Oczywiście nie wszystkie firmy prywatne są beneficjentami pomocy publicznej w ogóle. Inne otrzymują od państwa tylko relatywnie niewielkie wsparcie. Niemniej gros przedsiębiorstw systematycznie korzysta z publicznych zwolnień, dotacji czy preferencji. Z drugiej strony nie zawsze przedsiębiorstwa państwowe (jak np. Cegielski) czy w większości należące do państwa (ENEA) są wspierane najbardziej. Akurat niekwestionowanym liderem w tym zakresie na terenie Poznania jest Volkswagen.
Jak to się ma do ogólnej sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstw? Bardzo różnie. Niektóre, wydaje się, nie przetrwałyby bez wsparcia państwa, a wpływy z ich podatku dochodowego (CIT) są dużo mniejsze od wysokości otrzymanej pomocy. Inne odnotowują niebagatelne, czy wręcz spektakularne zyski, co nie przeszkadza im starać się o konkretne, „dodatkowe” pieniądze z kasy państwa.
Po kryzysie, który wybuchł na świecie jesienią 2008 r. i z poślizgiem dotarł do Polski, w ciągu 10 lat (2010–2019) wiele prywatnych firm korzystało ze wsparcia państwa. Teraz kolejna pomoc ma płynąć szerokim nurtem do biznesu. Można by powiedzieć: „studnia bez dna”. Sugeruje to, że bez wsparcia publicznego niestabilna kapitalistyczna gospodarka by się załamała. Powstaje jednak pytanie, czy pomoc ta nie powinna skutkować przekształceniami własnościowymi? Kiedy pieniądze publiczne płynęły do przedsiębiorstw państwowych, wielokrotnie powtarzano, że należy je sprywatyzować – co też czyniono. A co, kiedy publiczne pieniądze płyną do sektora prywatnego?