Turnicki Park Narodowy – ciągle jeszcze go nie ma, ale w końcu musi powstać!
Turnicki Park Narodowy – ciągle jeszcze go nie ma, ale w końcu musi powstać!

Turnicki Park Narodowy – ciągle jeszcze go nie ma, ale w końcu musi powstać!

  • Sivy
  • niedziela, 16 lipiec 2023
O jaki las tu chodzi? O pozostałości reliktowej Puszczy Karpackiej, której istnienie Lasy Państwowe negują, choć w starych broszurach i kalendarzach same używały tej nazwy.

Kto słyszał o Turnickim Parku Narodowym? Nieliczni. Kto umiałby choć w przybliżeniu umiejscowić go na mapie? Takich jeszcze mniej. Zawsze się zastanawiam, ilu zapytanych przechodniów w ogóle skojarzyłoby tę nazwę. Powszechnie rozpoznawana jest tylko wśród przyrodników oraz tych, którym nie w smak ochrona przyrody, czyli leśników. Od kilku lat, od kiedy temat powołania tego parku przeżywa swój renesans i jest podgrzewany przez aktywistów, sytuacja się poprawiła. Hasła typu „turnicki’ czy „Puszcza Karpacka” pojawiają się od czasu do czasu nawet w głównych mediach krajowych oraz zagranicznych, co jeszcze kilka lat temu było niespełnionym życzeniem ekoaktywistów, a także pracowników NGO.

 

Jeśli się nie mylę, to trochę lepiej z rozpoznawalnością tego hasła jest wśród tzw. wolnościowców. W szeroko rozumianych środowiskach wolnościowych coś, co ma w nazwie „narodowy” raczej rzadko cieszy się uznaniem. Wyjątkiem są parki narodowe. Wprawdzie bez przyrody zginiemy wszyscy, niezależnie od poglądów politycznych, ale to raczej ci, którym bliżej jest do lewicy starają się chronić naturę albo przynajmniej dostrzegają taką potrzebę. Dlatego właśnie odsetek tych, którzy słyszeli o Turnickim jest znacznie większy wśród wszelakich nienormatywnych osób.

Walka trwa od dawna

Napisałem o renesansie batalii o Turnicki Park Narodowy, bo już w latach 90. takowa się toczyła. I wtedy również środowiska anarchistyczne czy punkowe znały temat. Byłem młodziakiem, ale pamiętam, że na czadgiełdach można było kupić koszulki z przekazem proturnickim, a niektóre punkowe kapele mówiły o potrzebie utworzenia parku ze sceny. W Przemyślu, najbliższym przyszłemu parkowi mieście, odbywały się akcje uliczne dotyczące tej sprawy. W tamtym okresie do powstania parku brakowało ponoć tylko podpisu ministra (wówczas jeszcze ochrony) środowiska, który w 95 r. zatwierdził powołanie Magurskiego Parku Narodowego. Na Turnicki nie starczyło już kasy/woli/chęci. Temat został zapomniany na długie lata. Teraz znowu zaczął buzować.

Idea powołania Turnickiego Parku Narodowego (niekoniecznie pod taką nazwą) jest długa, bo pierwszy raz pomysł ten padł jeszcze przed II wojną światową. Natomiast od prawie 40 lat czyniono poważne kroki w tym kierunku. Teren, gdzie miałby powstać park jest specyficzny, bo jak na polskie warunki słabo zaludniony. Akcja „Wisła”, podobnie jak w sąsiednich Bieszczadach, wymiotła ludzi z Pogórza Przemyskiego. Pola i łąki pozostawione samym sobie, zaczęły zarastać lasem.

Fenomen polskiej szkoły leśnej

Oczywiście leśnicy również sadzili las i sporo obszaru zalesili, co napawa ich dumą. Niczym mantrę powtarzają, jak to zwiększyli lesistość terenu kilkukrotnie. Zgoda, zwiększyli, ale entuzjaści powołania Turnickiego Parku Narodowego nie emocjonują się kilkudziesięcioletnimi sośninami sadzonymi po wojnie, tylko ostańcami Puszczy Karpackiej. Starym lasem, którego nikt nie sadził, a który rósł tutaj zanim pojawili się w nim po wojnie leśnicy. Ten las istniał zanim polskie wojsko wygnało z Pogórza Przemyskiego ukraińską ludność i porastał tutejsze góry jeszcze zanim ta ludność tu się osiedliła. Po prostu najpierw był wszędzie, potem ludzie znaczną część lasu wycięli, zamieniając go na pola uprawne, łąki, pastwiska i wsie – mateczniki dzikiej przyrody ostały się w bardziej niedostępnych miejscach. Leśnicy mówią, że to nieprawda, że lasu przed ich przybyciem tu praktycznie nie było. Jak więc wytłumaczą obecność starodrzewi, w których drzewa mają po sto kilkadziesiąt i więcej lat? Znamy te mantry o fenomenie polskiej szkoły leśnej. Zaiste musi mieć ona siły wręcz nadprzyrodzone skoro dzielnym leśnikom udało się w niespełna 80 lat wyhodować tak wiele stupięćdziesięcioletnich i starszych drzew…

Pozostałości reliktowej Puszczy Karpackiej

Kolejną koincydencję, dzięki której tak cenny las się ostał, paradoksalnie zawdzięczamy zwyrolom mordującym zwierzęta. Na 30 tys. hektarów wysiedlonych podczas Akcji „Wisła”, stworzono pod koniec lat 60. tzw. Państwo arłamowskie. Był to ogrodzony teren zarządzany przez niejakiego pułkownika Doskoczyńskiego. Sam pułkownik wsławił się jako bezwzględny brutal, mający z rzadka jakieś ludzkie przebłyski. Niejednokrotnie podczas blokad polowań słyszeliśmy od myśliwych, że jakby pułkownik żył, to zrobiłby z nami porządek. Obszar, którym zarządzał, stał się ogrodzonym terenem polowań komunistów i ich zagranicznych gości. Wprawdzie rzeź zwierząt trwała tam aż do 1989 r., ale lasu nie wycinano, więc spory obszar porośnięty przez sędziwe drzewa zachował się do transformacji systemowej i dopiero wtedy zaczęła się jego hekatomba, która od kilku ostatnich lat przybrała na sile. O taki las tu idzie, o pozostałości reliktowej Puszczy Karpackiej, której istnienie Lasy Państwowe negują, choć w starych broszurach i kalendarzach same używały tej nazwy.

Znamienne jest, że ci sami leśnicy – którzy utrzymują, że przed ich pojawieniem się lasu na Pogórzu Przemyskim nie było – gdy podnosimy alarm, że wycinają drzewa o wymiarach pomników przyrody, odpowiadają, że nie ma się czym przejmować, bo na zarządzanym przez nich terenie takich drzew jest kilkadziesiąt tysięcy, więc wycinać można, a wręcz powinno się. Nie trzeba być biologiem, aby domyślić się, że drzewa sadzone po wojnie, czyli niespełna osiemdziesięcioletnie, wymiarów pomnika przyrody nie zdążyły osiągnąć i długo jeszcze nie osiągną.

Naprawdę mamy tam kilkadziesiąt tysięcy takich drzew? Bardzo wątpliwe, zwłaszcza, że wiele tych puszczańskich kolosów sukcesywnie pada pod piłami. Przed laty Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze organizowała inwentaryzację drzew o wymiarach pomnikowych – zatrudnionym poszukiwaczom płacono na akord, od znalezionego drzewa spełniającego kryteria wymiarowe. Logiczne więc, że szukający nie pomijali dużych drzew. Naliczono wtedy nieco ponad 6 tys. pomnikowych kolosów. Od tamtej pory kryteria wymiarowe zmieniły się – nieżyjący już kat polskiej przyrody, Jan Szyszko, podczas swojej ostatniej kadencji stwierdził (o dziwo), że drzewa nieco mniejsze również mogą być uznawane za pomniki przyrody. Nie spowodowało to jednak, że dodatkowe dziesiątki tysięcy drzew spełniło te kryteria. W dodatku wiele z nich od tamtej pory wyrżnięto.

Bo spadnie i kogoś zabije

Obszar przyszłego Turnickiego Parku Narodowego pozostaje pod zarządem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. I to właśnie krośnieński dyrektor regionalny wydał zarządzenie zakazujące wycinki drzew o wymiarach pomnikowych. Niestety zarządzenie zawiera słowa „za wyjątkiem”, a wyjątki są dwa: drzewa pomnikowe można wycinać, jeśli stwarzają zagrożenie lub wymaga tego hodowla lasu. No i teraz leśnicy mogą w praktyce wycinać niemal wszystko, „bo spadnie i kogoś zabije”, mimo że większość kolosów rośnie na odludziu, w ostępach leśnych. Albo „muszą” wyciąć, bo gigant „zabiera światło młodemu pokoleniu lasu” i nie wyhodują przez to równych drzew na deski.

Lasy Państwowe ewidentnie się spieszą. Wiedzą, że terenów chronionych będzie przybywać. Obiecał to Duda i Morawiecki. Tym się akurat nie przejmują, bo to, że polityk coś obieca nie znaczy, że to zrealizuje (no i nie realizuje), ale boją się nowej unijnej strategii, która wymusza na krajach członkowskich tworzenie nowych obszarów chronionych. Lasy Państwowe wiedzą, że jak teraz nie wytną, to niedługo mogą stracić możliwość wycinki na taką skalę. No i warto teren cenny przyrodniczo zdegradować na tyle, by nikt nie zechciał już stworzyć tam parku.

Walka o Turnicki to walka nie tylko z bezduszną korporacją, ale także walka z czasem. Z jednej strony NGO, naukowcy i oddolne ruchy, jak Inicjatywa Dzikie Karpaty (fb: dzikie karpaty) albo XR, które od 20 miesięcy symbolicznie blokują wycinkę we fragmencie przyszłego parku. Z drugiej chciwy rząd, korporacja Lasy Państwowe, kasa i mafijne układy.

Nie pozwólmy na zniszczenie ostatków Puszczy Karpackiej!

Tekst ukazał się w 18 numerze pisma A-tak.

Ludzie czytają....

Armia dezerterów. Coraz więcej osób w Ukrainie uchyla się…

05-11-2024 / Analizy

Minął blisko rok od mojego poprzedniego artykułu na temat narastającej fali dezercji z wojska ukraińskiego. Od tego czasu liczba odmawiających...

Lokatorzy to nie towar - relacja z pikiety mieszkańców…

17-10-2024 / Poznań

W miniony wtorek wspieraliśmy mieszkańców Osiedla Maltańskiego w ich proteście na Placu Kolegiackim. Osiedle Maltańskie nie pozwala o sobie zapomnieć...

Nowy wyścig zbrojeń

18-11-2024 / Polityka

Dla nikogo nie jest już zaskoczeniem stwierdzenie, że na świecie rozpoczął się nowy wyścig zbrojeń. O wzroście wydatków na armie...

W pierwszym tygodniu listopada WSL podejmowało trzy interwencje w…

14-11-2024 / Poznań

W dniu 4 listopada na ulicy Młyńskiej w Poznaniu przedstawiciel spółki wynajmującej lokal od ZKZL wymienił zamki uniemożliwiając wejście lokatorom...