(Bez)mięsna dieta i styl życia
(Bez)mięsna dieta i styl życia

(Bez)mięsna dieta i styl życia

  • środa, 06 sierpień 2025
Wielu ekspertów przekonuje, że dieta mięsna jest najlepsza z możliwych, a człowiek w swojej ewolucji dźwigał się ku maksymalnej konsumpcji produktów pochodzenia zwierzęcego. Bezmięsny jadłospis to aberracja, wymysł, niedorzeczność. W dłuższej perspektywie czasowej spożycie mięsa, pomimo okresowych wahań, faktycznie ciągle rośnie – tak na świecie, jak też w Polsce. Ale rosną też koszty dla naszego zdrowia, dla środowiska naturalnego, nie mówiąc o konsekwencjach etycznych.
Konserwatywny dyskurs, odrzucający zmianę diety, dotyczy też innych kwestii ekologicznych np. antropogenicznych zmian klimatu, wymierania gatunków czy postępującego deficytu wody. Kwestionuje się związek tych zjawisk z naszym życiem. W tym ujęciu wymienione problemy to nic innego jak „ideologia”, którą próbuje się narzucić w większości zdroworozsądkowemu społeczeństwu. Przecież zmiany klimatu niejednokrotnie już w historii naszego globu następowały, gatunki zwierząt wymierały, a ilość wody na plancie jest niezmienna. „Dziś nie pada? Nie szkodzi. Będzie padać jutro”. Nie mamy na to wpływu, nas to nie dotyczy i nie musimy niczego zmieniać.

Jednak widzimy, jak całe połacie lądu stepowieją i pustynnieją, zanika bioróżnorodność, temperatury rosną i nasilają się ekstremalne zjawiska pogodowe. Historia uczy, że wiele kataklizmów ekologicznych ludzie ściągali na swoje głowy sami i były one ściśle powiązane z obowiązującym rodzajem gospodarki oraz systemem sprawowania władzy, których nie chciano naruszać.

Styl życia

Wszystkie konserwatywne narracje mają zatem jeden kluczowy cel – chodzi o to, żeby niczego nie zmieniać, żeby nasz styl życia pozostał taki sam. Czym jest jednak „styl życia”? Wielu osobom może się wydawać, iż styl życia jest czymś dla nas wyjątkowym, czymś co nas indywidualnie jednocześnie kształtuje i wyraża, co dotyczy naszego ego. Socjolog jednak powie, że „styl życia” to nic innego jak wielkość i forma konsumpcji.

Współcześnie ten „styl życia” opiera się na tym, aby pod względem ilościowym spożywać jak najwięcej, a pod względem formy, aby nie odbiegać od istniejących wzorców konsumpcji. A kto ustanawia dzisiejsze wzorce konsumpcji? Oczywiście kapitał (czyli producenci), władza polityczna (czyli rząd wprowadzający regulacje), mass media (czyli reklama). Wydaje nam się zatem, że sami kształtujemy swój styl życia, tymczasem jest on nam w większości wypadków narzucony.

Jak wygląda ten nasz styl życia? Co do formy: po niedzielnej mszy na obiad jemy kotlet schabowy, ziemniaki i kapustę. W sensie ilościowym chodzi o to, żeby to był jak największy kotlet, dużo ziemniaków i jak najbardziej tłusta kapusta. Nazywamy to „tradycyjną kuchnią”, czasami dodając „chłopską”, co jest szczególnie absurdalne. Ta „tradycja” ma być zagrożona przez „wegańską ideologię”, chcącą zmienić coś, co nasi pradziadowie i ojcowie pozostawili nam w spadku. Tymczasem ziemniaki i kapusta trafiły do naszego menu względnie niedawno, a kotlet na talerzu nie był w przeszłości żadną normą. Z pewnością nie znali takiego jadła ani chłopi za Piastów, ani dużo późniejsi kościuszkowscy kosynierzy.

Mięso i nierówności

W swojej książce „Społeczeństwo bez mięsa” wykazuję, że dieta mięsna nie pojawiła się w chłopskich chatach, lecz w szlacheckich dworkach; nie na wsi, ale w mieście; nie wśród biednych, ale bogatych. Dieta roślina była dietą ludową, a dieta mięsna była dietą bogaczy. Im bardziej bogacze pożądali mięsa, skór, futer, tym większy głód panował wśród chłopów. To, co mogliby sami konsumować, zjadały zwierzęta gospodarskie należące do pana. Dieta mięsna od początku była synonimem degradacji, wyzysku i głodu. A wegetarianizm, wiążący się czasami z ruchami religijnymi, przyjmował często charakter emancypacyjny.

Jeszcze dziś konsumpcja mięsa jest silnie powiązana ze statusem materialnym. W Polsce najlepiej zarabiający jedzą go przynajmniej 20-25% więcej od zarabiających najmniej. Według badań Gullupa w USA wiąże się to także z odsetkiem zadeklarowanych wegetarian/wegan – w grupach o niższych dochodach jest ich procentowo więcej niż w grupach o wyższych dochodach.

W „Atlasie mięsa” wydanym w 2022 roku[1] mamy też obrazowo przestawiane różnice w spożyciu mięsa między krajami biednymi i bogatymi. Korelacja pomiędzy uzyskiwanym PKB i konsumpcją mięsa per capita jest tu bardzo wyraźna. Wraz z tak ocenionym wzrostem zamożności (wg PKB na osobę) w danym państwie wrasta spożycie produktów pochodzenia zwierzęcego. Ale to przede wszystkim oznacza, że wraz ze wzrostem ilościowym, następuje przyjęcie zachodnich form konsumpcji. Jestem przekonany jednak, że w dłuższej perspektywie czasowej tego rodzaju ewolucja globalnej diety doprowadzi do katastrofy.

Koszt sojowej parówki

Jak zapobiec tej katastrofie, kiedy wszystkie próby zmian są torpedowane? O palpitacje serca liberalno-konserwatywną opinię publiczną przyprawia postulat, aby mięso obłożyć akcyzą, a uzyskane tą drogą pieniądze przeznaczyć na rozwój i dotacje dla zdrowej diety roślinnej (np. w szkołach, przedszkolach czy szpitalach). „Nowy podatek!” - podnosi się od razu larum. Tymczasem ci, którzy preferują dietę wegańską, od dłuższego czasu płacą więcej od mięsożerców za swoje produkty. Weźcie i porównajcie ceny w swoich supermarketach czy dyskontach. Spójrzcie, ile wynosi podatek VAT od „parówek sojowych”, „gyrosa roślinnego”, „plastrów roślinnych a’la szynka” czy zwykłego tofu. Wszystkie te produkty są obciążone 8-procentowym VAT-em. Tymczasem szynka wieprzowa, parówka drobiowa, żółty ser, podobnie jak wiele innych produktów (w tym oczywiście roślinnych), obciążone są 5-procentowym VAT-em. Uogólniając: za produkty z dopiskiem „wege” płacimy większy podatek od towarów i usług.

Jak sądzę, nie jest to przypadkowa polityka cenowa naszego państwa. Władze nie działają bynajmniej pod wpływem wegańskiego lobby (jak to sobie wyobrażają konserwatywni publicyści), działają pod wpływem kapitału robiącego wielomiliardowe interesy na przemysłowym tuczu i uboju drobiu, świń i innych zwierząt; pod wpływem producentów pasz przemysłowych. A jednocześnie ponosimy jako społeczeństwo ogromne koszty eksternalizowane funkcjonowania ferm przemysłowych, o których pisałem w artykule pt. „O kosztach degradacji środowiska – entropia, ekologia i ekonomia” (czytajcie na stronie rozbrat.org).

Ilu jest wegetarian?

Zapytajmy wreszcie, ilu jest tych „strasznych” wegetarian czy wegan? W artykułach prasowych i opracowaniach naukowych często mówi się o wegetarianizmie i weganizmie jako o nowym, dynamicznym trendzie. Tymczasem, jak pisałem w jednym z artykułów: „Z bardziej systematycznych i rozciągniętych w czasie analiz w USA wiemy, że procent wegetarian/wegan jest zmienny, ale w ostatnich dekadach raczej nie przekraczał 5%-8% (wg różnych ustaleń, np. Gullupa czy Vegetarian Resource Group)[2]. W dłuższej perspektywie czasowej nie mamy tam do czynienia z żadnym wyraźnym trendem wzrostowym. Jednocześnie USA nie przestają być krajem o najwyższym spożyciu mięsa (bez ryb) per capita na świecie”[3].

A jak jest w Polsce? W jednym z badań z 2018 roku jako weganka/weganin określiło się ledwie 0,9% badanych osób; jako wegetarianin/wegetarianka kolejnych 2,5%; razem – 3,4%. Późniejsze badania czasami sugerują, że jest to większy odsetek, ale niewiele. Jeżeli chodzi o młodzież, to sondaż opublikowany w ostatniej edycji „Atlasu mięsa” z 2022 roku, przeprowadzony na próbie 1300 osób w wieku 15-29 lat, mówi o ok. 8% osób deklarujących przestrzeganie diety wegetariańskiej i wegańskiej. Z tego wynika, że wśród także młodego pokolenia popularność weganizmu czy wegetarianizmu jest względnie niewielka. Jednocześnie badanie to wykazało dość duży związek między poglądami politycznymi a stosunkiem do konsumpcji mięsa. O wiele częściej rezygnują z niego osoby deklarujące poglądy lewicowe niż prawicowe. Podobnie jest też w innych częściach świata, np. w Stanach Zjednoczonych.

Podsumowując: produkcja sprzedana przetwórstwa mięsnego w Polsce jest trzy razy większa niż produkcja sprzedana węgla kamiennego i brunatnego razem wziętych, większa niż krajowa produkcja samochodów osobowych i komputerów. To ogromne pieniądze i silnie powiązane ze sobą interesy grup politycznych i agro-biznesu. Stoją one na straży odpowiedniego styl życia. Nie tylko, aby on się nie zmienił, ale był postrzegany jako element naszej tradycji i tożsamości.

 

Przypisy:

[1] https://pl.boell.org/pl/2022/02/14/atlas-miesa-2022

[2] Zobacz np.: https://news.gallup.com/poll/510038/identify-vegetarian-vegan.aspx

[3] https://krytykapolityczna.pl/kraj/jaroslaw-urbanski-czy-swiat-bez-miesa-jest-mozliwy/

Ludzie czytają....

Prezydencki beton. Czy Jaśkowiak zignoruje głos mieszkańców Poznania?

08-08-2025 / Kontrola społeczeństwa

7 sierpnia br. na łamach Głosu Wielkopolskiego ukazał się artykuł pt. ,,Nimbyzm rządzi Poznaniem. Mieszkańcy we wszystkim są na nie...

Kolejna próba licytacji fragmentu terenu Rozbratu

01-09-2025 / Rozbrat zostaje!

Tuż przed 31-leciem Rozbratu, dowiedzieliśmy się, że fragment skłotu jest przedmiotem licytacji komorniczej. Jest to druga licytacja tego fragmentu w...

DOŚĆ NISZCZENIA ZIELENI, DOŚĆ BETONU, DOŚĆ KORUPCJI - relacja…

06-08-2025 / Poznań

Zgodnie z zapowiedziami publikowanymi w social mediach, dziś o godzinie 14:00 miały odbyć się tzw. ”drzwi otwarte” na budowie inwestycji...

Wszyscy jesteśmy migrantami

19-08-2025 / Walka klas

Temat migracji systematycznie powraca w debacie publicznej. Antymigracyjne hasła w dużej mierze przyczyniły się do przejęcia władzy przez prawicę w...

Rozbrat


Rozbrat
ul. Pułaskiego 21a, 60-607 Poznań