartykułować to żądanie w ramach szerszej debaty o opiece – czym ona jest, gdzie się zaczyna i kto ją wykonuje. To w ramach tej debaty można zadać jeszcze raz pytanie o płacę socjalną jako punkt wyjścia – jako płaca za nieopłacaną pracę reprodukcyjną.
Centralna dla naszych zmagań na polu społecznej reprodukcji jest konieczność powrotu do problemu czasu pracy – płatnego oraz nieopłacanego. Nie możemy pozwolić, aby nasza reprodukcja zależała od tego, jak dużo czasu nam pozostaje po wykonaniu pracy zarobkowej. Przeciwnie, musimy skrócić czas poświęcony pracy zarobkowej. Jeśli reprodukcja będzie w centrum naszej walki, to być może nie będzie się ona toczyć o odmowę pracy zarobkowej, lecz o skrócenie dnia pracy tak, abyśmy dysponowali niezbędnym czasem niezbędnym do udziału w naszej zbiorowej reprodukcji społecznej.
Mówiąc bardziej ogólnie, kampania przeciwko cięciom musi pilnie odnieść się do kwestii naszej materialnej reprodukcji i uznać żądanie kontroli nad nią za najważniejsze. Tutaj, jak na ironię, retoryka premiera Davida Camerona dotycząca mutualizmu może zostać wykorzystana taktycznie. Wychodząc od budowania sojuszy między pracownikami i odbiorcami usług opiekuńczych, będziemy mieli szansę na stworzenie konstruktywnej siły społecznej zdolnej do odrzucenia cięć oraz współzarządzania i wspólnego kontrolowania usług publicznych. Poprzez zmuszenie państwa do dalszego finansowania naszej materialnej reprodukcji i wykorzystanie retoryki władzy do zdobycia w tym samym czasie większej kontroli, możemy spróbować przekształcić ten kryzys w kryzys kapitalizmu i państwa – a nie kryzys nas samych.
/tłumaczenie: A.M./
Zapraszqamy na spotkaniem, które odbędzie się 26 maja w Poznaniu, pod tytułem "Feministyczny Kontratak z Londynu - kobiety i kryzys na wyspie" zobacz więcej
Więcej na temat kampanii w obronie przedszkoli i żłobków w Hackney:
www.friendsofhackneynurseries.wordpress.com
Skrócona wersja tekst została opublikowana w 17. numerze pisma The Commune pod tytułem „The ‘social wage’ and the Hackney nurseries campaign”.
Strona internetowa pisma: www.thecommune.co.uk
1 W Wielkiej Brytanii nie istnieje podział na żłobki i przedszkola. Istnieje jeden rodzaj instytucji opiekuńczych, dostępny dla dzieci od 6 tygodni do 4 lat. Starsze dzieci zaczynają uczęszczać do szkółki (polskim odpowiednikiem byłaby tzw. „zerówka”), a później do szkoły podstawowej. Pamiętając o tym rozróżnieniu, dla ułatwienia w całym tekście (poza tytułem), decydujemy używać się jedynie słowa „przedszkole” zamiast każdorazowo powtarzać „przedszkola i żłobki” (przyp. tłum.).
2 Zwrot „być w, przeciwko i poza płacą socjalną” jest inspirowany, jak tłumaczą autorzy, tekstem Johna Holloway'a na temat walk pracowników zatrudnionych przez państwo, których długofalowym celem wcale nie było jego ulepszenie, ale zniesienie. Stąd byli oni „w” państwie, ale i „przeciwko” niemu. Natomiast Loren Goldner odnosił się do znaczenia bycia „poza” płacą, co znaczyło dla niego to, że oprócz sprzeciwu wobec systemowego wyzysku należy również tworzyć sieci solidarności i współpracy poza systemem/państwem. Analogicznie, bycie „w, przeciwko i poza” płacą socjalną oznacza walkę osób, które korzystają z usług opiekuńczych ze strony państwa, ale ich stosunek do niego jest antagonistyczny, w związku z tym długofalowo preferowałyby budowanie instytucji opieki poza państwem, niezależnie od jego kontroli (przyp. tłum.).