Wszyscy jesteśmy migrantami
Wszyscy jesteśmy migrantami

Wszyscy jesteśmy migrantami

  • wtorek, 19 sierpień 2025
Temat migracji systematycznie powraca w debacie publicznej. Antymigracyjne hasła w dużej mierze przyczyniły się do przejęcia władzy przez prawicę w Polsce. Dziś sięgają po nie także liberałowie. Jednocześnie sytuacja na polskich granicach jest ciągle napięta, szerzy się przemoc, giną ludzie.

Świat bez granic

 

Zacznę od pewnego truizmu. Historia świata to historia ludzkich migracji. Od zarania dziejów, kiedy nasi przodkowie, czarnoskórzy homo sapiens wyszli z serca Afryki i rozprzestrzenili się po całym świecie, przetrwanie rodzaju ludzkiego zależało od zdolności do poszukiwania nowych miejsc zamieszkania, gdzie można było przeżyć. Z biegiem czasu migracje dawały szanse na wymianę nie tylko genów, ale też doświadczeń, umiejętności, wiedzy czy szerzej kultury (w tym kultury materialnej). Społeczności izolowane często były skazane na wyginięcie. W sensie populacyjnym migracja jest tak samo naturalna, jak prokreacja.

Z drugiej strony przez większość historii świat nie znał granic. Wprawdzie poszczególne zbiorowości strzegły swoich obszarów łowieckich, ale częściej były one zmuszone wędrować za stadami zwierząt. Ludy zbieracko-łowieckie średnio kilka razy w roku zmieniały swoje miejsce pobytu. Z momentem narodzin rolnictwa i osiadłego trybu życia, podziały terytorialne wcale nie stały się bardziej oczywiste. Jeżeli zatem weźmiemy do ręki dowolny atlas historyczny i zobaczymy na nim zaznaczone granice Rzymu, Bizancjum, Imperium Czyngis-chana, państwa Piastów, to możemy być pewni, iż to jest raczej projekcja naszych współczesnych wyobrażeń o mapie politycznej świata w odległych epokach. Granice, we współczesnym rozumieniu tego słowa, dawniej nie istniały.

Dopiero, jak poszczególne ośrodki władzy zaczęły dążyć do zakreślenia swoich wpływów ekonomicznych, handlowych, stawiając komory celne, faktorie, ustanawiając cła, pojawiły się coraz bardziej precyzyjnie oznaczone granice oraz specjalne oddziały i urzędnicy ich strzegący. Przy czym – wobec raczej braku niż nadmiaru rąk do pracy – napływ ludność z zewnątrz był przyjmowany często za zjawisko pozytywne. Wbrew pozorom, dla ówczesnych władz ważniejsze było panowanie nad ludźmi, a nie nad terytorium. Niezamieszkanych obszarów było ciągle względnie dużo, ludzi mało, zagęszczenie niewielkie. Niekiedy łatwiej było do danego kraju wjechać, niż z niego wyjechać.

Dopiero tzw. nawis demograficzny, czyli pojawienie się dużego przyrostu naturalnego, uruchomił prawdziwie masową emigrację. W większości krajów europejskich pojawił się on jednak dopiero w drugiej połowie XVIII i przez wiek XIX. Państwo kapitalistyczne i narodowe było już w pełnym rozkwicie. Nie tylko doprecyzowano granice, ale też określono, kto w ich ramach ma prawo na stałę mieszkać, ze względu – na tak naprawdę wątpliwe – pochodzenie etniczne czy język.

W takt koniunktury

Jednocześnie nowożytne kapitalistyczne państwo, aby się rozwijać, potrzebowało taniej, imigranckiej siły roboczej. Jej przepływ był zawsze regulowany w takt cykli koniunktury. Kiedy gospodarka się rozwijała, potrzeba było dużo rąk do pracy, granice otwierały się dla migrantów. Kiedy przychodziła bessa, imigranci byli zwalniani i zmuszani do wyjazdu. Co więcej, kapitalista nie zawsze był zainteresowany uregulowaniem, a tym bardziej utrwaleniem statusu prawnego imigranta. Nielegalni imigranci są bowiem często najtańszą siłą roboczą.

W krajach Europy Zachodniej przez dekady po II wojnie światowej imigranci stanowili 10-20% siły roboczej. A jak jest dziś? Jak pisałem o tym już wcześniej[1], strukturalne problemy gospodarcze, które wywołał kapitalizm w wersji neoliberalnej, uruchomiły deglobalizację. Pojawiły się bariery w przepływie kapitału i towarów (spójrzmy na wojny celne), ale też ludzi. Narasta partykularyzm narodowy. Z powodu bessy zmienia się nastawienie do migracji.

Jednak globalnie liczba osób mieszkających w innym państwie od tego, w jakim się urodzili, cały czas rośnie tak w liczbach bezwzględnych, jak też relatywnie w odniesieniu do całości światowej populacji. W 2024 roku było to 304 mln osób, czyli ok. 3,5% światowej populacji. Można szacować, iż współcześnie ok. 70% migrantów międzypaństwowych na świecie, to migranci zarobkowi, ekonomiczni. W drugiej kolejności to uchodźcy wojenni. I wreszcie trzecia kategoria to osoby zmuszone do opuszczenia swoich krajów z powodów klimatycznych i ekologicznych. Oczywiście uciekinierzy wojenni i klimatyczni też muszą pracować, aby przeżyć, ale mówimy tutaj o powodach emigracji[2].

Zaznaczmy, że liczba migrantów wewnętrznych, przenoszących się w obrębie państw, szczególnie tak dużych, jak Chiny, Indie, Rosja, Brazylia jest kilkukrotnie większa. Logika wewnętrznych przemieszczeń ludności jest podobna. Migranci najczęściej przeprowadzają się z terenów wiejskich i zasilają szeregi miejskiego proletariatu. Bywa, że zamieszkują slamsy, pracują za dużo niższe stawki i na dużo gorszych warunkach. Także ich migracje odbywają się w takt cykli ekonomicznej koniunktury. Kiedy nadchodzi gospodarcza bessa, są oni często zmuszeni wrócić do wiosek na utrzymanie swoich rodzin.

Między destabilizacją a integracją

W zdecydowanej większości migranci charakteryzują się też specyficznym składem klasowym. Statystycznie rzecz ujmując, większy wśród nich odsetek stanowią ludzie biedni, nieposiadający zasobów materialnych (które utracili np. w czasie wojny), narażeni na bezrobocie itd. Choć oczywiście mamy tu także duże zróżnicowanie. Specyficzny skład klasowy migrantów, w połączeniu z wykorzenieniem i wyalienowaniem, powoduje też, że środowiska imigranckie częściej popadają w konflikt z prawem. Należy przede wszystkim jednak przyjąć, że decydujący jest tu czynnik społeczno-ekonomiczny, a nie kulturowy czy etniczny – jak twierdzi prawica. Przypisywanie osobom o określonej wierze czy narodowości skłonność do łamania prawa i obowiązujących zasad jest nieuzasadnione.

Wreszcie musimy podkreślić, iż duża część migrantów pochodzi też z krajów zdestabilizowanych wojnami, które zaczął lub podsycał Zachód, czyli np. z Afganistanu, Iraku czy Syrii. Geopolityka mocarstw jest jednym z istotnych czynników wpływających na liczbę migrantów na świecie. Państwa jednak mają tendencje do uchylania się od odpowiedzialności. Na przykład władze polskie od odpowiedzialności za udział naszych wojsk w nielegalnej wojnie w Iraku, czy wcześniej w Afganistanie.

Antymigracyjny dyskurs

Uwagę naszą przykuwa w ostatnich miesiącach sytuacja na polskich granicach. Aktywistki i aktywiści kojarzeni z lewicą starają się ratować migrantów, którzy przedostali się do Polski i utknęli w białowieskich lasach. Próbują także ułatwić im starania o azyl czy osiedlenie się w naszym kraju. Prawica z kolei gotowa jest bronić szczelności granic i wyrzucać „obcych”, jednocześnie siejąc postrach. Przy czym działania prawicy idą ramię w ramię z działaniami państwa, łamiącego konwencje międzynarodowe i prawa człowieka, z których przestrzegania do tej pory rządy RP były tak przecież dumne. W konsekwencji na granicy z Białorusią – wg danych organizacji humanitarnych – od 2021 roku zginęło prawdopodobnie ok. 130 migrantów. To – dla porównania – jest mniej więcej tyle, ile zginęło osób, próbując przekroczyć Mur Berliński w ciągu 28 lat jego istnienia (1961-1989)[3]. Dodajmy, że od 2014 roku chcąc się przedostać do Europy, zginęło ok. 25 tys. osób; drugie tyle zaginęło[4].

Ostatnio przysłuchuję się dyskusji nt. migracji, która ponownie przybrała na sile. Trzeba jasno powiedzieć, iż miała ona w mijających dekadach kilka odsłon. Po pierwsze, była to dyskusja nt. migracji po 2004 roku (po wejściu Polski do UE), kiedy to krajowe media przepełnione były troską o los polskich emigrantów zarobkowych, masowo wyjeżdżających do Europy Zachodniej. (Przypomnijmy, że było ich – wg niektórych szacunków – blisko 2 mln). Pisano i mówiono wówczas z oburzeniem o każdym przejawie łamania praw, wyzysku czy rasizmu wobec naszych rodaków.

Następnie dyskusja wybuchła w 2015 roku, w okresie tzw. kryzysu migracyjnego, kiedy do Unii Europejskiej chciało się przedostać coraz więcej uchodźców z ogarniętego chaosem Biskiego Wschodu i północnej Afryki (patrz np. na sytuację w Libii, Syrii, Iraku itd.). Doszło wówczas do radykalnej zmiany nastawienia Polaków do uchodźców, pojawił się postulat zamknięcia granic i odizolowania się od innych grup etnicznych i wyznaniowych. Niechęć – w dużej mierze budowaną na islamofobii – rozbudziła i wykorzystała prawica. Bez przesady można powiedzieć, że antymigracyjne i antymuzułmańskie hasła (np. „Stop islamizacji Europy”) w dużej mierze przyczyniły się do przejęcia przez prawicę władzy w Polsce.

Wreszcie po 24 lutego 2022 roku i wybuchu wojny w Ukrainie, w naszym kraju znalazła się – obok już funkcjonujących migrantów zarobkowych – duża grupa uciekinierów ukraińskich. Na początku aż 94% Polaków i Polek twierdziło, że powinniśmy „przyjmować ukraińskich uchodźców z terenów objętych konfliktem”. Pisano wówczas o bezinteresowności i otwartości mieszkańców Polski, niosących pomoc wojennym uchodźcom. Entuzjazmu tego wystarczyło na 3 lata. Z biegiem czasu odsetek deklarujących zgodę na przyjmowanie migrantów zza naszej wschodniej granicy znacznie zmalał – do 50% – a antyukraińska retoryka zyskuje coraz większy posłuch[5].

Zakończenie

Wszyscy jesteśmy migrantami – przynajmniej potencjalnie. Mocną stroną argumentacji lewicy było zawsze ujawnianie sił strukturalnych związanych z władzą i kapitałem. Stoją one także za zjawiskiem migracji, jak też za antyimigracyjną, rasistowską i przemocową polityką państwa i prawicy. W konsekwencji uwzględnienie kwestii ekonomicznych i socjalnych jest kluczowe, a w każdym razie nie mniej ważne niż kwestia przestrzegania praw człowieka w odniesieniu do migrantów.

Obok wyżej wymienionego aspektu obiektywnego jest też subiektywny: w przypadku każdego i każdej z nas jest ktoś w rodzinie czy w najbliższym kręgu przyjaciół, kto wyjechał za granicę, najczęściej z powodów zarobkowych, ekonomicznych. Nie pocieszajmy się, że większość z nich może poruszać się po Europie czy świecie legalnie. To przywilej wynikający z naszej przynależności do Strefy Schengen. Dziś jednak widzimy, że legalność w stosunkach międzynarodowych jest rzeczą coraz bardziej względną. A nie chcemy przecież, aby rasizm, wyzysk i bezprawie uderzyło w znajome i bliskie nam osoby w taki sam sposób, w jaki uderza dziś w uchodźców z Syrii, Iraku czy Afganistanu na granicy z Białorusią – przynosząc cierpienie i śmierć.

Przypisy:
[1] https://www.rozbrat.org/publicystyka/walka-klas/4927-miedzy-globalizacja-i-deglobalizacja ; https://www.rozbrat.org/publicystyka/walka-klas/4909-katastrofa-neoliberalizmu

[2] Dane o liczebności migrantów można uzyskać z następujących źródeł: „World Migration. Report 2024”, International Organization for Migration, Genewa, file:///C:/Users/HP/Downloads/pub2023-047-l-world-migration-report-2024_11.pdf ; „ILO Global Estimates on International Migrant Workers. International migrants in the labour force”, Fourth edition, International Labour Office, Geneva, https://www.ilo.org/sites/default/files/2024-12/MIGRANT%20%E2%80%93%20ILO%20Global%20Estimates%20on%20International%20Migrant%20Workers_WEB_0.pdf ; „Atlas of migration. New facts and figures about people on the move”, Rosa Luxemburg Stiftung, Berlin 2022, https://www.rosalux.de/fileadmin/rls_uploads/pdfs/sonst_publikationen/RLS_atlasofmigration2022.pdf

[3] Takie dane podawano w odniesieniu do całej granicy białoruskiej z UE w połowie 2024 roku; https://oko.press/130-migrantow-i-migrantek-zginelo-na-granicy-raport ; od tego czasu liczba ofiar jednak wzrosła patrz np.: https://oko.press/ranni-migranci-wyrzucani-do-bialorusi-czyli-na-wschodzie-bez-zmian

[4] „Atlas of migration. New facts and figures about people on the move”, Rosa Luxemburg Stiftung, Berlin 2022, https://www.rosalux.de/fileadmin/rls_uploads/pdfs/sonst_publikationen/RLS_atlasofmigration2022.pdf

[5] https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2025/K_022_25.PDF

Ludzie czytają....

Prezydencki beton. Czy Jaśkowiak zignoruje głos mieszkańców Poznania?

08-08-2025 / Kontrola społeczeństwa

7 sierpnia br. na łamach Głosu Wielkopolskiego ukazał się artykuł pt. ,,Nimbyzm rządzi Poznaniem. Mieszkańcy we wszystkim są na nie...

Kolejna próba licytacji fragmentu terenu Rozbratu

01-09-2025 / Rozbrat zostaje!

Tuż przed 31-leciem Rozbratu, dowiedzieliśmy się, że fragment skłotu jest przedmiotem licytacji komorniczej. Jest to druga licytacja tego fragmentu w...

DOŚĆ NISZCZENIA ZIELENI, DOŚĆ BETONU, DOŚĆ KORUPCJI - relacja…

06-08-2025 / Poznań

Zgodnie z zapowiedziami publikowanymi w social mediach, dziś o godzinie 14:00 miały odbyć się tzw. ”drzwi otwarte” na budowie inwestycji...

Wszyscy jesteśmy migrantami

19-08-2025 / Walka klas

Temat migracji systematycznie powraca w debacie publicznej. Antymigracyjne hasła w dużej mierze przyczyniły się do przejęcia władzy przez prawicę w...

Rozbrat


Rozbrat
ul. Pułaskiego 21a, 60-607 Poznań