W naszych kieszeniach kryzysy są cały czas - wywiad

W naszych kieszeniach kryzysy są cały czas - wywiad

  • wtorek, 18 styczeń 2011
Poniżej prezentujemy wywiad  ze związkowczyniami z zakładów Greenkett w podpoznańskim Stęszewie. Został on przeprowadzony w grudniu 2010 r. przez redakcję Biuletynu Inicjatywy Pracowniczej.  "Fundusz Socjalny powstał w oparciu o dobro pracownika, co się nie podoba pracodawcy. Właściwe cokolwiek komisja związku nie zrobi, to nie odpowiada to pracodawcy. Dyrektor publicznie, przed brygadzistami i przed komisją związkową oświadczyła, że ona nie będzie wnikała, na co my te pieniądze przeznaczamy. I nie dotrzymała słowa. Domagamy się po prostu wypłaty naszych pieniędzy, na zasadach opartych w regulaminie. My nie łamiemy regulaminu, tak jak kierownictwo. Należą nam się pieniądze na urlop i pieniądze, którymi możemy rozdysponować do końca roku. Teraz jest to kwota 41 tys. dla pracowników, którym się to należy według kryterium podanego w regulaminie. Regulamin podoba się wszystkim, poza kierownictwem – zgodnie z nim 400 zł ma dostać osoba samotnie wychowująca dzieci, 380 zł rodzina z dziećmi na wychowaniu i 360 zł osoba bezdzietna. Dotyczy to 86 osób, łącznie pracowników produkcyjnych i biurowych. Na zakładzie każdy ma świadomość, że toczy się spór o to i jeśli ktoś jest zainteresowany to może zawsze spytać się członków komisji. Ostatnio też wszystkim dostarczaliśmy wzory wniosków o zapomogi, które niemal wszyscy złożyli. Będziemy walczyć o nie do skutku, bo to są nasze pieniądze. Ludzie i tak są wkurzeni, że wypłat nie ma na czas, że jest zimno na hali, po prostu każdemu jest obojętnie, wiec może dołączą do pikiety albo nawet do strajku. Jak dalej tak potrwa, ludzie są gotowi stanąć. Nie boją się też zwolnień, bo ile może pracodawca zwalniać, wszystkich nie zwolni, a wkrótce nie będzie miał kto stanąć przy maszynach."
greenket3Wywiad ze związkowczyniami z Greenkett, przeprowadzony w grudniu 2010 r.:

Komisja Inicjatywy Pracowniczej przy fabryce Greenkett istnieje już ponad 4 lata. Czy możecie opowiedzieć, co zmieniło się przez ten okres?

Bardzo dużo się zmieniło. Wszystkie pracownice mają odzież roboczą, spodnie i bluzy, nawet po kilka par, również obuwie robocze, czasem po dwie pary. Można je wymienić, gdy się zniszczą. Część dziewczyn dostała słuchawki. Powstał Fundusz Socjalny, a później Fundusz Zakładowy. Dostajemy pieniądze na urlop. Niestety nie udało się polepszyć warunków pracy na samej hali: np. obecnie jest ok. 7 – 10 stopni. Jak też wywalczyć wyższych płac.

Czy można powiedzieć, że pracownicy przekonali się do związku?

Ze związku nikt dawno nie odszedł. Odeszło część osób podczas nagonki pracodawcy. Co jakiś czas firma zwalnia i czasami okazuje się, że to była związkowczyni, w ten sposób ubywa nam ludzi. W ostatnim czasie zwolniono kilka członkiń związku, bez pytania komisji o akceptację, co łamie ustawę o związkach zawodowych. Ludzie wiedzą, że staramy się o pieniądze „na lato“, że gdyby nas nie było, to by pieniędzy też nie było. Gdybyśmy załatwiali pieniądze tylko dla ludzi z samego związku, to cała firma by w nim była. A tak część osób stwierdza, że my to wykombinujemy, więc po co oni mają się zapisywać. Dla niektórych jest obojętne, czy będą w związku czy nie. Inni natomiast po prostu chcą się zapisać, bo chcą coś wiedzieć więcej albo liczą na poparcie w momencie, gdy byliby zwalniani.

W ostatnim czasie były zwolnienia. Jak one przebiegały?

Najpierw był szum w zakładzie, że będą zwolnienia, po czym jedna osoba spytała się o to kierownika. On oczywiście zaprzeczył, a po dwóch dniach zaczęli zwalniać. Pierwsze wypowiedzenia miały miejsce 10 listopada, ostatnie 11 grudnia. Zwolnienia odbywały się z dnia na dzień, nikt nie mógł się na nie przygotować. Po pierwszych zwolnieniach pytałyśmy, ile jeszcze osób zwolnią, nikt nic nam nie mówił. Kierownik podchodził do pracownic i wskazywał „ty, ty i ty“. Zwolnili jedenaście osób. Nie było żadnego kryterium, zwalniali osoby, które nie chorowały, nie ściemniały, nie chodziły do pracy w kratkę, nawet nie udzielały się w związku. Nie podali przyczyn zwolnień.

Z czym jeszcze zmagają się pracownicy?

Od dwóch miesięcy spóźniają się wynagrodzenia – w listopadzie wypłata była 16-ego, a w październiku 15-ego na kontach, a powinna być „do 10-tego”. W zeszłym tygodniu dyrektor przyszedł na stołówkę i oświadczył, że pieniądze będą piętnastego, a nie jak zawsze dziesiątego. Dziewczyny zaczęły się burzyć i pytać, czy wypłata będzie z odsetkami, tak jak kredyty pozaciągane przez pracowników. Nie było odzewu. Ktoś rzucił hasło, że nie wracamy do pracy. Skończyło się na tym, że kilka minut dłużej siedziałyśmy na stołówce i komentowałyśmy, co się dzieje w firmie. Było to symboliczne, ale zawsze coś.

Czy myślicie, że zwolnienia i późniejsze wypłaty to sygnał, że firma ma problemy?

Nie wiemy. Pół roku temu firma szukała nowych pracowników, obecnie praca jest nieregularna, zmienia się z dnia na dzień. Gdy przychodzi towar to pracy jest mnóstwo, gdy nie, to nawet maszyny zwalniają, żeby oszczędzać. Wciąż pracujemy w dwuzmianowym systemie, chodzą głosy, że może dalej będą zwalniać i zrobią wtedy jedną zmianę. Ale to takie plotki i nie wiadomo, ile w tym prawdy.

A jak wygląda sytuacja waszych wynagrodzeń?

Pensje od lat nie wzrosły. Szeregowy pracownik dostaje najniższą pensję krajową. Była podwyżka państwa, której właściwie nie odczułyśmy. Nasze wynagrodzenia właściwie cały czas schodzą w dół. Krajowa płaca minimalna ma wzrosnąć od stycznia o 70 zł, lecz my w ogóle tego nie odczujemy, bo wtedy maleje nam premia. Wychodzimy na tym na zero, albo nawet na minus. Dawniej zarabiałyśmy łącznie 1400 – 1500 zl przy minimalnej płacy krajowej wynoszącej 970 zł, a teraz zarabiamy 1300 zł brutto, a do ręki dostajemy 1140 zł (937 zł podstawy plus premia). Dawniej, gdy najniższa płaca krajowa wynosiła 896 zł, to tyle dostawałyśmy, ale premia wynosiła 380 zł, teraz krajowa jest wyższa, a u nas szeregowy pracownik zarabia dużo mniej, bo premię obcięli do 270 zł – i tak jest co roku. Premię uznaniową dostają wszyscy, poza tymi co chorują albo byli na urlopie. Choć nie raz słyszałyśmy od góry, że powinniśmy im dziękować za premię, bo jej dawać nie muszą.

Od dwóch lat, od czasu interwencji Państwowej Inspekcji Pracy, nie pracujecie już na nadgodziny. Co myślą o tym pracownicy?

Rok temu PIP stwierdziła, że pracuje się od poniedziałku do piątku, a nadgodziny powinny być płatne dodatkowo (co wcześniej nie miało miejsca). Od tego czasu nie ma nadgodzin w ogóle. Kierownictwo twierdzi, że to, że nie ma pracy w sobotę, jest winą związkowców. Ale pracownikom to odpowiada, bo wcześniej robiliśmy cały tydzień po 10 godzin dziennie, musowo, bo inaczej zabierali premię, była ona uzależniona od nadgodzin. Dostawaliśmy 300 zł więcej, ale wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni. Jesteśmy ludźmi, a nie robotami.

Obecnie toczycie walkę o Fundusz Socjalny. Czego się domagacie?

Fundusz Socjalny powstał w oparciu o dobro pracownika, co się nie podoba pracodawcy. Właściwe cokolwiek komisja związku nie zrobi, to nie odpowiada to pracodawcy. Dyrektor publicznie, przed brygadzistami i przed komisją związkową oświadczyła, że ona nie będzie wnikała, na co my te pieniądze przeznaczamy. I nie dotrzymała słowa. Domagamy się po prostu wypłaty naszych pieniędzy, na zasadach opartych w regulaminie. My nie łamiemy regulaminu, tak jak kierownictwo. Należą nam się pieniądze na urlop i pieniądze, którymi możemy rozdysponować do końca roku. Teraz jest to kwota 41 tys. dla pracowników, którym się to należy według kryterium podanego w regulaminie. Regulamin podoba się wszystkim, poza kierownictwem – zgodnie z nim 400 zł ma dostać osoba samotnie wychowująca dzieci, 380 zł rodzina z dziećmi na wychowaniu i 360 zł osoba bezdzietna. Dotyczy to 86 osób, łącznie pracowników produkcyjnych i biurowych. Na zakładzie każdy ma świadomość, że toczy się spór o to i jeśli ktoś jest zainteresowany to może zawsze spytać się członków komisji. Ostatnio też wszystkim dostarczaliśmy wzory wniosków o zapomogi, które niemal wszyscy złożyli. Będziemy walczyć o nie do skutku, bo to są nasze pieniądze. Ludzie i tak są wkurzeni, że wypłat nie ma na czas, że jest zimno na hali, po prostu każdemu jest obojętnie, wiec może dołączą do pikiety albo nawet do strajku. Jak dalej tak potrwa, ludzie są gotowi stanąć. Nie boją się też zwolnień, bo ile może pracodawca zwalniać, wszystkich nie zwolni, a wkrótce nie będzie miał kto stanąć przy maszynach.

Jak wygląda praca w Greenkett w porównaniu do innych fabryk w regionie?

Niemal wszędzie zarabia się więcej, pracownicy fizyczni nawet do 1700 zł. Są też tacy, którzy zarabiają jeszcze więcej, jednak jest to najczęściej kosztem wielu nadgodzin. W Greenkett mówią nam, że oni mają kryzys, a nam się wydaje, że gdyby faktycznie tak było, to by nie otwierali nowej fabryki w Bełchatowie, która już trochę czasu istnieje... W naszych kieszeniach kryzysy są cały czas i nikt się tym nie przejmuje!

Ludzie czytają....

John Deere i rolnicze blokady

15-02-2024 / Kraj

Ostatnie protesty rolników budziły skojarzenia z czasami Andrzeja Leppera. To z pewnością największa mobilizacja rolników od czasów wejścia Polski do...

Oświadczenie w sprawie pobicia

07-02-2024 / Poznań

6 lutego około godziny 9.00 miał miejsce bezprecedensowy atak zatrudnionych przez Duda Development na jednego z uczestników naszego kolektywu, który...

PRZECIWKO WYCINCE LASÓW OCHRONNYCH POZNANIA

05-02-2024 / Poznań

Od kilku lat w polskich miastach , a szczególnie na ich obrzeżach pojawiają się protesty lokalnych społeczności i mieszkańców. Są...

Stop pato-deweloperce! Odwołać wiceprezydenta Gussa

20-03-2024 / Poznań

Poznańskie wydanie Gazety Wyborczej, piórem Piotra Żytnickiego, ujawniło coś, co wiemy od lat – poznański ratusz nie tylko ulega lobbingowi...