Trudno powiedzieć czy z uwagi na zgłoszone zgromadzenie protestacyjne, czy z uwagi na nikłe zainteresowanie, wspomniane „drzwi otwarte” zostały przez dewelopera odwołane. Nie skutkowało to jednak rezygnacją z protestu. Na pikiecie przed budynkiem, zgromadziło się kilkadziesiąt osób. Nie zabrakło przedstawicieli Osiedla Maltańskiego, czyli lokatorów, których los od dłuższego czasu jest sukcesywnie lekceważony przez przedstawicieli władz miasta. Mieszkańcy osiedla są realnie zagrożeni eksmisjami z terenu, który ma się stać kolejnym łupem dla deweloperów. Znalazły się również osoby ze środowisk ekologicznych, które już od wielu lat podnoszą problem sukcesywnego zabudowywania klinów zieleni. Protestującymi byli również uczestniczki i uczestnicy poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej, przedstawicieli Poznańskiego Koła Młodych Inicjatywy Pracowniczej, Samby Hałastry i osób niezrzeszonych z sąsiedztwa.
W trakcie protestu wielokrotnie podnoszono problem wpływu lobby deweloperskiego na politykę miasta. Bez względu na ujawniane afery korupcyjne, powiązania biznesowe czy towarzyskie, układ lokalnych elit władzy i biznesu trzyma się mocno. Znaczące inwestycje deweloperów nawet tak kontrowersyjne jak planowane zabudowy na terenie Ostrowa Tumskiego, wydają się niezagrożone. Protesty protestami, a interes zawsze jest ważniejszy niż ludzie i szeroko rozumiane dobro społeczne.
Okolice Sołacza mają szczególny charakter choćby z uwagi na zachowanie terenów zachodniego klina zieleni i terenów zalewowych dla rzeki Bogdanki. Jedyną odpowiedzią władz miasta są obietnice w bliżej nieokreślonej przyszłości budowy zbiorników retencyjnych oraz chwalenie się rolą klinów zieleni przy jednoczesnym braku zaangażowania w ich realną ochronę. Koszty ekologiczne mają ponieś wszyscy mieszkańcy miasta, deweloper betonujący kolejny obszar nie musi się nimi przejmować. Jeśli w przypadku gwałtownych ulew, kolejny raz miejski system kanalizacji nie poradzi sobie z nadmiarem wody to podziemne parkingi w nowych inwestycjach zmieniają się w podziemne baseny. Jeśli stanie się to już po dokonaniu zyskownych transakcji to przecież nikt nie będzie już mógł obciążyć dewelopera. To klasyczna polityka uspołeczniania kosztów. Obowiązuje ona również w przypadku zagęszczenia się ruchu samochodowego, niedostatków w infrastrukturze społecznej, a kończąc po pozornie banalne niedopasowanie wysokiego budynku do niskiej zabudowy okolicznych budynków.
Celem protestu było pokazanie kolejny raz, że polityka miasta, w którym interes betonowych baronów od deweloperskich inwestycji dla nielicznych, jest ważniejszy od mieszkańców miasta musi zostać zmieniona. Poznań ma być miastem dla ludzi, a nie deweloperów.